Od kiedy Wieczornik i Jaskier przenieśli się do legowiska uczniów młoda Zboże dostawała szału. O tyle, o ile z radością przyjęła do wiadomości fakt, iż nie będzie musiała więcej tak często oglądać mordę Zawilca, co potraktowała niczym najlepsze z najlepszych trofeów. No, nie licząc kępki futra Truskawkowej Łapy, które wyrwała mu, gdy ten głęboko spał.
Tak.
Garstka kremowej sierści zdecydowanie była powodem do dumy. Mimo to, nadal brakowało jej odwalania jakichś odpałów razem z dwoma kocurkami, szczególnie z Wieczornikiem. Ten to dopiero był gość! Co prawda mniej powalony jak ona, aczkolwiek dawał radę! Serio potrafi wpaść na genialny pomysł, który nie skończy się czymś gorszym, aniżeli zwykłym opieprzem.
- Oh, no proszę, proszę. Kogo moje cudowne ślepka widzą? - zamruczała rozbawiona, widząc podchodzącego do niej kocura. Ten uśmiechnął się lekko na widok bengalki, która widząc błysk w jego oku aż zadrżała z podniecenia. Ten cholerny lis miał jakiś cudowny pomysł. A ona zamierzała się na niego zgodzić.
- Hej, Zboże? Pozwolisz na chwilę? - rzucił niby zwyczajnie do kotki. Ta czym prędzej podniosłą zadek z ziemi, powodując, że kilka listków, które były przyczepione do jej sierści opadło na ziemię. Poruszała niespokojnie łapami, stojąc przez przyjacielem. Jej ogon co chwilę uderzał o ziemię, czy też o jej uda. Nie mogła się już doczekać, kiedy wszystko jej opowie! Musiał być przecież powód, dla którego Wieczornikowa Łapa przyszedł do niej!
- Chciałabyś mi pomóc zrobić jakiś kawał Muszemu Bzykowi? Muszę pokazać jej, kto ku rządzi, a ty wydajesz mi się do tego idealna.
Przekrzywiła łeb.
Ah, więc o to było całe zamieszanie. Poruszyła wąsami, oblizując mordkę.
Zboże zdecydowanie nie byłaby sobą, gdyby się nie zgodziła na propozycję.
- A przychodzisz do mnie bo?
- Cóż... khem, no bo..
Przerwała mu, bezczelnie wcinając się w zdanie, na mordce mając swój charakterystyczny, ni to złośliwy, ni to przyjazny uśmieszek. Pacnęła rudego kocurka łapką, po czym wskazała na samą siebie.
- Awwww, ponieważ mnie l u b i s z, Wieczorniczku. Jak mi to pochlebia! Pewnie, że ci pomogę. Sprowadź ją do wodnych głazów, gdy słońce będzie w zenicie. Ja się zajmę resztą - miauknęła, po czym ruszyła, by wykonać swoją ultra ważną misję. Co prawda nie wiedziała, co odwali, aczkolwiek miała już całkiem niezły pomysł.
* * *
Popchnęła Biegnącą Łapę, prosząc w myślach, by ta przyśpieszyła kroku. Wcześniej uzgodniła z kotką wszystko, co ta musiała powiedzieć. Co jak co, ale buraska była serio w porządku i Zboże nie chciała robić sobie w niej wroga. Kto by wtedy przychodził do niej i bawił się w to genialne "ratowanie ukochanej"? Wieczornik szedł obok nich widocznie spięty całą sytuacją. Ale hej, o co on się tak martwił?
- Pamiętasz wszystko? - miauknęła niemrawo, wskakując zaraz w zarośla, by Muszy Bzyk czasem jej nie zobaczyła czy też wyczuła.
- Tak, spokojnie. Pamiętam - zaśmiała się cicho, ruszając, by wykonać swoje zadanie. Nie trzeba było długo czekać na przebieg kolejnych zdarzeń. Niedługo po przybyciu i ustawieniu się Biegnącej Łapy, na miejscu pojawiła się Muszy Bzyk. Zboże musiała sporo się natrudzić, by razem z rudzielcem nie wybuchnąć śmiechem, gdy festiwal żenady wybuchnął na dobre.
Najpierw gorące, namiętne wyzwanie fałszywej miłości, później spanikowany wyraz mordy Muchy... wisienką na torcie było wypieprzenie się pointki prosto na pysk, rozbryzgując glinę dookoła. Tak się niefortunnie złożyło, iż widział to patrol złożony z między innymi Płotkowej Łapy, która widząc uświnioną wojowniczkę, ani myślała, by szczędzić sobie wrednych komentarzy, które chyba trafiły w czułe ego niebieskookiej.
< Wieczornik? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz