*czasy bycia uczniem*
Była cała w skowronkach. Huragan trzymał się z dala od legowiska medyków po tym, co mu zafundowała. Będzie musiała miauknąć o tym Trójce! Na pewno się ucieszy, że dokonała zemsty. Oczywiście, nie zamierzała poprzestawać. Resztę czasu, jaki jej pozostawał, wykorzystywała bardzo kreatywnie. Rzucając szyszkami z ukrycia w kocura. Rozsiewając nowe ploteczki. Często też rozmawiała z nim, dyskretnie sugerując parę rzeczy na temat jego partnerki. Testowała nerwy Huragana. Psychikę, rzekomą miłość do Fasoli. Wyczekiwała momentu kiedy to wszystko sypnie się niczym kupka piachu. Bo nawet tego nie byli warci. Cała ich zapchlona rodzina.
Płomień otrzepała futro, drapiąc się za uchem. Nie miała dziś ochoty dręczyć Huragana. Fasoli również. Nadal na jej widok sierść się jeżyła, a pazury wysuwały. Korzystała z każdej okazji, by jej szargać nerwy.
Dziś jednak przyszedł dzień, by nieco przekroczyć granice. Zamierzała nie skupiać się tylko na dorosłych. Według niej zemsta powinna dotknąć wszystkich, a mówiąc to miała na myśli... Najmłodszych. Kociaki Fasoli miały trzy księżyce. Wystarczająco dużo, by mówić, ale też wciąż pozostawać łatwymi w manipulacji.
Machnela ogonem, ruszając się. Zgarnęła piszczkę ze stosu, ruszając ku karmicielkom. Śnieżka z kociakami była na zewnątrz. Podała jej jedzenie i zapytała uprzejmie gdzie Fasola. Kotka miauknęła, że w żłobku.
Płomień pokiwała głową. Obróciła się. Szczerze mówiąc, miała zbyt dobry humor, by go niszczyć konfrontacją. Wolała nie wchodzić do środka, by zaraz nie napluć byłej medyczne w pysk.
Myśląc tak, dostrzegła jasne futro. Ciemne pręgi i pomarańczowe oczy. Niemal taka, jak jej ociec, pomyślała.
Na pysk Płomień wkradł się cwany uśmiech. Machnęła ogonem, zbliżając się do kociaka.
- Cześć - zaczęła. - Ty jesteś dzieckiem Fasoli?
— A to coś specjalnego? Moja mama jest niezwykła? Proszę pani, a pani mama to też Fasolowa Łodyga? - Zaczęło kocię.
- Nie, fuj bachorze! - Odparła z obrzydzeniem. Po chwili jednak zorientowała się, że może wykorzystać zachwyt kociaka. - Twoja mama niezwykła? Ha, chodź, to Ci opowiem!
— C-co? Proszę pani, o co pani chodzi?
Wzięła kociaka na ubocze.
- Twoja mama jest zła, wiesz? - Oznajmiła, miała nadzieję, smutnym, współczującym tonem.
Cis zamrugała ślepiami zdziwiona.
— Czemu? Przecież mama opiekuje się mną i Pokrzywkiem i nie robi nic złego!
- Ale zrobiła wcześniej. I teraz to się za nią ciągnie - mruknęła, otaczając kociaka ogonem.
— Ale co zrobiła, proszę pani?
- Jeśli Ci powiem, będzie Ci smutno. - Miauknęła. - Dowiesz się, gdy będziesz trochę starsza, zgoda?
Na czas. Kilka księżycow. Może poczekać.
— Mama nie zrobiła, nic złego, ale zgoda! A opowie mi pani o czymś spoza żłóbka? O polowaniu? Albo o treningach? Proszęęęę
Machnęła ogonem z aprobatą. Musiała jeszcze chwilę wytrzymać w tej przyjaznej masce.
- Pewnie. Treningi zaczniesz już niedługo! - Miauknęła. - Dostaniesz mentora, który cie nauczy jak być wojownikiem.
~*~
Cis została Cisową Łapą. Płonąca Waśń stała wśród kotów, patrząc zadowolona na mianowanie kotki. Dziecko Fasoli było już starsze. Nieco więcej rozumiało. Będzie mogła zacząć ją sobie owijać wokół pazura.
Kiedy srebrna miała otrzymać mentora, Płomień usiadła. Czekała, aż to się skończy.
Kiedy jednak dostrzegła ognistorude futro, zielone oczy, nieco bieli, aż zamarła.
Jej brat. Dymne Niebo, DYMNE NIEBO ZOSTAŁ MENTOREM.
Zjeżyła sierść na karku, zaciskając zęby. Wbiła pazury w ziemię. Ten przegryw, nędzny kawałek mięsa dostał ucznia przed nią. I to jeszcze przeklętego bachora.
Warknela cicho, odchodząc na bok. Nie zostawi tego tak. Wie, że Dym sobie nie poradzi. Musi ogarnąć ich dwójkę, bo inaczej nici z czegokolwiek. Cis zostałaby gówno wojowniczką, a jej brat miałby wpierdol nie tylko od niej, ale pewnie jeszcze od Borsuk.
Plomien nir wiedziała czemu, ale... Nie chciała do tego dopuścić. By Dym cierpiał, przez jego charakter. Przynajmniej z czyjejś łapy, zwłaszcza, z tej zastępczyni. Rudy miał swoje wady, więcej niż zalet, ale hej! Zawali ten trening. Na pewno. Przecież on sam został wojownikiem z litości.
Płomień ruszyła ku tej dwójce. Kotka zebrała gratulacje, Dym stał obok i rozglądał się nerwowo.
- P-Płonąca W-Waśń - Mruknął, gdy ją dostrzegł.
- Pomogę Ci wytresować tego dzieciaka. - Oznajmiła na wstępie.
Dym wyglądał na zaskoczonego. Na pewno nie spodziewał się aktu pomocy ze strony jego siostry. ZWŁASZCZA od niej. Przecież ruda dbała jedynie o swój nos, a tu proszę... Zauważyła go. Mimo tego, Dym nie uważał, że sobie nie poradzi. Został wojownikiem, potrafił polować, tropić. Może nie szła mu walka tak dobrze, jak siostrze, jednak to nie koniec świata.
- A-ale ja mogę ją... - Zaczął, jednak Płomień zastrzygła uchem, wchodząc mu w słowo.
- Rób co chcesz, ale walki uczę ja. - Miauknęła.
Cis zauważyła ich. Szylkretka posłała bratu porozumiewawcze spojrzenie. Kiedy kotka podeszła, Płomień machnęła ogonem wesoło.
- Gratulacje - zaczęła. Ledwo jej to słowo przez gardło przeszło.
Aż Dym się obejrzał zszokowany. Nie wiedział, że jego siostra zna takie słowa!
<Cis? Trening czas zacząć! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz