Wróbelek pozwolił, by zza jego zaciśniętych powiek popłynęły łzy, natychmiast znikające w burym futrze.
Nie chciał się zastanawiać. Nie chciał analizować, a przede wszystkim nie chciał mieć przed oczami przerażonego pyszczka tamtej kotki.
Wsłuchał się w równy oddech Fasolkowej Łapy. Wdech za wdechem, wspomnienia odpływały w dal, wraz ze spływającymi po jego policzkach łzami. Jego serce zwalniało, wyrównując bieg z walecznym sercem liliowej medyczki.
Mocniej wtulił się w jej futro, modląc się w duchu, żeby zrozumiała. Żeby wiedziała, jak bardzo był jej wdzięczny.
Jakby na potwierdzenie, dotknęła jego barku ogonem.
*teraźniejszość*
Przez ostatnie księżyce zupełnie zaniedbał swoich bliskich. Kłótnia z Maluszkiem i nie znanie własnej wnuczki wujecznej były tego najlepszymi i bardzo bolesnymi przykładami. Dalej nie potrafił sobie wybaczyć tego, że zapomniał o rodzinie. Tak bardzo zakochał się w swoim bólu…
Pokręcił łbem, jakby chcąc strząsnąć z niego przykre myśli.
Miał sporo do nadrobienia.
Szedł właśnie do legowiska medyków. Od tamtego wieczoru niemal nie zamienili ze sobą słowa. Brakowało mu spędzania z nią czasu. Tak po prostu. Uwielbiał z nią rozmawiać, czasem się drocząc, lubił słuchać jej opowieści o treningu i narzekań na mentora. Uśmiechnął się na wspomnienie uroczych epitetów, które usłyszał kiedyś przechodząc przed legowiskiem podczas ich kłótni.
I przede wszystkim, był jej niezwykle wdzięczny. Za jej hart ducha. I za tamten wieczór.
- Fasolkowa Łapo? - miauknął, podchodząc do wejścia. Przypomniał sobie, kiedy ostatnio tu zaglądał. Dokładnie wtedy, gdy odszedł Krecia Norka. Zdawało mu się, jakby od tego czasu minęły całe wieki…
- Fasolko? Jesteś?
Odpowiedział mu jakiś ruch w głębi legowiska i niezadowolone burknięcie medyka. W końcu w wejściu pojawiła się jego uczennica.
- O, Wróbelek! - Uśmiechnęła się do niego. - Coś się stało?
Zdecydowanie za rzadko u niej bywał.
- Nie, na całe szczęście nie. - Odwzajemnił gest. - Po prostu pomyślałem, że może przyda ci się pomoc. W zbieraniu ziół albo czymś takim. Od biedy mech też mogę wam wymienić - zażartował, choć w głębi serca miał nadzieję, że jednak nie będzie musiał. - No nie daj się prosić! - Uśmiechnął się szerzej.
- Czyli jednak coś się stało! - Zaśmiała się. - Wężowy Wrzask znowu kazała ci zajmować się dziećmi?
Kocurek aż zadrżał na tę myśl.
- Nie, nie, Gwiezdni brońcie. Po prostu próbuję być miły.
Ledwo dostrzegalny grymas przebiegł przez jej pyszczek. Zanim zdążył zapytać, o co chodzi, odpowiedziała.
<Fasolko? Pakt Fasolkov-Wurblov? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz