Ciemno zrobiło się jej przed oczami. Czarne plamki praktycznie zasłoniły jej cały widok. Jedynie do nozdrza wpadał słodki zapach Nakrapianego Liścia Szyszki potwierdzający szylkretce jej obecność. Czuła jak ta krąży wokół niej, szturcha, krzyczy do ucha. Nostalgia jednak nie mogła zareagować. Była taka słaba. Miała wrażenie, że całe ciało jej ciąży. Jedynie piekielny ból potwierdziła, że jeszcze żyła, ale na jak długo?
* * *
Dni w legowisku medyczek mijały tak samo. Rano pobudka, później śniadanie, leki, zmiana opatrunku, drzemka, kolejna porcja pożywienia, oglądanie rany, drzemka i następny dzień. Szara rutyna zataczała koła każdego dnia. Jedynym jej przerywnikiem była Szyszka. Dzięki niej czuła, że jeszcze nie zbzikowała. Cały czas bała się, że przez wyznanie kotce uczuć ta ją odrzuci. A teraz czuła się jakby czarna wojowniczka w końcu była jej. Spędzały popołudnia na leniwych rozmowach i pogawędkach o wszystkim i niczym. O pogodzie, o kociakach w kociarni, o jej siostrzeńcach, o rozbrykanych uczniach Szyszki. Nostalgia przez ten czas praktycznie całkowicie wyparła istnienie Sokoła ze świadomości. Świat bez niego był taki piękny, więc czemu nie łudzić się, że w końcu pożarł go jakiś lis? Oj Nostalgia nie żałowałaby tego ani trochę. Szczerze ta wizja napawała ją jakoś dziwnie radością i ulgą.
— Co ty taka uśmiechnięta? — syknęła w jej kierunku Bazylia, która najwidoczniej zazdrościła jej życiowego powodzenia.
Nic dziwnego, że jak puściła się w tak młodym wieku to teraz miała pretensje do całego świata. Nostalgia zwykle by jej nie odpuściła, ale zbliżał się czas odwiedzin przez Szyszkę, więc miała zbyt dobry humor. Znów będą tylko we dwójkę, no i naburmuszona Bazylia gdzieś z tyłu. Znów będą mogły pogawędzić sobie o czymśkolwiek. Nostalgia zrozumiała podczas pobytu u medyczek, że jest wstanie słuchać najgorszych bzdur dopóki wydobywają się one z pyska Szyszki. Jakiekolwiek słowa wypowiedziane przez kotkę stawały się nagle ciekawe. Szylkretka mogłaby słuchać ją godzinami. Czując jak serce jej przyspiesza na samą myśl o kotce, wpatrywała się wejście do legowiska. Wiedziała, że nie powinna się tak nakręcać. Że nie powinna nadal myśleć o kotce w taki sposób. Że nie powinna mieć nadziei. Ale uczucie do Szyszki towarzyszyło jej tyle księżyców, że nie potrafiła bez niego żyć. Nie wyobrażała sobie życia, w którym nie kochałaby czarnej wojowniczki. Widok pary żółtych ślip sprawił, że prawie poderwała się na łapy. Na pysku szylkretki wkradł się lekki uśmiech.
— Witaj, Nostalgio — mruknęła Szyszka, podchodząc do kotki i siadając lisią odległość od niej.
* * *
Słońce wkradało się do legowiska wojowników coraz bardziej. Nostalgia czuła jego ciepło już na czubku nosa. Kotka zwinęła się w jeszcze ciaśniejszy kłębek, nie mając najmniejszych ochoty wstawać. Jednakże czyjeś pazury, które wbiły się jej w zadek zmotywowały ją do otworzeniu ślip.
— Czego? — syknęła zła w stronę budziciela.
Kto inny jak nie Golec musiał jej utrudniać życie. Szylkretka prychnęła na widok tego paskudnego pyska. Nie rozumiała czemu ta się na nią tak uwzięła ostatnio. Głupi lisi bobek.
— Trening — przypomniała jej oschłym głosem. — Zdaje się, że twój uczeń już podniósł zad z legowiska w przeciwieństwie do jego mentorki — pouczyła kotkę.
Nostalgia przewróciła oczami. Od czasu jej wypadku trudno było jej stwierdzić, czy Golec stara się jeszcze bardziej ją doprowadzić do szału, czy na swój sposób okazać pomoc.
— Zabieraj łapsko, lisi bobku — syknęła na łysego szczura, odtrącając jej dziwnie śliską łapę. — Już wstaje, zadowolona? — prychnęła, podnosząc się z legowiska.
Golec wymamrotała coś pod nosem, ale zachowała ten komentarz dla siebie. I dobrze, bo obudzona gwałtownie wojowniczka nie miała za dobrego humoru. Wkurzona wyszła na zewnątrz. Żar i duchota pojawiły się niczym znikąd. Nostalgia sapnęła. Zanosił się trudny dzień. Jej uczeń już stał przy wyjściu z obozu. Szylkretka skierowała łapy w jego stronę.
— Nie mogłabyś choć raz punktualnie? — zażądał kocurek.
Nostalgia prychnęła na niego.
— A ty nie mógłbyś się choć raz spóźnić, lisi bobku? — syknęła niezadowolona.
Nie lubiła jak ten jej pyskował. Czuła się wtedy taka nieprofesjonalna. Cieszyła się, że chociaż ten mały gnojek na razie nie dowiedział się w jak późnym wieku skończyła trening. Mimowolnie rozejrzała się po obozie. Na pierwszy rzut oka można było odnieść mylne wrażenie, że już wszyscy mentorowie i uczniowie opuścili obozowisko. Jednakże podenerwowane pomruki i prychnięcia upewniły Nostalgię w przekonaniu, że jednak nie są ostatni.
— Pójdziemy dziś na trening z Szyszką i jej uczniami — zarządziła Nostalgia, kierując łapy w stronę legowiska uczniów, gdzie po chwili dojrzała czarną wojowniczkę.
Na pysku jej ucznia pojawił się grymas, jednakże surowe spojrzenie żółtych ślipi uciszyło go na uderzenie serca.
— Nie chciałbyś zobaczyć jak ta kupa tłuszczu pływa w rzece? Może dzięki temu w końcu zacząłby cię bardziej szanować — mruknęła do białego kocurka i podeszła do Szyszki.
<Szycha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz