Wpatrywał się we Wróblowe Serce z nieznaną dotąd złością, którą chyba można było przypisać powoli nienawiści. Mała Łapa był tym zwyczajnie zmęczony, miał dosyć całej tej chorej sytuacji. Nie miał ochoty całe życie słuchać "Bo Wilcze Serce". Ojca nie było na ziemi, był teraz jakimś niematerialnym cholerstwem, które zamiast dać mu spokój i tak próbowało umoralniać. Czarny kocurek uderzył ogonem o ziemię, demonstrując swój gniew. Zęby miał odsłonięte, jakby był gotów do ataku, jednak nie miał zamiaru krzywdzić swojego burego brata. Śnieżka niespokojnie przydeptywała z łapy na łapę, nie potrafiąc słuchać awantury między rodzeństwem. Syn Wilczego nie miał jednak zamiaru ustąpić.
— Jesteś wilkiem i masz się jak wilk zachowywać! Pogódź się z tym! — ton jakim mówił Wróblowe Serce ani odrobinę nie przypominał tego ciapowatego kocurka, który wszędzie niósł radość i szczęście. Teraz widział w nim wojownika, którego psychika została poszarpana przez wojnę i straty, jakich doznał w całym swoim życiu. Uśmiech schował się gdzieś głęboko pod płaszczykiem frustracji, widział w jego oczach wątpliwość. Jakby bury sam podważał swój dotychczasowy obraz ojca, jaki wykreował w swojej głowie przez te wszystkie księżyce.
Mała Łapa oddychał ciężko, niczym po długim, wyczerpującym biegu. Serce łomotało mu mu w klatce piersiowej, sprawiając wrażenie, jakby było ptakiem uwięzionym w klatce, z której próbuje desperacko się wydostać. Słyszał szumiącą mu w uszach krew.
— A może ja nie zamierzam być tym cholernym wilkiem, co?! — wrzasnął wściekle. Nie myślał. Działał pod wpływem impulsu. Dopiero gdy nastała przeraźliwa cisza zrozumiał sens swych słów. Czuł się jakby sam sobie napluł w mordę, nie przyznał się jednak do błędu, twardo stojąc przy swoim. Bicie serca ucznia było jeszcze szybsze. Obserwował jak Wróblowe Serce na sztywnych łapach podchodzi w jego stronę, marszcząc wściekle nos. To nie był brat którego znał. Zamiast burej kulki słodyczy miał przed sobą zmęczoną i wściekłą kupę futra. Zdusił strach w zarodku ani myśląc, żeby jakkolwiek drgnąć. Miał wrażenie, że zaraz rzuci się na niego, albo wykrzyczy jak wielkim jest gównem ale... nic takiego się nie stało. Wściekłość zniknęła w zaledwie jednej chwili zaś jej miejsce zajęło... rozczarowanie. Mały nie zdawał sobie sprawy, że to właśnie ono podziała na niego ostrzej niż gniew. Mimowolnie odwrócił wzrok.
— Zawiodłem się na tobie, Mała Łapo — miauknął kocur zmęczonym, z lekka zachrypniętym głosem. Czarnuch odwrócił się do niego tyłem, odchodząc w stronę legowiska uczniów. Przełknął zaległą gulę w gardle, próbując się nie odwrócić, przegrał jednak. Potrzeba spojrzenia ostatni raz na brata była zbyt silna. Zaraz jednak przybrał niezadowolony wyraz mordki.
— Zostawcie wy mnie wszyscy — warknął, znikając z pola widzenia gapiów.
Myślał, że to koniec, że rodzinka da mu spokój, jednak mylił się i to bardzo. Gdzieś późnym wieczorem, gdy księżyc znajdował się w samym centrum nieboskłonu Mały poczuł jak coś łapie go za kark. Stęknął głucho wiercąc się. Bolało jak cholera. Zaraz jednak spotkał się z twardą ziemią, a gdy podniósł wzrok, dostrzegł ostro wpienioną Borsuk.
— Macie się gnoje dogadać i nic mnie nie obchodzi jak to zrobicie — syknęła kocica. Jej postawa mówiła jasno, że lepiej nie podskakiwał. Zaspany uczeń przysiadł na tylnych łapach, otrzepując się z kurzu.
< Wurbel? >
No tak xDDD
OdpowiedzUsuńBorsuk najlepszy mediator. Nawet jak będzie trzeba to do dupy nakopie XD
Usuń