- Do jutra, Nostalgio! - miauknął do kocicy, gdy tylko przekroczyli "próg" obozu.
Machał ogonem po bokach, zdradzając, żeby lepiej nikt do niego nie podchodził. Wolał teraz posiedzieć w samotności, zajmując się swoimi sprawami. Najwidoczniej jego żądanie nie zostało spełnione, otóż już po kilkunastu uderzeniach serca, usłyszał swoje cudowne imię.
- Bocian! Bocian!
Odwrócił zdziwiony wzrok w stronę pędzącego w jego stronę kociaka. W duchy przeklnął się za to, że go nie zignorował i po prostu nie odszedł w swoim kierunku. Ostatnim razem z Czermieniem miał do czynienia, gdy jeszcze mieszkał w żłobku i wdał się z czarnym w małą bójkę, którą zakończyła lisi bobek, Muszelka. Poczekał, aż kociak przystanie.
- Powalczmy! Dalej! Dajesz! I pokaż mi ruchy walki dla wojownika! - powiedział syn Bursztyna.
Zdziwienie Bociana stało się jeszcze większe. Ta wronia strawa, naprawdę chciał ponownie dostać po pysku? Aż tak lubił smak własnej krwi? Wyprostował się z dumą. Czyżby kolejny sługa?
- Spadaj, mały, mam ważniejsze rzeczy do roboty. - mruknął z niechęcią, ciekaw reakcji Czermienia.
Kociak już dawno pokazał, że nie jest miękką mysią strawo, jednak przydało się go jeszcze sprawdzić. Do tego swoim chwilowym nastawieniem, do spędzenia czasu z białym, za bardzo przypominał mu Wschód.
- Niby jakie? - prychnął czarny. - Cykasz się, że cie pokonam?
Poruszył wąsami z zainteresowaniem.
- Myślałem o wytresowaniu gówniarzerii. - zamyślił się biały. Uniósł dumnie łeb, rozglądając się następnie po obozie.
Spojrzenia pobratymców co jakiś czas na nich stawały, jakby obawiali się, że dwójka kocurków może coś wymyślić. W końcu pobratymcy wiedzieli, że mają trudne charaktery. Bocian po krótkiej, czujnej obserwacji, ponownie spojrzał na młodzika.
- Więc chcesz się bić? - mruknął, mrużąc oczy. - W porządku, dostaniesz ponownie po pysku. Ale najpierw wyjdziemy z obozu. Musisz mi udowodnić, że jesteś dość odważny, by zasłużyć na moje towarzystwo.
Po tych słowach machnął ogonem, kierując się od razu w stronę wyjścia. Nawet się nie obejrzał, czy syn Muszelki za nim podąża.
Las był pełen znanych mu już woni zwierzyny i oznaczeń zapachowych. Bocian pewnie stawiał kroki przed siebie. Słońce przyjemnie ogrzewało jego białe futro, odziedziczone po Chmurce. Gdyby miał ciemniejsze, zapewne byłoby mu gorąco, przez dość duszne powietrze. Nie zwalniał kroku, co jakiś czas tylko strzygąc uszami dla upewnia. Słyszał cichy szelest, świadczący o tym, że kociak jednak za nim idzie. Czyżby nie stchórzył? To bardzo dobrze.
Kiedy wreszcie dotarł do końca swojej trasy, zatrzymał się na niewielkim odcinku, pełnym gęstej trawy. Idealne miejsce. Odwrócił pysk w stronę zirytowanego czarnego kocurka, posyłając mu władcze spojrzenie zielonych ślipi.
- Wycieczka się podobała? - spytał kpiąco.
Nie oddalili się tak bardzo od obozu, ale jednak kilkanaście kroków musieli przebyć. I o ile dla ucznia było to łatwe, Czermieniowi musiało być trudniej. Zjeżył lekko sierść, w oczekiwaniu na jakiś atak. A może sam powinien zacząć? Tylko po co szkodzić swoim ostrym pazurom? O tak, walka musiała być brutalna. Takie właśnie były najlepsze.
<Czermieniu?>
Szkoda że Czermień i bocian nie mogą być gejami :d pasowaliby do siebie
OdpowiedzUsuńCzermień to homofob. Prędzej zabije, niż pokocha
Usuń