Powolnymi kroczkami ruszył w jej stronę, unikając spojrzenia czarno-białego wojownika. Trochę się go bał, nie wydawał się ani trochę przyjemny.
— Myślałam, że w swoim tempie nigdy do mnie nie dojdziesz — miauknęła bengalka z wyrzutem. — Aroniowy Podmuchu, widziałeś gdzieś Truskawkową Łapę?
Dalej miała zamiar podręczyć ucznia medyka? Kocurek nie był specjalnie chętny na tą aktywność, ale bał się jej sprzeciwić, gdyż była znana ze swojej stanowczości i zażartości. Nie chciał przekonać się o mocy gniewu kotki na własnej skórze.
— Zapewne włóczy się po obozie bez celu — mruknął obojętnie.
— Jak Jaskier, idziemy go poszukać? — zapytała zadziornie, z ekscytacji wprawiając swój ogon w ruch.
Rudzielec z wolna pokiwał łbem, wciąż niepewny co do tego pomysłu. Sam fakt, że musiał opuścić bezpieczny żłobek mu się nie podobał. Robił to niezwykle rzadko i tylko z ważnego powodu. Nie wiedział, czy mamusia w ogóle go puści. Zboże jednak nie dała mu więcej czasu na zastanowienie się i pomknęła między nogami wojownika, który po raz kolejny warknął coś coś tym, jakie to baby są irytujące i bezużyteczne. Zdezorientowany Jaskier ruszył za kotką, wyjątkowo szybkim, jak na niego, tempem.
— Ja-jaskier, g-gdzie i-idz- — wydukała Szron, ale szybko jej przerwano.
— Idzie spędzać czas w towarzystwie wartościowych kotów — fuknęła dumnie przez ramię bengalka, przy okazji oglądając się za karzełkiem, czy ten aby na pewno podąża za nią.
Gdy wydostali się na otwartą przestrzeń, kotka od razu zaczęła się rozglądać za obiektem ich poszukiwań, Truskawkową Łapą. Arlekin starał się jedynie za nią nadążyć.
— Nie widzę go, musimy sprawdzić w legowisku medyka — stwierdziła i nie czekając zbytnio na swojego mozolnego towarzysza skierowała kroki w tamtą stronę.
Biedaczek przestawał już wyrabiać za tą pełną energii kreaturą. Wystarczyło, że ledwie wstał, a każdy wysiłek fizyczny stawał się dla niego przeszkodą nie do zdobycia. Nawet krótki bieg przez obóz. Dał jednak radę dotrzeć razem ze Zbożem do wspomnianego legowiska. Węglowa jako pierwsza wsunęła łeb do środka, a on nieśmiało za nią. Ku ich zawodzie wewnątrz znajdowała się jedynie Słodki Język segregująca zioła, która nawet nie zdawała sobie sprawy z obecności dwójki wścibskich kociąt.
— Ej, Słodki Języku, widziałaś gdzieś twojego ślamazarnego ucznia? — zapytała jak gdyby nigdy nic kotka, chcąc zwrócić na siebie uwagę płaskopyskiej medyczki.
— Ah, Truskawkowa Łapa? Poszedł dać zioła Ognistemu Kroku — odpowiedziała, skutecznie oderwana od swojego zajęcia.
— O, świetnie, dalej Jaskier! — zawołała radośnie bengalka i natychmiast zerwała się do leża starszych. No nie, ona dzisiaj zamorduje karzełka.
Tym razem wolniej, już naprawdę zmęczony, ale potruchtał za nią. Jakim cudem była taka szybka i niezmordowana… gdy kociak doczłapał do ich celu, ona już siedziała wpatrując się w kremowego kocura i skupiając na nim całą swoją uwagę.
<Zboże?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz