- To niesplafidlife! - fuknął kocurek, tupiąc łapką.
Przecież nie wybrali się na to całe Zgromadzenie! Kaczorek naprawdę nie rozumiał, czemu rzeka była aż tak bardzo im zakazana. Mama mówiła nie raz, że Klan Nocy specjalizuje się w pływaniu. Dorośli byli naprawdę dziwni. Kociak nigdy nie zamierzał być równie sztywny. Jego rodzice nie rozumieli kompletnie dobrej zabawy! Maluch zrobił obrażoną minę. Nie chcieli przecież zasmucić mamusi i tatusia. Nie chciał mieć kary! Nie i już!
Kaczorek wraz z Malinką, oddalili się trochę, od poganiającego ich do pracy wojownika. Wzrok rudego kocurka prześlizgnął się przez całą kociarnię, w poszukiwaniu najmniejszej kryjówki, w której będą mogli poczekać, aż złość przejdzie rodzicom i ich przeproszą. Zamiast jednak dobrej miejscówki, napotkał zadowolone spojrzenie Jesiotra. Siedział obok Brzoskwiniowej Bryzy, która zajęła się rozmową ze swoim partnerem. Kaczorek wystawił język, odpowiadając tym nie lubianemu bratu. Teraz będzie tylko bardziej się nabijał. Byłoby lepiej, gdyby najmłodszy z ich miotu, skończył jak braciszek wróbelka z opowieści taty. Kaczorek nie wymówił jednak tego na głos. Może w ten sposób się spełni.
Przecież nie wybrali się na to całe Zgromadzenie! Kaczorek naprawdę nie rozumiał, czemu rzeka była aż tak bardzo im zakazana. Mama mówiła nie raz, że Klan Nocy specjalizuje się w pływaniu. Dorośli byli naprawdę dziwni. Kociak nigdy nie zamierzał być równie sztywny. Jego rodzice nie rozumieli kompletnie dobrej zabawy! Maluch zrobił obrażoną minę. Nie chcieli przecież zasmucić mamusi i tatusia. Nie chciał mieć kary! Nie i już!
Kaczorek wraz z Malinką, oddalili się trochę, od poganiającego ich do pracy wojownika. Wzrok rudego kocurka prześlizgnął się przez całą kociarnię, w poszukiwaniu najmniejszej kryjówki, w której będą mogli poczekać, aż złość przejdzie rodzicom i ich przeproszą. Zamiast jednak dobrej miejscówki, napotkał zadowolone spojrzenie Jesiotra. Siedział obok Brzoskwiniowej Bryzy, która zajęła się rozmową ze swoim partnerem. Kaczorek wystawił język, odpowiadając tym nie lubianemu bratu. Teraz będzie tylko bardziej się nabijał. Byłoby lepiej, gdyby najmłodszy z ich miotu, skończył jak braciszek wróbelka z opowieści taty. Kaczorek nie wymówił jednak tego na głos. Może w ten sposób się spełni.
- I co nalobiles? - mruknęła Malinka, zatrzymując się w kącie i spoglądając oskarżycielsko na brata. - Moglismy od lasu isc na Sglomadsenie.
- Mose jesce tlwa? - przekrzywił łebek. Kaczorek zmarszczył nosek niezadowolony, że siostra próbuje zwalić całą winę na niego. Wspólna przygoda najpierw w legowisku medyka, na zjadaniu ziółek, potem pozostawienie niespodzianki zastępcy, a na samym końcu ich prawie chodzenie po wodzie, były przecież warte każdych konsekwencji!
- Mose. Ale nam nie posfola wyjsc se slobka. - zauważyła sprytnie jego siostrzyczka.
Kaczorek uderzył łapką o ziemię, w akcje kolejnego niezadowolenia. Mieli jeszcze tak wiele do zobaczenia! Może nawet pewnego dnia wybiorą się poza obóz?
- A pomysl se kiefys tak beda nam loskasywac mentoly. - mruknął Kaczorek. Nie spieszyło mu się do bycia uczniem. Będzie miał wtedy mniej swobody. Nie chciał też pełnić żadnych obowiązków, wolał robić to na co ma akurat ochotę.
- Ofyda. - skwitowała Malinka. - Lobimy plotest, Kacolek!
Rudzielec pokiwał energicznie łebkiem. Tak, zrobią protest! Kocurek położył się na grzbiecie, ze znudzeniem spoglądając na sufit żłobka. Jego siostrzyczka zrobiła to samo. Będą tak leżeć, leżeć i leżeć...
- Snudsilem sie. - po kilku uderzeniach serca miauknął rudy maluch. Malinka wywróciła ślepkami, ale nic nie odpowiedziała.
Kaczorek podniósł się znowu na równe łapki. Rodzice przyglądali im się czujnie, jakby spodziewając się, że ich latorośle, lada chwila wymyślą coś głupiego. Wnuk Oblodzonej Sadzawki odwrócił szybko pyszczek. Pochylił się, żeby szepnął do Malinki.
- Mam pomysla! Upolujemy sofe! - miauknął kocurek, z psotnymi iskierkami w oczach. - Ftedy mamie i tacie nie bedsie smutno, bo psyniesiemy im plesent!
Na pewno się uda! Upolują to dziwne stworzenie, którego nawet nie znał i przyniosą rodzicom. Wtedy ci na pewno będą z nich dumni i pozwolą na harce swojemu energicznemu potomstwu. Było mu przykro, że mógł martwić rodziców i zamierzał to naprawić w kaczorkowym stylu.
Nie oczekiwał na odpowiedz Malinki. Ruszył przez żłobek, aż do swoich zabawek. Uważnie je obejrzał. Patyki były całkowicie obgryzione, kamienie porozrzucane, natomiast szyszki zdeptane. Westchnął. Ich zabawy były ostre, zwłaszcza, gdy rzucali nimi w inne kociaki, ale nie sądził, że zabawki są w takim stanie. Musiał mieć koniecznie nowe! Będzie musiał poszukać w obozie jakiś ładnych cudów natury.
- Mose pospsatamy? - zaproponował kocurek, szurając łapką po ziemi. - No wies... slobek.
Malinka potwierdziła skinieniem głowy. Zebrali zniszczone zabawki przy wyjściu z kociarni, by je następnie pozakopywać. Będąc kociakami nie wiedzieli, co więcej mogą zrobić. Kaczorek podbiegł do jednego z mchów i pociągnął za jego jeden koniec.
- O fujka, cieski! - miauknął do siostry. Noskiem próbował go popchnąć, ale ten ani drgnął! Postanowili więc go zwinąć z siostrzyczką. Kaczorek uznał, że teraz jest już czysto. A to znaczyło, że mogli wrócić do poszukiwania przygód!
Rudy kocurek skoczył na siostrę. Tarzając się z nią w chmarze kurzu, śmiał się wesoło, pacając ją łapką z zadowoleniem. Malinka odpowiadała niewinnymi ugryzieniami. Ich zabawa skończyła się szybko, gdyż Kaczorkowi wpadła pewna myśl do głowy. Przycisnął siostrę do ziemi.
- Mali, ale jak mamy slapac ta fofe? Nie umiemy polofac! - miauknął ze zmartwieniem maluszek. O nie, teraz ich wielki prezent okaże się tylko marzeniem? Kocurek zszedł z siostry. Jego ślepka na chwilę zatrzymały się na rodzinnym posłaniu oraz bliskich kotach, zanim uśmiechnął się szeroko.
- Tata nas naucy, jest wofownikiem! - miauknął syn Jesionowego Wichru.
Malinka pierwsza rzuciła się w stronę rodziciela, dalej leżącego blisko mamy. Usiadła mu koło łapek, natomiast jej braciszek wskoczył wojownikowi na grzbiet. Łapki umościł na głowie czekoladowego.
- Tato, pospsontalismy. - ogłosił uroczyście kocurek. - Naucys nas polofac? Plose, plose, plose!
- Plosimyyyyy!
- Chcemy to umiec, a ty umies! - wyjaśnił Kaczorek, trochę naciągając prawdę, czemu im ta lekcja jest wyjątkowo potrzebna. Zawsze jednak nowa umiejętność była czymś ciekawym i cenionym, więc karzełek z przyjemnością ją pozna. Zrobił słodkie oczka, wierząc, że tatuś się zgodzi. W końcu nie musieli wychodzić ze żłobka, więc będą ich mieli na oku. To chyba było dość przekonujące?
- Ploooosimyyyy!
<Jesionowy Wichrze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz