Wpatrywał się ze zdenerwowaniem w jedną postać. Kukułka spacerowała sobie po szarej drodze, jak gdyby nigdy nic. Wiedział, że coś knuła. Od kiedy dowiedział się, że Zgnilizna została uratowana przez tą samotniczkę, chodził nabuzowany. No bo jak śmiała kraść dziecko, które sama porzuciła? Dobrze pamiętał jej słowa. Miał je wychować lub zabić. Dała mu wybór. Sama natomiast zrzekła się do nich swoich praw. A teraz? Teraz tu była. Jego koniec ogona ruszał się nerwowo na boki. Czyżby jednak zmieniła zdanie? A może ta mała pluskwa coś naopowiadała matce na jego temat? O nie... Nie mogło dojść do najczarniejszego scenariusza. Kłak był jego. Musiał być mu lojalny całym sobą, aby w ostatecznym starciu zabić tą wstrętną i paskudną wywłokę! Wbił pazury głębiej w korę, a z jego gardła wydobyło się warknięcie. Kotka jednak zachowywała się tak, jakby w ogóle go nie dostrzegała. Doskonale wiedział, że prawda była inna. To, że spędzał na tym drzewie większość dnia, nie było tajemnicą dla wprawnego obserwatora. Na dodatek wybrała sobie odpowiedni moment na spacer, ponieważ Nornica wyszła z Pajęczyną na polowanie. A Kłak? Właśnie... Rozejrzał się, ale nie dostrzegł gówniarza. Zaklął. Zeskoczył z drzewa i zawęszył. Na szczęście deszcz ustał, bo inaczej z trudnością wytropiłby kocura. Wyszedł na czarną drogę i rozejrzał się. Żaden potwór nie zakłócał mu obserwacji. Po Kukułce też nie było śladu. Powoli skierował kroki za zapachem syna. Nie rozumiał po co wyszedł. A może to był spisek? Może już Kukułka szepczę mu swoją propagandę? Jeśli tak... To postara się, aby dzieciak zapłacił.
***
Znalazł go. Skryty w krzaku obserwował całą dramatyczną scenę. Zgnilizna wyskoczyła wprost pod nadjeżdżające koła potwora. Głupia. Widać było to odkąd się urodziła. Nic dziwnego, że przez swoją nieuwagę skończyła jak skończyła. Następne uderzenia serca, śledził Kłaka. Musiał zobaczyć jak ta śmierć na niego wpłynie. To były niechciane komplikacje, które mogły zaburzyć jego plan. Jednak kiedy dostrzegł jak kocur atakuję samotników, którzy stanęli mu na drodze, jego pysk sam się wykrzywił w uśmiechu. Ta złość, agresja. To to co chciał z niego wyzwolić. Najwidoczniej nie musiał się starać, ponieważ los sam mu pomógł. Ha! Na dodatek córeczka Kukułki zdechła, więc kocica nie miała już swojego pionka.
Ruszył dalej, przechodząc przez pobojowisko. Świeża krew jeszcze grzała ziemię, mieszając się z kałużami. Ruszył tym tropem, niczym myśliwy za swoją ofiarą. Nie miał pojęcia co teraz zrobi syn. Musiał go chronić przed wpływem Kukułki. Na szczęście okazało się, że ten jak na dobrego kocura przystało, znalazł Nornice i Pajęczynę. Cała trójka wróciła do domu. Mógł więc ze spokojem zająć się innym problemem.
Kukułka.
Stała za nim, lustrując go zimnym wzrokiem. Odwrócił się do niej, szczerząc kły.
- Naprawdę ta twoja zagrywka była poniżej pasa. - zwrócił się w jej stronę.
- Nie tego się spodziewałam. - miauknęła, zachowując czujność. Kto wie czy czarny nie rzuci się na nią? Widać było po całym jego ciele, że wręcz się skręcał, aby zapanować nad swoim morderczym instynktem.
- Ha! Nie spodziewałaś się, że młoda wskoczy pod potwora? Co chciałaś tym ugrać? Co? Chciałaś aby Zgnilizna sprowadziła do ciebie Kłaka, tak? - warknął, wysuwając pazury. - On należy do mnie. Ty go porzuciłaś z dniem narodzin.
- Nie udawaj zatroskanego ojca. Dobrze wiem co robisz.
- Ah tak?
- Tak. I zamierzam cię przed tym powstrzymać. - potwierdziła jego przypuszczenia.
- W takim razie... powodzenia - uśmiechnął się do niej krzywo, po czym wspiął się na płot i zniknął z jej widoku.
Kukułka zastrzygła uchem, słysząc jak ktoś do niej zmierza. Skupiła swój wzrok na znajomym samotniku.
- Już wszystko gotowe. - odezwał się zachrypnięty głos.
Skinęła głową.
- Zobaczymy kto kogo pokona - szepnęła w ciemność, po czym odwróciła się i odbiegła w noc.
Cudownie :')
OdpowiedzUsuń