— Jak nie chcesz to nie — zastrzygł uszami na słowa brata. — Ale pomyśl, jest rano pewnie jeszcze połowa śpi... Można by im zrobić jakieś psikusy.
Szczawik uśmiechnął się wesoło. Tak, psikusy! Można porządnie dokuczyć wujkowi Bluszczowemu Porankowi, albo jakiemuś innemu wojownikowi. Na pewno wśród pobratymców znajdzie się ktoś odpowiedni. Nie chcąc marnować ani uderzenia serca więcej, wyskoczył z posłania, od razu podążając do brata.
— Żartujesz? Miałbym odmówić, wybrania się na przygodę? Bracie, z drzewa spadłeś? — zaśmiał się radośnie, lecz zaraz łapka Myszka zatkała mu pyszczek.
Oboje spojrzeli w stronę mamusi. Berberys jednak nie usłyszała głośniejszego dźwięku. Na szczęście, inaczej by zapewne ich nie puściła. Szczawik zaczął ugniatać ziemię. Musiał mówić. Do tego został stworzony. Brat wyczuwając najwyraźniej, że zaraz wyleje się kolejna fala słów, opuścił żłobek, a Szczawik wiernie podążył za nim.
Krople deszczu obijały się o ziemię, tworząc swego rodzaju rytm. Kap. Kap. Synowie Żywicy wsłuchali się dłuższą chwile w uderzenia, tak miłe dla uszu. Zdawało się jednak, że deszcz zaczyna pomału ustępować i wkrótce powinno się całkowicie przejaśnić. Chociaż Szczawik wątpił, że przyjdzie im przeżyć gorącą porę.
— Myszek?
— Hm?
Szczawik zaczął coraz energiczniej poruszać ogonem. Łapki aż same ciągnęły go w stronę wyjścia. Widział jednak strażnika, najwidoczniej pełniącego wartę. Zdawało się, że była to Cyprysowa Szyszka. Znał jednak zbyt słabo pobratymców, by być tego całkowicie pewien.
— Nie będziemy robić psikusów. Wyjdziemy poza obóz, jak prawdziwi wojownicy, jak ci z opowieści tatusia. — pisnął zachwycony własnym pomysłem. — Jestem taki genialny. Najlepszy. Najcudowniejszy. Mogliby już opowiadać o mnie legendy.
Urwał na chwilę swoją narcystyczną przemowę, by spojrzeć na swojego brata. Na chwilę przestał drobić łapkami w miejscu, próbując się skupić.
— Tylko jak ominiemy strażnika? — zastanowił się na głos. Las czekał tylko na wyciągnięcie łapek. Musieli działać szybko, zanim rodzice się zorientują, że się wymknęli. Obstawiał, że nie spotkają ich żadne konsekwencje. Trącił nosem bok brata. — Myszek?
<Bracie?>
przygodę czas zacząć!
OdpowiedzUsuń