Obserwowała jak Wschód biegnie do brata z płaczem, a potem obydwa smarki wracają do kociarni. W końcu może będzie miała chwilę spokoju. Ostatnio wraz z ociepleniem kociaki mnożyły się jak szalone, a kociarnia nie przestawała być pusta. Nostalgia jak przez mgłę pamięta jak czasy kiedy ona sama była kocięciem. Wtedy prócz jej rodzeństwa i kociaków Niezapominajki długo nie zawitały żadne inne maluchy.
— Tak szybko dorastają — miauknęła Pszczółka, siadając obok niej. Nostalgia wywróciła ślipiami. Ostatnie czego jej brakowało to ględzenie kotki o jej bachorach. Widząc jej dumnie wlepiony wzrok w maluchy, wpadło jej do łba pewne pytanie.
— Czyje są Wschód i Czapla? — mruknęła, lustrując uważnie kotkę.
Speszone zielone ślipia uciekły na drugi koniec obozowiska. Medyczka położyła mimowolnie uszy.
— Nie rozumiem o co ci chodzi — odpowiedziała kotka, ale w jej głosie znajdka usłyszała nutę smutku.
Nostalgia parsknęła mimowolnie, widząc jej wyraz pyska. Zielone ślipia wbite w nią nadzieją, wręcz prosiły, żeby nie kontynuowała tego tematu. Jednakże patrząc na podobieństwo kociąt do Sokoła szylkretka nie mogła sobie tego odpuścić. Stawka była zbyt duża. W końcu musiała zdemaskować i ukazać Szyszce prawdziwy pysk tego lisiego łajna.
— Wiesz dobrze o co mi chodzi — syknęła, mierząc kotkę wzrokiem. — Więc siadaj i gadaj albo plotka sama się poniesie — zagroziła medyczce.
Pszczółka ze smętnie opuszczonym łbem spojrzała na kotkę.
— Nostalgio, proszę naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać — nalegała biało-kremowa kotka.
Przez chwilę szylkretka miała wrażenie, że w jej ślipiach zalśniły łzy. Jednakże medyczka szybko odwróciła łeb szybko. Znajdka prychnęła niezadowolona. Głupi lisi bobek sprawił, że teraz było jej głupio.
— Ale to nie Sokół? — zapytała i tak poważnym głosem.
Wlepiła żółte ślipia w kotkę, chcąc wychwycić nawet najmniejsze zawahanie.
— Nigdy — odparła Pszczółka, podrywając się.
Szybko odmaszerowała od Nostalgii, jakby chciała zapomnieć o tej całej rozmowie. Wojowniczka natomiast zaczęła się zastanawiać kto jest ojcem kociąt jak nie Sokół. Myszołów na pewno nie, a żaden inny kot o podobnym kolorze futra nawet nie było w klanie.
Więc czyżby Pszczółka puściła się z samotnikiem?
* * *
Nostalgia gdyby ktoś jej powiedział, że niedługo po powrocie na cztery łapy dostanie ucznia, na dodatek kociaka Pszczółki, wyśmiałaby tą osobę. Ku jej własnemu zdziwieniu jakimś cudem sprawy potoczyły się tak, że musiała to zaakceptować. Jej uczniem zostało jedno z trudniejszych w obuciu kociąt medyczki, czyli Bocian. Jak już zdążyła zauważyć kocurek był dość trudny sam w sobie, nie mówiąc już o rozmowach. Przez niego zaczęła tęsknić za przyjemnymi treningami z biegną Obłok, która teraz całymi dniami siedziała samotnie w starszyźnie. Nostalgii było żal niepełnosprawnej kocicy, ale nie miała jej jak pomóc. Wessana znów w wir obowiązków miała mało czasu nawet dla siebie.
— Chodzimy w kółko — stwierdził Bocian, wyrywając ją z przemyśleń.
Nostalgia ugryzła się w język, by nie nakrzyczeć na tego rządzidupę. Kocurek czasem zdawał się chcieć przejąć dowodzenie, uważając, że kotka nie ma najwyraźniej wystarczającej wiedzy. Mógł mieć w tym odrobinę racji, gdyż spędzenie dwóch księżyców w legowisku medyków zdecydowanie nie pomogło lepiej jej poznać terytorium, jednakże i tak ten mały lisi bobek nie miał prawa się tak rządzić. Doprowadzał tym swoją mentorkę do szału. W końcu kim była skoro zarządzał nią sześcio-księżycowe kocie. Machnęła zła ogonem.
— Wcale nie, lisi bobku — odparła dumie, rozglądając się dla pewności drzewom.
Lasek był tak niewielki, że jakiekolwiek zgubienie się w nim nie powinno być możliwe. Z naciskiem na "nie powinno", bo Nostalgia będąca ostatnio jeszcze bardziej z głową w chmurach niż zwyczajnie kompletnie nie potrafiła się niczym skupić.
<Bocianie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz