- Nie, skarbie. Najpierw musisz nauczyć się polować, zanim przejdziemy do walki. - miauknęła spokojnie mentora. Liczyła, że Cicha jej posłucha i puści łapę, ale ona dalej uparcie trzymała. Rzuciła Szyszce ostre spojrzenie, jakby próbowała jej powiedzieć, że nie chce już dłużej czekać i chce nauczyć się bić. - Jak nauczysz się polować, masz otwartą drogę do wielu innych czynności, gdyż wyćwiczysz wtedy nie tylko ruchy, ale również działanie pełne cierpliwości. Natomiast walka ma wielu ruchów, które trzeba z uporem powtarzać. To nie jest takie hop siup. Podstawy, ataki, uniki. Zanim zostaniesz wojowniczką, czeka cię jeszcze sporo pracy, ale to się opłaci.
Cicha, gdyby mogła odpowiedzieć, pewnie by się z nią nie zgodziła. Wyczytała to z jej ślepi. Szyszka westchnęła cicho. Uczennica musiała przestrzegać wyznaczonego przez nią planu nauki. Jeśli cokolwiek w nim zmienią, ciężko będzie do tego równie skutecznie wrócić, zwłaszcza, gdy już zaczęły.
Zamiast zrzucić ją tak jak wcześniej, Szyszka schowała pazury i wykonała błyskawiczny ruch, przyciskając uczennicę do ziemi. Cicha wiła się, próbując się wyrwać z ucisku. Na próżno. Czarnulka ją dobrze trzymała. Uniosła brzuch, by młoda nie mogła jej kopnąć, chociaż Cicha jeszcze nie wiedziała, że właśnie taki ruch powinna zrobić. Nie miała w sztuce walki doświadczenia.
- Już byś nie żyła, gdybym była twoim przeciwnikiem. Musisz zachować czujność. W sytuacji przyciśnięcia do ziemi musisz albo kopnąć w brzuch, albo uderzyć w inne wrażliwe miejsce. Korzystając z nieuwagi, szybko się wyrywasz i atakujesz, najlepiej skokiem z zaskoczenia na grzbiet. - miauknęła Szyszka. Lekko się uśmiechnęła, puszczając Cichą, która szybko podniosła się znowu na równe łapki. - A teraz wracajmy do obozu. Jutro kolejna lekcja polowania. Nie rób takiej miny, im szybciej się tego nauczysz, tym szybciej przystąpimy do walki. Nauczę cię tego tak dobrze, że nikt nie będzie w stanie z tobą wygrać!
Liczyła, że po tych słowach córka Leszczyny bardziej się przyłoży do szkolenia.
Pełna nadziei skierowała się z uczennicą u boku, prosto do obozu lisiaków.
***
Przez najbliższe kilka dni, Szyszka z uporem uczyła Cichą podstaw polowania. Szylkretka co jakiś czas chciała uczyć się walczyć, ale mentorka uciszała ją błyskawicznie, zadając różne ćwiczenia na węch, orientacje w terenie, z teorii, lub prosząc by coś upolowała. Chciała mieć pewność, że koteczka czegoś się uczy. Szyszka uważnie ją obserwowała za każdym razem. Delikatnie wypominała błędy oraz chwaliła każdy sukces. I wreszcie nadszedł moment testu.
- Jeśli uda ci się upolować jakąś zwierzynę, przejdziemy do nauki walki. Postaraj się. - miauknęła Szyszka, z uśmiechem na czarnym pysku. Położyła ogon na ramieniu swojej uczennicy. Odkąd Czermień został zdegradowany do stanowiska ucznia, martwiła się, że coś może jej zrobić. Naprawdę chciała ją już nauczyć czegoś, żeby mogła w razie konieczności się obronić.
Poczuła pragnienie, ale je zignorowała. Trenowanie Cichej sprawiało jej ogromną satysfakcję oraz przyjemność. Czując na sobie wzrok koteczki, poruszyła wąsami. Zabrała ogon, wskazując na pobliską kępę trawy, skąd czuła wyraźny zapach wiewiórki.
<Cicha? Upolujesz coś? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz