dawno dawno temu za miodowymi rzekami
Kocury ruszyły przed siebie, nawzajem się wymijając. Futro Barwinka przyjemnie mierzwił wiatr sprawiając, iż czarny dostawał zastrzyku energii. Mknął przed siebie w najlepsze,nie patrząc na nic. Czy płoszy komuś zwierzynę, albo brudzi sobie łapy. Po prostu cieszył się chwilą beztroski. Zaczynał powoli dostrzegać koniec lasu, więc przyspieszył. Jego mięśnie przyjemnie wibrowały, kiedy uderzał rytmicznie łapami o podłoże.
Do czasu gdy nie zawadził o gałąź przywracając się na zbity pysk. Jego ciało zostało odrzucone na parę długości zająca, obijając się po drodze o wystające gałązki i korzenie drzew. Łabędzi Plusk zatrzymał się gwałtownie, od razu zmieniając kierunek na ten ku czarnemu. Barwinek z kolei leżał sobie zakopany wręcz pod liśćmi oraz mchem dysząc cicho oraz narzekając na ból.
- W-wszystko w-w p-porządk-ku? - Zapytał point.
Młodszy machnął ogonem, próbując wstać. Najpierw przednimi łapami zrzucił z siebie leśną ściółkę, by po paru sekundach dźwignąć tyłek.
- Nieeeee - stęknął czując ból w żuchwie.
Nieźle zarył o ziemię, jednak nie wydawało mu się by ucierpiał poważniej niż kilka obtarć. Wstał narzekając jaki to świat jest niesprawiedliwy, próbując rozchodzić ból.
- M-może p-pójdziemy d-do medyka? - Zaproponował.
Barwinek nie był co do tego przekonany. Dokładniej mówiąc, sądził że wszystko jest okej. Był przecież ekspertem od własnego ciała, prawda?
- Nie sądzę, żeby to było potrzebne - odparł przyjacielowi.
Ruszył przed siebie, jednak po paru krokach, które point obserwował z boku, poczuł nasilający się ból. Może te otarcia były nieco poważniejsze, niż sądził?
- No dooobra - mruknął, odwracając się do kumpla. - Pójdziesz ze mną? Tylko nie mów mu, że się wywaliłem! Powiedzmy mu, iż to od walki! Tak, poprzesz mnie, prawda Łabędzi Plusku?
Kocur przewrócił oczami, kroki kierując do obozu. Ich wyścig zakończył się, o dziwo nie zgubieniem się czarnego, a jego szkodą. No cóż, gwiezdni widocznie wolą kiedy siedzi w obozie.
Sokole Skrzydło położył mu papki na obtarcia i wyciągnął kilka większych drzazg. Czarny po tym wszystkim mógł w końcu wyjść. Ściemniało się, dlatego Barwinek szukał od razu Łabąda w legowisku wojowników. Wszedł do środka, rozglądając się za jasno-ciemnym futrem starszego. Dostrzegł je, spokojnie leżące zwinięte w kłębek. Położył się więc niedaleko przyjaciela, samemu zasypiając.
*i tu czasy teraźniejsze*
Wieść o walce w Klanie Wilka rozeszła się po klanach. Byli wśród jego bandy również wojownicy z Klanu Klifu, co poruszyło niektóre koty. Barwinkowi to akurat zwisało i powiewało, bo z nikim nie miał nawet styczności. No cóż, taki los czarnej owcy klanu.
Minęło od jej czasu już parę wschodów słońca, życie klanowe wróciło do normy. Barwinkowy Podmuch jak zwykle był w swoim świecie, rozciągając się przed stosem ze zwierzyną. Dzisiejszy dzień był chłodny i deszczowy. Trawa zmoczona po nocnym deszczu kleiła się do łap, podobnie jak błoto. Obrzydlistwo, jednak o dziwo, nie przeszkadzało to zbyt czarnemu.
Ruszył przed siebie mając w planach dołączyć się na gapę do jakiegoś patrolu, kiedy dostrzegł swojego przyjaciela. Ogarnięty prawdziwym szczęściem na jego widok ruszył żwawym krokiem ku pointowi.
- Łabędzi Plusku! - Miauknął głośno i wesoło, by zwrócić na siebie uwagę niebieskich oczu.
Kocur zastrzygł uchem, odwracając ku niemu głowę. Chyba wybierał się poza obóz, ale czarny nie myślał o tym. Po prostu podbiegł i wtulił się w mięciutkie futerko byłego mentora. Lubił przytulanie, jednak nikt o tym nie wiedział.
- Cześć! - Przywitał się beztrosko, ocierając się o kocura na przywitanie. - Idziesz może na patrol? Albo na spacer? A chcesz mnie wziąć z sobą? Jestem najlepszym towarzystwem!
<Łabądku? aa wybacz, że tak krótko >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz