- Przegrałeś, lisi bobku. - ogłosił zwycięsko.
- Było... fajnie - powiedział do kocura z uśmieszkiem czarny. - Wyglądasz śmiesznie - dodał, widząc stan Bociana.
Biały zastrzygł uszami. Czermień się uśmiechał? Aż tak mu się podobało okładanie po pysku? No, no, może z młodego jeszcze wyjdzie porządny, wojowniczy kot. Uniósł lekko końciki ust, zanim zdjął łapę z syna Muszelka. Usiadł, rozpoczynając wylizywanie sierść. Dawniej czysta biel, była teraz zabrudzona gdzieniegdzie krwią. To było jednak mało istotne. Prawdziwi wojownicy nie przejmują się wyglądem, a jedynie gdzie wbić pazury, by wywołać jeszcze większy ból u przeciwnika.
- A ty kiepsko. - odpowiedział biały, rzucając krótkie spojrzenie Czermieniowi.
- Powtórzymy to jeszcze? - czarny wreszcie uspokoił ciężki oddech i teraz usiadł, oczekująco wpatrując się w starszego kolegę.
- Z pewnością. - miauknął niemal natychmiast Bocian, co jego samego zdziwiło. - Ponownie dostaniesz po pysku, mysi bobku.
Wstał ze swojego miejsca, ogonem dając znać kocurkowi, żeby za nim ruszył. Droga powrotna do obozu minęła im szybciej. Wchodząc z powrotem do obozowiska, nie zdziwił go rozglądający się za synem Bursztyn. Wywrócił oczami. Pochylił się i szepnął do ucha Czermieniowi.
- Uważaj, twój staruszek ponownie prosi się o bęcki.
Bez dalszego kolejnego słowa, ruszył w stronę legowiska uczniów. Miał jeszcze sporo energii, warto było dać popalić swoim sługą. Znaczy bracią.
***
Od pamiętnej walki z Czermieniem, upłynęło już trochę czasu. Bocian skupił się na obowiązkach ucznia, pozyskujac kolejne warte zapamiętania umiejętności. Akurat tego dnia, wracał z polowania, z wiewiórką w pysku, którą miał zamiar odłożyć na stertę.- Zanieś to do żłobka, lisi bobku.
Odwrócił pysk w stronę Nostalgii, zastanawiając się, czy mentorka żartuję. Po jej stanowczym spojrzeniu, domyślił się jednak, że mówiła poważnie. Mruknął coś pod nosem, kierując się ze swoją zwierzyną do kociarni. Przywołała u niego miłe wspomnienia, wtulanie się w futro matki, oraz poznawanie świata. Nie musiał się nawet rozglądać, by wiedzieć, w jakim kącie znajduje się legowisko której karmicielki. Z prawej strony było najcieplej, tak mu się przynajmniej zdawało. Rzucił wiewiórkę pod łapy zastępczyni klanu, nawet nie patrząc na jej bachory. Miał zamiar od razu opuścić żłobek i zrobić coś wartego uwagi, kiedy dopadł do radosny pisk jednego z mlekojadów Myszki. Spojrzał z niechęcią na białą kulkę, dreptającą z podekscytowania w miejscu.
- Czego? - mruknął, piorunując go wzrokiem. Jeszcze mu brakowało, żeby kolejny lisi bobek od Chmurki, zamierzał spędzać z nim czasem. Dalej nie wybaczył ojcu tego incydentu i za nic miał jego tłumaczenia.
- Ceesc, pobawis sie ze mną? - pisnął kocurek, ogonkiem uderzając niechcący siostrzyczkę, która jedynie na niego syknęła.
Bocian zmrużył oczy.
- Nie. - mruknął.
- Oh, a Cermien sie pobawi? - biały wyglądał na zasmuconego odmową, ale mimo wszytko, brnął dalej. Albo mu się tak nudziło, ale był spragniony ostrych pazurów na swoim pyszczku.
Bocian wywrócił oczami. Nie rozumiał dzieci. Powędrował wzrokiem za spojrzeniem Koszatka. Czermień siedział niewiele odległości lisiego ogona dalej. Chyba również był świadomy, że syn Myszki się w niego wpatruję.
- Ej, Czermień. - zawołał kocura, co spotkało się z piskiem podekscytowania Koszatka. Syn Pszczółki wywrócił oczami. - Masz kolegę.
Ogonem wskazał kocurka, teraz siedzącego zbyt blisko brata Wschodu. Niezadowolony odepchnął go łapą, przez co młodzik się wywalił na glebę. Niewzruszony, oczekiwał reakcji czarnego.
<Czermień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz