Zostali przyłapani na gorącym uczynku! Czarna koleżanka Kaczorka, uczennica medyka, Mglista Łapa, zauważyła, jak ona wraz z bratem biegali sobie po legowisku medyków. Miało ono idealny kształt do urządzenia naprawdę wspaniałego wyścigu. A że zioła i inne takie leżały na torze ich poruszania się, to już nie sprawa kociąt. Ważniejsze było bieganie, korzystanie z tej wspaniałej okazji, ponowna ucieczka ze żłobka. Nielegalna, bez żadnych świadków. Takie wyprawy na eksplorowanie obozu to prawdziwa gratka i wspomnienie na przyszłość.
Mglista Łapa czekała na uzasadnienie ich czynu. Malinka od razu wyczuła zawiść, skierowaną w ich stronę. Dlaczego? Mogła poniekąd zrozumieć Kaczorka, rudy często spędzał czas z czarną, a Klan Nocy nie przepadał za dwiema, karłowatymi torpedami. Tylko... Uczennica od razu patrzyła na nią nieprzyjemnym wzrokiem. Bardzo podobnie jak wściekła Brzoskwiniowa Bryza.
Malince to się nie spodobało, za nic w świecie.
- Nie na nas! Mamy małe uszka i pozbawisz nas słuchu! - miauknęła bardzo głośno szylkretka, dając upust złość. Skoro czarna może bezpodstawnie się drzeć, to również i kocię ma do tego prawo.
- A ty już możesz na mnie krzyczeć? - zapytała się czarna z błyskiem niezadowolenia w oczach.
- Tak, bo... Jestem małą, uroczą kotką, z dużą ilością przywilejów! I jestem chaosem z moim bratem, prawda Kaczorku? - Malinka spojrzała pewnie na rudego brata, który wyglądał na nieco przymulonego tą sytuacją.
- Prawda - potwierdził słowa siostry.
- Widzisz? Mamy dodatkowe przywileje, ha! - powiedziała Malinka. - Poza tym... Znamy się na ziołach jak mało kto.
- Naprawdę? - Mglista Łapa podniosła jedną z brwi do góry. - Wy? Od kiedy? - zaśmiała się.
- Od dawna!
- W takim razie... - Czarna wzięła jedno z ziół, z wielkiego stosu pomieszanych ze sobą roślin. - Co to jest i do czego służy?
Malinka podeszła do zielonego liścia i powąchała go. Nie znała żadnego zioła. Pamiętała tylko, że czasami Jesiotr przynosił coś dla mamy w ramach prezentu i mówił, że zapach rośliny podkreśli jej urodę. Szylkretka myślała, intensywnie, skupiając wszystkie myśli wokoło zielonej rzeczy. Musiała coś rzec, aby niemiła kotka zostawiła i ją, i Kaczorka. Inaczej naskarży mamie, chociaż znając życie, ona i tak w jakiś sposób się dowie o kolejnym wybryku córki i karłowatego syna.
- To jest... Zielonek. Często daje się go karmicielkom, by ich... Mleko smakowało fajnie iiiii.... Iiiii... Futro błyszczało - powiedziała, uśmiechając się. - Ha, mówiłam, że znamy się na roślinach.
Mglista Łapa pacnęła lekko szylkretkę w nos.
- Otóż nie. To jest mięta i służy do zupełnie czego innego. Daję wam dziesięć sekund na opuszczenie legowiska. Raz.... - miauczała czarna.
Nie, tak się nie mogło to zakończyć! Nie po to biegała jak szalona po kąciku medyka, aby teraz dać się z niego tak łatwo wygonić!
- Nie wyjdziemy stąd. Mój brat i ja się źle czujemy. Bardzo, bardzo źle. Szukaliśmy zioła na ból głowy. - Malinka rzuciła jednoznaczne spojrzenie bratu.
- Tak, bardzo bolą nas głowy. Biegaliśmy, bo nie mogliśmy wytrzymać z bólu - potwierdził Kaczorek.
- Nie możesz nas wygonić, jesteśmy chorzy - miauknęła szylkretka. Teraz Mglista Łapa nie pozbędzie się ich do wieczora.
Mglista Łapa czekała na uzasadnienie ich czynu. Malinka od razu wyczuła zawiść, skierowaną w ich stronę. Dlaczego? Mogła poniekąd zrozumieć Kaczorka, rudy często spędzał czas z czarną, a Klan Nocy nie przepadał za dwiema, karłowatymi torpedami. Tylko... Uczennica od razu patrzyła na nią nieprzyjemnym wzrokiem. Bardzo podobnie jak wściekła Brzoskwiniowa Bryza.
Malince to się nie spodobało, za nic w świecie.
- Nie na nas! Mamy małe uszka i pozbawisz nas słuchu! - miauknęła bardzo głośno szylkretka, dając upust złość. Skoro czarna może bezpodstawnie się drzeć, to również i kocię ma do tego prawo.
- A ty już możesz na mnie krzyczeć? - zapytała się czarna z błyskiem niezadowolenia w oczach.
- Tak, bo... Jestem małą, uroczą kotką, z dużą ilością przywilejów! I jestem chaosem z moim bratem, prawda Kaczorku? - Malinka spojrzała pewnie na rudego brata, który wyglądał na nieco przymulonego tą sytuacją.
- Prawda - potwierdził słowa siostry.
- Widzisz? Mamy dodatkowe przywileje, ha! - powiedziała Malinka. - Poza tym... Znamy się na ziołach jak mało kto.
- Naprawdę? - Mglista Łapa podniosła jedną z brwi do góry. - Wy? Od kiedy? - zaśmiała się.
- Od dawna!
- W takim razie... - Czarna wzięła jedno z ziół, z wielkiego stosu pomieszanych ze sobą roślin. - Co to jest i do czego służy?
Malinka podeszła do zielonego liścia i powąchała go. Nie znała żadnego zioła. Pamiętała tylko, że czasami Jesiotr przynosił coś dla mamy w ramach prezentu i mówił, że zapach rośliny podkreśli jej urodę. Szylkretka myślała, intensywnie, skupiając wszystkie myśli wokoło zielonej rzeczy. Musiała coś rzec, aby niemiła kotka zostawiła i ją, i Kaczorka. Inaczej naskarży mamie, chociaż znając życie, ona i tak w jakiś sposób się dowie o kolejnym wybryku córki i karłowatego syna.
- To jest... Zielonek. Często daje się go karmicielkom, by ich... Mleko smakowało fajnie iiiii.... Iiiii... Futro błyszczało - powiedziała, uśmiechając się. - Ha, mówiłam, że znamy się na roślinach.
Mglista Łapa pacnęła lekko szylkretkę w nos.
- Otóż nie. To jest mięta i służy do zupełnie czego innego. Daję wam dziesięć sekund na opuszczenie legowiska. Raz.... - miauczała czarna.
Nie, tak się nie mogło to zakończyć! Nie po to biegała jak szalona po kąciku medyka, aby teraz dać się z niego tak łatwo wygonić!
- Nie wyjdziemy stąd. Mój brat i ja się źle czujemy. Bardzo, bardzo źle. Szukaliśmy zioła na ból głowy. - Malinka rzuciła jednoznaczne spojrzenie bratu.
- Tak, bardzo bolą nas głowy. Biegaliśmy, bo nie mogliśmy wytrzymać z bólu - potwierdził Kaczorek.
- Nie możesz nas wygonić, jesteśmy chorzy - miauknęła szylkretka. Teraz Mglista Łapa nie pozbędzie się ich do wieczora.
<Mglista Łapo?>
Kocham <3
OdpowiedzUsuńAaaa co ja mam z nimi zrobić xD
OdpowiedzUsuń