Kiwnął łebkiem. Spojrzał na boginię.
— T-twoje uszy są jak suche liście. T-takie oklapłe. — wyjąkał.
Pierwszy raz podrywał kogoś innego niż Zimorodek czy Wronka. Barwinkowy Podmuch zrobił zdezorientowaną minę.
— Eee... dzięki? — mruknął czarny. — Ja... ja się będę chyba zbierać.
Kwaśna Łapa spuścił smutno łebek. Zawiódł. Poległ na samym początku misji. Teraz nie będzie mógł spojrzeć w pysk Zimordkowi. Przez niego już nigdy nie będą mieć kociąt.
— P-przepraszam... — wydusił cicho.
— Co? — miauknął zdziwiony Zimorodkowy Blask. — Za co przepraszasz? Spójrz na niego. — wskazał na kotko-kocura. — Twój podryw tak go z walił z łap, że aż musiał się wycofać. Świetna robota, Kwaśna Łapo.
Kocurek uśmiechnął się niepewnie. Czyli jednak nie zawiódł. Berberysowa Gwiazda nie wrzuci go z klifu za bycie nieudacznikiem.
— Co teraz? — zapytał niepewnie.
— Musimy zaczekać. I obserwować kotko-kocura. Wkrótce zatęskni i będzie łasy na więcej podrywu. — wyjaśnił niebieski. — A teraz wyścig! Kto pierwszy do Orlego Drzewa ten ma Kulę Śmierci na własność!
Zimorodkowy Blask ruszył prędko w stronę wyjścia z obozu. Kwaśna Łapa nieco koślawo pobiegł za nim. Nie starał się za bardzo. Wolał, żeby tak potężna broń została w łapach Zimorodkowego Blasku niż w jego. Jeszcze Maślakowy Zagajnik by ją przejęła i wtedy mieliby przechlapane. Unicestwiłaby wszystkie kocury w Klanie Klifu. A Kwaśna Łapa nie był za dobry w udawaniu kotki.
— Pierwszy! — krzyknął zwycięsko Zimorodkowy Blask.
Kwaśna Łapa dobiegł do przyjaciela zdyszany. Oddychając ciężko, usiadł. Zawsze zadziwiała go prędkość Zimorodkowego Blasku. Aż dziwne, że ten nie nazywał się Zimorodkowym Galopem. Choć Kwaśny też nie był pewny czy ptaki potrafią galopować.
— Eee... dzięki? — mruknął czarny. — Ja... ja się będę chyba zbierać.
Kwaśna Łapa spuścił smutno łebek. Zawiódł. Poległ na samym początku misji. Teraz nie będzie mógł spojrzeć w pysk Zimordkowi. Przez niego już nigdy nie będą mieć kociąt.
— P-przepraszam... — wydusił cicho.
— Co? — miauknął zdziwiony Zimorodkowy Blask. — Za co przepraszasz? Spójrz na niego. — wskazał na kotko-kocura. — Twój podryw tak go z walił z łap, że aż musiał się wycofać. Świetna robota, Kwaśna Łapo.
Kocurek uśmiechnął się niepewnie. Czyli jednak nie zawiódł. Berberysowa Gwiazda nie wrzuci go z klifu za bycie nieudacznikiem.
— Co teraz? — zapytał niepewnie.
— Musimy zaczekać. I obserwować kotko-kocura. Wkrótce zatęskni i będzie łasy na więcej podrywu. — wyjaśnił niebieski. — A teraz wyścig! Kto pierwszy do Orlego Drzewa ten ma Kulę Śmierci na własność!
Zimorodkowy Blask ruszył prędko w stronę wyjścia z obozu. Kwaśna Łapa nieco koślawo pobiegł za nim. Nie starał się za bardzo. Wolał, żeby tak potężna broń została w łapach Zimorodkowego Blasku niż w jego. Jeszcze Maślakowy Zagajnik by ją przejęła i wtedy mieliby przechlapane. Unicestwiłaby wszystkie kocury w Klanie Klifu. A Kwaśna Łapa nie był za dobry w udawaniu kotki.
— Pierwszy! — krzyknął zwycięsko Zimorodkowy Blask.
Kwaśna Łapa dobiegł do przyjaciela zdyszany. Oddychając ciężko, usiadł. Zawsze zadziwiała go prędkość Zimorodkowego Blasku. Aż dziwne, że ten nie nazywał się Zimorodkowym Galopem. Choć Kwaśny też nie był pewny czy ptaki potrafią galopować.
— Niedługo będziesz szybszy niż Burzaki. — stwierdził Kwaśna Łapa.
Zimorodek uniósł zaciekawiony ogon.
— Myślisz? Mógłbym być wtedy tajnym szpiegiem w Klanie Burzy. Udawałbym Mokrą Gwiazdę i nikt by się nie zorientował. — miauknął przebiegle.
Kwaśna Łapa przekrzywił łebek, próbując to sobie wyobrazić. Zmrużył ślipia. O teraz faktycznie Zimorodkowy Blask nawet go przypominał.
— Tylko musisz coś zrobić z ogonem.
Niebieski spojrzał na swój ogon.
— Faktycznie. Tylko jak?
Kwaśny znał tylko jeden sposób jak uczynić coś łyse. Bliznę. Wgryzł się w ogon Zimorodka. Wojownik pisnął głośno. Czarny wypluł kawałek sierści niebieskiego.
— Nie wiem czy wyrobię się do zachodu słońca. — wyznał zmartwiony.
<Zimo?>
Zimorodek uniósł zaciekawiony ogon.
— Myślisz? Mógłbym być wtedy tajnym szpiegiem w Klanie Burzy. Udawałbym Mokrą Gwiazdę i nikt by się nie zorientował. — miauknął przebiegle.
Kwaśna Łapa przekrzywił łebek, próbując to sobie wyobrazić. Zmrużył ślipia. O teraz faktycznie Zimorodkowy Blask nawet go przypominał.
— Tylko musisz coś zrobić z ogonem.
Niebieski spojrzał na swój ogon.
— Faktycznie. Tylko jak?
Kwaśny znał tylko jeden sposób jak uczynić coś łyse. Bliznę. Wgryzł się w ogon Zimorodka. Wojownik pisnął głośno. Czarny wypluł kawałek sierści niebieskiego.
— Nie wiem czy wyrobię się do zachodu słońca. — wyznał zmartwiony.
<Zimo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz