Mimo wszystko, najbardziej zastanawiało ją, dlaczego Wilcze Serce tak bardzo przejmuje się losem obcej klifiaczki. Chodził do niej kilka razy dziennie, olewając obowiązki zastępcy, a nawet trening biednego Leszczynka. Pointka widząc to, starała się jak najlepiej pomóc kocurkowi, zabierając go na treningi wraz z Szafirkową Łapą jak najczęściej. Chociaż w głębi duszy wiedziała, że to mu nie wystarczy.
Któregoś dnia, kiedy bicolorka zauważyła, że tego wschodu słońca Wilczy jeszcze nie odwiedził swojego obiektu zmartwień, postanowiła sama odwiedzić cynamonkę. Zauważyła, że od kiedy ta pojawiła się w obozie, ani razu nie zajrzała do medyczek. Żwawym krokiem przekroczyła próg ich legowiska, zaciekawionym wzrokiem rozglądając się po jego wnętrzu.
- Cześć! - miauknęła wesoło, jak to miała w zwyczaju - Pójdźka, tak?
Nie usłyszała odpowiedzi. Cynamonowa kotka zdawała się błagać w myślach, aby wojowniczka sobie poszła, a jej ciało zadrżało ledwo dostrzegalnie. Kiedy płowa zbliżyła się o krok, wyraźnie zobaczyła, jak drży jeszcze mocniej.
- O-ojej, chyba cię nie przestraszyłam, skarbie? - zapytała z ogromną troską w głosie.
Dalej brak jakiejkolwiek reakcji.
Niebieskooka bardzo powoli i ostrożnie podeszła do koteczki, a nastepnie usiadła obok niej. Delikatnie otuliła ją ogonem.
- No już - zamruczała, starając się polepszyć stan młodszej.
Miedź wiedziała, że musi być teraz cierpliwa. I będzie. Moze po jakimś czasie cętkowana rozluźni się chociaż odrobinkę?
<Pójdźko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz