— Och? A czy nie jesteś uczniem? Na pewno jest coś innego, co możesz robić zamiast zabawy ze mną… — miauknął z dozą niepewności, uciekając na chwilę wzrokiem na bok.
— Głuptasie! Chyba należy mi się odpoczynek po treningu, co? Wolę spędzić ten czas z kimś aniżeli siedzieć jak jakiś włóczęga w swoim legowisku.
W odpowiedzi Świerszczyk rozpromienił się.
— Okej! Ale najpierw powiedz mi o co chodzi ze sprzątaniem. Czemu dziadzio sam tego nie zrobi?
— Śpiewający Wiesiołek wyjaśnił mi, że z szacunku dla starszych, którzy od dawien dawna służyli w naszym klanie, powinniśmy o nich dbać. No i są starzy, więc trudniej im się poruszać — wyjaśniła. — Kiepska sprawa trochę, wiesz, bycie zniedołężniałym. Z drugiej strony chciałabym żyć jak najdłużej…
— Ja to bym chciał umrzeć jako wojownik w walce dla Klanu Burzy. To byłoby coś, nie? Wszyscy by mnie chwalili i pamiętali!
— Pfft! Ledwo co pozbyłeś się mleka z wąsów, a już myślisz o śmierci? Tak ci spieszno na drugą stronę? — zaśmiała się Burzowa Łapa.
Syn Orlikowego Szeptu zawtórował jej. Rzeczywiście był kocięciem, do tego czteroksiężycowym. Mimo to nie mógł powstrzymać się od uciekania w świat wyobraźni i przeżywania swojego wojowniczego życia. Od zawsze kończyło się ono heroizmem ze strony Świerszczyka — a to ratował swoją siostrę, przyjmując na siebie cios, a to zginął wraz z pokonanym przez siebie wrogiem… Myśl o byciu starszym i nie w pełni sił była dla niego przerażająca. Starał się więc nad tym nie dumać, rozpraszając się właśnie poprzez rozpatrywanie wielu scenariuszy jego przyszłości.
— Czego się już nauczyłaś? Mogłabyś mi pokazać, co umiesz? — zaproponował kocur o białym futrze.
< Burzowa Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz