*zima*
Obudziła się rano obok swego partnera. Śnieg prószył, a zimno ogarniało tereny. Liliowa szylkretka otworzyła najpierw jedno oko, potem drugie, aby następnie wtulić się jeszcze raz w czarno-białe futro ukochanego. Niestety, nie mogła przy nim zostać jeszcze dłuższej chwili, grzejąc się wraz z nim w ich wspólnym gnieździe, bowiem została wybrana na patrol łowiecki i musiała się na niego wybrać. Niezadowolona wstała, liżąc jeszcze partnera po głowie na pożegnanie. Następnie wyczyściła swe futro, po czym wyszła z ciepłego przez obecność wielu nadal śpiących kotów legowiska wojowników.
Gdy tylko wyszła uderzył w nią chłód a śnieżynki zaczęły osiadać na jej trójkolorowym futrze.
Spojrzała na stertę zwierzyny. Niestety była pusta. No cóż, nie mogła więc zostawić swemu partnerowi zwierzyny. Mówi się trudno, choć wolałaby zadbać o jego pełny żołądek.
Dostrzegła jak Żbik budzi Śliwkę ze snu, chcąc ją zabrać na trening. Gdy tylko zszedł z drzewa, przywitała się z kocurem.
- Dzień dobry Żbiku – miauknęła do burego, po czym przeniosła spojrzenie na zaspaną Śliwkę – cześć kochanie. Wstawaj, wstawaj, nie chcesz chyba spać na treningu, prawda? – spytała, po czym poczochrała szylkretkę po czole. Ta uchyliła nieco bardziej zmęczone oczy.
- Nie, nie chcę… - odparła. – masz rację, muszę się obudzić, tylko ja-
- WSTAWAJ! – wrzasnęła, a jej córka podskoczyła aż.
- No, chyba już się rozbudziłaś – zaśmiała się Miodunka.
- WSTAJĘ – odwrzasnęła Śliwka ku rozpaczy Żbika, zaczynają skakać. – WSTAJĘ, WSTAJĘ, WSTAJĘ!
- Kochanie, kochanie, bo wszystkich pobudzimy – miauknęła liliowa do córki, niestety za późno.
- Hej! Kto się tak drze?! – usłyszała wrzask z legowiska wojowników. Dostrzegła jakże znajomy i nielubiany biały pysk, należący do nikogo innego, jak do Świtu. Za nią stał również niezadowolony Szpak.
- Przepraszam! – miauknęła Śliwka.
- Oczywiście, córka Miodunki – warknęła Świt – zamknij ten swój skrzeczący pysk albo-
- Do kogo mówisz? – spytała Miodunka przybierając ostry wyraz pyska – przeprosiła, więc daj jej spokój – dodała.
- Twoja córka nie powinna tak krzyczeć. - rzekł Szpak.
- Ale stało się i przeprosiła, nie chciała nikogo obudzić, po prostu nie pomyślała, więc niech twoja siostra ograniczy łaskawie swoją wredotę, dobra? – odparowała Miodunka.
Żbik zgodził się z nią skinieniem głowy, po czym poprowadził Śliwkę do wyjścia z obozu. Natomiast matka uczennicy, mimo, iż Świt już otwierała pysk by dalej się kłócić, odwróciła się na pięcie po czym ruszyła w stronę powoli zbierającego się patrolu łowieckiego.
Przed wejściem do obozu stał tylko jeden kot – Winogrono, siostra Krwawnika.
Szylkretka skinęła głową burej na powitanie. Ta uczyniła to samo. Młodsza z kotek usiadła obok córki Poziomki, aby po chwili zagadać:
- Co u ciebie i u Krwawnika? – spytała jakby ot, by zacząć jakiś temat. W rzeczywistości chciała, skoro nadarzyła się okazja, dowiedzieć się czegoś o dawnym mentorze jej ukochanego.
- Ja mam się dobrze. Z Krwawnikiem nie rozmawiam zbyt często – odparła jakby niezadowolona z rozpoczęcia rozmowy bura kotka.
- A co u Cyprys?
- Jak się tak o nią martwisz, to pofatyguj się i sama ją zapytaj – odburknęła Winogrono.
- To, że ostatnio nie rozmawiałyśmy zbyt często, nie oznacza, że mi na niej nie zależy – odpowiedziała Miodunka szorstko.
Nie było jej w smak że bura miała do niej wyraźnie jakiś problem i nie raczyła normalnie odpowiedzieć. Cóż, w takim razie ona też nie będzie starała się być miła dla kotki.
Po chwili dołączyła do nich Dalia.
- Witajcie – przywitała się z uśmiechem na pysku – zaczynamy? – spytała.
- Pewnie – odparła Miodunka, również się uśmiechając.
We trzy skierowały się prosto w tereny owocowego lasu.
- Czujecie coś? – padło pytanie z pyska córki Tulipan.
- Nie, nic. – odparła Winogrono.
- Chyba…drozda…ale ledwie. Stary zapach, pewnie go już tu nawet nie ma. – mruknęła Miodunka niezadowolona, że nie mogła się jakoś przysłużyć Owocowemu Lasowi.
- Cóż, nie poddawajmy się. Należy szukać dalej – dodała grupce otuchy matka Łuski, idąc dalej przed siebie.
- Spójrzcie – usłyszała głos Winogrona.
Kotka patrzyła prosto na śnieg. Gdy córka Plusk i Dalia zbliżyły się do niej, dostrzegły to, na co patrzyła.
- Ślady… królika? – zdziwiła się matka Śliwki.
- Na to wygląda. Przeszedł przez drogę grzmotu czy jak? – mruknęła Winogrono – głupi futrzak – parsknęła.
- Rozdzielmy się. Nie jesteśmy burzakami, ale może jak go otoczymy, to będzie większa szansa na duży posiłek dla Owocowego Lasu.
Bicolorka zgodziła się z Dalią skinieniem głowy.
Następnie kotki ruszyły przed siebie, powoli odbijając tak, że jedna była na środku, a dwie po bokach. Tą na środku była Dalia, po prawej Miodunka, a po lewej Winogrono.
Trudno było dostrzec puchate, białe stworzenie na tle śniegu, ale w końcu ruch długiego ucha a następnie kicnięcie sprawiły, iż został dostrzeżony przez trójkę łowczyń.
Winogrono i partnerka Nikogo zaczęły powoli, cichuteńko, skradać się. Próbowały otoczyć królika, jednak ku ich rozczarowaniu, śnieg skrzypiał, co wychwyciła ich ofiara. Zając zaczął kicać w stronę nie pilnowaną przez żadną z kotek. Wtedy to Miodunka i Winogrono jednocześnie wystrzeliły na niego i… zakleszczyły się. Wpadły na siebie i wbiły pazury jedna w drugą, padając na ziemię. Za to królik trafił między nie i wił się jak opętany, kopiąc swymi silnymi łapami po brzuchach dwie kotki.
- CO TY ROBISZ?! – wydarła się córka Księżyca.
- Co TY robisz?! – spytała Miodunka, próbując się odczepić. Jęknęła, gdy znów jej się oberwało od przerażonego szaraka.
Dalia szybko podeszła, ale nim zdążyła chwycić królika, ten kopnął w pysk Winogrono, robiąc sobie drogę ucieczki, następnie obrócił się i przebiegł pod łapami dawnej partnerki Szpaka.
- To wszystko twoja wina! – padło oskarżenie Winogrona.
- To wina nas obojga – warknęła w odpowiedzi Miodunka.
- Nie, tylko i wyłącznie twoja wina, to ciebie usłyszał! – syknęła Winogrono.
- Nie prawda!
- Prawda!
- Dość!
Kotki uciszyły się, po czym przeniosły spojrzenia na dawną samotniczkę.
- Wracajmy do obozu. Po drodze może jeszcze coś złapiemy.
Szpak podszedł bliżej wraz ze swą jedyną żywą siostrą, na której pysku widniał zadowolony uśmieszek.
- No i co? Nie udało się niczego złapać, Miodunko? – spytała.
- Najpierw idź spróbuj coś złapać sama a potem się wypowiadaj – syknęła kotka, idąc w stronę legowiska wojowników.
Gdy tylko wyszła uderzył w nią chłód a śnieżynki zaczęły osiadać na jej trójkolorowym futrze.
Spojrzała na stertę zwierzyny. Niestety była pusta. No cóż, nie mogła więc zostawić swemu partnerowi zwierzyny. Mówi się trudno, choć wolałaby zadbać o jego pełny żołądek.
Dostrzegła jak Żbik budzi Śliwkę ze snu, chcąc ją zabrać na trening. Gdy tylko zszedł z drzewa, przywitała się z kocurem.
- Dzień dobry Żbiku – miauknęła do burego, po czym przeniosła spojrzenie na zaspaną Śliwkę – cześć kochanie. Wstawaj, wstawaj, nie chcesz chyba spać na treningu, prawda? – spytała, po czym poczochrała szylkretkę po czole. Ta uchyliła nieco bardziej zmęczone oczy.
- Nie, nie chcę… - odparła. – masz rację, muszę się obudzić, tylko ja-
- WSTAWAJ! – wrzasnęła, a jej córka podskoczyła aż.
- No, chyba już się rozbudziłaś – zaśmiała się Miodunka.
- WSTAJĘ – odwrzasnęła Śliwka ku rozpaczy Żbika, zaczynają skakać. – WSTAJĘ, WSTAJĘ, WSTAJĘ!
- Kochanie, kochanie, bo wszystkich pobudzimy – miauknęła liliowa do córki, niestety za późno.
- Hej! Kto się tak drze?! – usłyszała wrzask z legowiska wojowników. Dostrzegła jakże znajomy i nielubiany biały pysk, należący do nikogo innego, jak do Świtu. Za nią stał również niezadowolony Szpak.
- Przepraszam! – miauknęła Śliwka.
- Oczywiście, córka Miodunki – warknęła Świt – zamknij ten swój skrzeczący pysk albo-
- Do kogo mówisz? – spytała Miodunka przybierając ostry wyraz pyska – przeprosiła, więc daj jej spokój – dodała.
- Twoja córka nie powinna tak krzyczeć. - rzekł Szpak.
- Ale stało się i przeprosiła, nie chciała nikogo obudzić, po prostu nie pomyślała, więc niech twoja siostra ograniczy łaskawie swoją wredotę, dobra? – odparowała Miodunka.
Żbik zgodził się z nią skinieniem głowy, po czym poprowadził Śliwkę do wyjścia z obozu. Natomiast matka uczennicy, mimo, iż Świt już otwierała pysk by dalej się kłócić, odwróciła się na pięcie po czym ruszyła w stronę powoli zbierającego się patrolu łowieckiego.
Przed wejściem do obozu stał tylko jeden kot – Winogrono, siostra Krwawnika.
Szylkretka skinęła głową burej na powitanie. Ta uczyniła to samo. Młodsza z kotek usiadła obok córki Poziomki, aby po chwili zagadać:
- Co u ciebie i u Krwawnika? – spytała jakby ot, by zacząć jakiś temat. W rzeczywistości chciała, skoro nadarzyła się okazja, dowiedzieć się czegoś o dawnym mentorze jej ukochanego.
- Ja mam się dobrze. Z Krwawnikiem nie rozmawiam zbyt często – odparła jakby niezadowolona z rozpoczęcia rozmowy bura kotka.
- A co u Cyprys?
- Jak się tak o nią martwisz, to pofatyguj się i sama ją zapytaj – odburknęła Winogrono.
- To, że ostatnio nie rozmawiałyśmy zbyt często, nie oznacza, że mi na niej nie zależy – odpowiedziała Miodunka szorstko.
Nie było jej w smak że bura miała do niej wyraźnie jakiś problem i nie raczyła normalnie odpowiedzieć. Cóż, w takim razie ona też nie będzie starała się być miła dla kotki.
Po chwili dołączyła do nich Dalia.
- Witajcie – przywitała się z uśmiechem na pysku – zaczynamy? – spytała.
- Pewnie – odparła Miodunka, również się uśmiechając.
We trzy skierowały się prosto w tereny owocowego lasu.
- Czujecie coś? – padło pytanie z pyska córki Tulipan.
- Nie, nic. – odparła Winogrono.
- Chyba…drozda…ale ledwie. Stary zapach, pewnie go już tu nawet nie ma. – mruknęła Miodunka niezadowolona, że nie mogła się jakoś przysłużyć Owocowemu Lasowi.
- Cóż, nie poddawajmy się. Należy szukać dalej – dodała grupce otuchy matka Łuski, idąc dalej przed siebie.
- Spójrzcie – usłyszała głos Winogrona.
Kotka patrzyła prosto na śnieg. Gdy córka Plusk i Dalia zbliżyły się do niej, dostrzegły to, na co patrzyła.
- Ślady… królika? – zdziwiła się matka Śliwki.
- Na to wygląda. Przeszedł przez drogę grzmotu czy jak? – mruknęła Winogrono – głupi futrzak – parsknęła.
- Rozdzielmy się. Nie jesteśmy burzakami, ale może jak go otoczymy, to będzie większa szansa na duży posiłek dla Owocowego Lasu.
Bicolorka zgodziła się z Dalią skinieniem głowy.
Następnie kotki ruszyły przed siebie, powoli odbijając tak, że jedna była na środku, a dwie po bokach. Tą na środku była Dalia, po prawej Miodunka, a po lewej Winogrono.
Trudno było dostrzec puchate, białe stworzenie na tle śniegu, ale w końcu ruch długiego ucha a następnie kicnięcie sprawiły, iż został dostrzeżony przez trójkę łowczyń.
Winogrono i partnerka Nikogo zaczęły powoli, cichuteńko, skradać się. Próbowały otoczyć królika, jednak ku ich rozczarowaniu, śnieg skrzypiał, co wychwyciła ich ofiara. Zając zaczął kicać w stronę nie pilnowaną przez żadną z kotek. Wtedy to Miodunka i Winogrono jednocześnie wystrzeliły na niego i… zakleszczyły się. Wpadły na siebie i wbiły pazury jedna w drugą, padając na ziemię. Za to królik trafił między nie i wił się jak opętany, kopiąc swymi silnymi łapami po brzuchach dwie kotki.
- CO TY ROBISZ?! – wydarła się córka Księżyca.
- Co TY robisz?! – spytała Miodunka, próbując się odczepić. Jęknęła, gdy znów jej się oberwało od przerażonego szaraka.
Dalia szybko podeszła, ale nim zdążyła chwycić królika, ten kopnął w pysk Winogrono, robiąc sobie drogę ucieczki, następnie obrócił się i przebiegł pod łapami dawnej partnerki Szpaka.
- To wszystko twoja wina! – padło oskarżenie Winogrona.
- To wina nas obojga – warknęła w odpowiedzi Miodunka.
- Nie, tylko i wyłącznie twoja wina, to ciebie usłyszał! – syknęła Winogrono.
- Nie prawda!
- Prawda!
- Dość!
Kotki uciszyły się, po czym przeniosły spojrzenia na dawną samotniczkę.
- Wracajmy do obozu. Po drodze może jeszcze coś złapiemy.
***
Gdy weszły do siedziby owocniaków, powitały je zawiedzione spojrzenia.Szpak podszedł bliżej wraz ze swą jedyną żywą siostrą, na której pysku widniał zadowolony uśmieszek.
- No i co? Nie udało się niczego złapać, Miodunko? – spytała.
- Najpierw idź spróbuj coś złapać sama a potem się wypowiadaj – syknęła kotka, idąc w stronę legowiska wojowników.
postaci NPC: Żbik, Śliwka, Szpak, Świt, Winogrono, Dalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz