Narzekanie Świetlikowego Skrzydła z każdym mijającym wschodem słońca stawało się jeszcze bardziej drażniąca i zwyczajnie męczące, dlatego też kocur starał się przebywać w legowisku starszyzny jak najmniej, szczególnie, że niebieska kocica praktycznie tylko tam siedziała. Także co raz częściej spacerował w pobliżu obozu mimo trzeszczących stawów, czy też bawił się z wnukami, racząc ich opowieściami jak to mając dziesięć księżyców sam jeden, jedyny pokonał borsuka. Co prawda ów historie były totalnie zmyślone, jednakże widząc radość na mordkach kociaków nie mógł się wręcz oprzeć, by nie opowiadać ich więcej i więcej.
— Witaj Trójeczko, jak tam? — uśmiechnął się, widząc w wejściu młodego medyka. Jego czyste, dokładnie ułożone futro mieniło się w słońcu.
— A dobrze. A tam? Widzę, że masz przyjaciółkę.
— A dobrze. A tam? Widzę, że masz przyjaciółkę.
Kocur skrzywił się lekko na słowa wnuka. Nie bardzo miał się z czego cieszyć, oczywiście, doceniał jakiekolwiek towarzystwo, jednakże nie bardzo uśmiechało mu się wysłuchiwanie całe dnie i noce marudzenia niebieskiej kocicy. Westchnął cicho i korzystając z okazji by chwilę od niej odpocząć - ruszył na spacer z wnukiem.
* * *
Przetrząsnął stos ze zwierzyną w poszukiwaniu kilku ładnych zdobyczy i takie też udało mu się dorwać. Dwie wiewiórki i jedna mysz wisiały w jego pysku, obijając się o klatkę piersiową kocura, który kicał ostrożnie w stronę legowiska medyków. Już z zewnątrz dało się słyszeć odgłosy wydawane przez krzątającego się medyka. Niespodziewanie jedna z czaszek, które wnuk zaczął gromadzić, wyleciała na zewnątrz, mało co nie trafiając kocura w pysk.
— Uważaj trochę! — niezadowolone syknięcie dotarło do jego uszu, gdy wetknął łeb do środka. Rośliny, które zakrywały wejście, opadły na liliowy, podrapany pysk.
— Dzień dobry, Trójeczko — zamruczał z lekkim uśmiechem na pysku, wchodząc do środka, aż końcówka jego ogona nie zniknęła. Kątek oka spojrzał na Deszczową Łapę, który przepraszał płaczliwym głosem swojego mentora, że zrobił taki syf. Cóż, najwidoczniej dlatego czaszka wyleciała na zewnątrz.
Igła omiótł wzrokiem całe pomieszczenie. Na samym końcu, gdzieś pod ścianą leżała zwinięta Słoneczna Myśl, która krzywiła mordkę, gdy pochłaniała porcję jakichś ziół. Raniuszkowy Dziób natomiast zbierała się do wyjścia, poprawiając kilka razy opatrunek na łapie. Skinęła byłemu liderowi głową a ten odwzajemnił gest.
— Pomyślałem, że jesteś głodny i coś chętnie przekąsisz — miauknął spokojnie, zwracając się bezpośrednio do wnuka. Rudy uczeń burknął coś o przyniesieniu świeżego mchu, po czym zmył się pospiesznie z pola widzenia — Swoją drogą, gdzie Miedziana Iskra? Miała do ciebie przyjść rano. Ostatnio skarżyła mi się, że ma dosyć sztywne stawy — mruknął z lekka zaniepokojony. Czy jego ukochana zapomniała, że nie ma już dwudziestu księżyców?
Igła omiótł wzrokiem całe pomieszczenie. Na samym końcu, gdzieś pod ścianą leżała zwinięta Słoneczna Myśl, która krzywiła mordkę, gdy pochłaniała porcję jakichś ziół. Raniuszkowy Dziób natomiast zbierała się do wyjścia, poprawiając kilka razy opatrunek na łapie. Skinęła byłemu liderowi głową a ten odwzajemnił gest.
— Pomyślałem, że jesteś głodny i coś chętnie przekąsisz — miauknął spokojnie, zwracając się bezpośrednio do wnuka. Rudy uczeń burknął coś o przyniesieniu świeżego mchu, po czym zmył się pospiesznie z pola widzenia — Swoją drogą, gdzie Miedziana Iskra? Miała do ciebie przyjść rano. Ostatnio skarżyła mi się, że ma dosyć sztywne stawy — mruknął z lekka zaniepokojony. Czy jego ukochana zapomniała, że nie ma już dwudziestu księżyców?
< Trójko? >
Wyleczeni: Raniuszkowy Dziób, Słoneczna Myśl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz