Złapanie ogona mamy okazało się także nie lada wyzwaniem. Poruszał się kusząco, wręcz zapraszając, by wgryźć w niego małe kiełki. Jakoś jednak nie potrafił zrobić tego bez podekscytowanego krzyku. Niezła zabawa! Malince również nie szło zbyt dobrze, co tylko sprawiło, że jeszcze bardziej utwierdził się w tym, że musieli się bardziej postarać, jeśli chcieli nauczyć się polować i złapać sowę.
- Jeszcze raz - powiedział tata, kiedy kociaki czekały na dalsze instrukcję i uwagi. - I pamiętajcie. Wolno i cicho. Mama nie może was usłyszeć, jasne?
Kaczorek energicznie pokiwał łebkiem. Spojrzał na siostrzyczkę, która również wydawała się pewna, że im się uda. Może zastosują technikę z zaskoczenia? Albo odwrócą uwagę mamy, by następnie na nią skoczyć? Wnuk Kaczego Pląsu zmrużył ślepka w zamyśleniu. Malinka nie potrzebowała tej chwili, na zebranie myśli, otóż ruszyła od razu do przodu. Jej łapki poruszały się zbyt szybko, zbyt głośno. Kaczorek obserwował chwilę siostrzyczkę, która wskoczyła na ogon mamy, pozostając jednak wykrytą. Brzoskwiniowa Bryza udzieliła jej jakiejś uwagi, ale tego już nie dosłyszał, ruszając zaraz za siostrzyczką i wskakując mamie na głowę. Ześlizgnął się na ziemię od razu.
- Prawie, skarbie.
Fuknął pod noskiem. Spiorunował wzrokiem siostrzyczkę. Gdyby nie działała tak niecierpliwie, może by im się udało! Kocurek wrócił na "linię startu", wraz z młodszą o kilka uderzeń serca koteczką. Przekrzywił łebek, zastanawiając się, co mogliby zrobić, by wygrać.
- Splubujmy sie poklasc s dfuch stlon. - zaproponował maluch.
Nie mieli nic do stracenia. Malinka zdawała się podzielać jego zdanie, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie, gdy ruszyła z jednej strony, on z drugiej. Starał się robić tak, jak pokazał tata. Cichutko się skradać, z ogonkiem opuszczonym i nie szurać brzuchem po ziemi. Łapa za łapą. Niezbyt wolno, ale bez pośpiechu. Malinka miała zaatakować z lewej, on z prawej. Tak się złożyło, że mu przypadł ogon, ona natomiast pozostała pod czujnym okiem Brzoskwiniowej Bryzy, chociaż oboje o tym nie wiedzieli. Nie zwracali uwagi na otoczenie i cud, że sobie nic nie zrobili, potykając się o leżące w różnych kociakowe zabawki. Wreszcie dotarł do ogona mamy. Wskoczył na niego, wbijając ząbki i gniotąc łapkami. Malinka dołączyła do braciszka i oboje mogli cieszyć się nową zabawą, zapominając, że powinni wrócić po pochwałę.
Reszta dnia upłynęła Kaczorkowi i Malince na... spaniu. Oboje byli tak zmęczeni sprzątaniem żłobka, a potem jeszcze uczeniem się polowania, że od razu zmorzył ich sen. Do tego musieli odespać Zgromadzenie. Rudy kocurek wtulił się w ciepłą sierść mamy, odpływając do krainy snów, z której został wyrwany dopiero wraz z powoli zachodzącym słońcem. Ziewnął przeciągle, odsłaniając różowy języczek, zanim podniósł się na równe łapki. Uderzył mocno łapką Malinkę, która syknęła na powitanie, zanim również podniosła się do siadu. Brzoskwiniowa Bryza szykowała trójkę pozostałych kociaków do snu. Jesiotr spał zwinięty w kłębek, natomiast mama kończyła pielęgnację Zarazy. Kaczorek spiorunował kuzynkę wzrokiem, warcząc pod nosem. Mama nie powinna się zajmować tym czymś, tylko skupić się na nim i jego siostrzyczce! Z niezadowoleniem podniósł się z miejsca, ruszając sprawnym krokiem ku wyjściu. Malinka podążyła za nim, ze znużeniem na pyszczku, chociaż z jej ślepkach lśniła chęć przygody.
- Dokąd się wybieracie? - usłyszał głos mamy.
Musiała ich zauważyć. Królowa była już wyczulona na obecność przy sobie tej dwójki, wiedząc doskonale, że stanowili niebezpieczny duet. Tam gdzie się pojawiali, nadchodziły kłopoty.
- Posiedec. - miauknął kocurek.
Malinka nie lubiła siedzenia w żłobku. Kaczorek nie wiedział czemu, ale siostra wolała przesiadywać bliżej wyjścia.
- Tylko nie wychodźcie. - upomniała ich kotka, zanim zaczęła wylizywać sierść Smarka, powodując większą zazdrość u Kaczorka. To była jego mama! Czemu musieli mu ją kraść?
Prychnął, kładąc się przy wyjściu. Poczuł świeże jesienne powietrze, muskające sierść na jego pyszczku. Malinka oparła głowę na jego grzbiecie. W takiej pozycji oglądali świat za progiem żłobka. Lubili łamać zasady, więc gdy tylko Brzoskwinka nie zwróci na nich uwagi, pewnie przez nie się wymkną.
- Slapiemy sofe. - miauknął rudzielec.
Malinka machnęła ogonkiem na potwierdzenie, gdyż dalej była dość senna. On z resztą też nie pogardziłby dodatkowym czasem na sen, jednak na ten moment był zbyt zajęty obserwacją. Wojownicy wrócili do obozu ze swoimi uczniami, niosącymi w pyskach świeże ryby. Obóz pomału zaczął cichnąć. Nie słyszał już podniesionych, radosnych głosów, a jedynie ostatnie dźwięki kroków, gdy pobratymcy znikali w swoich legowiskach. W jednym z nich spał tata. Może powinni do niego pójść?
Obserwował pomału ciemniejące niebo. Poziomkowy Blask i Mgiełka pokazali mu dawno gwiazdy, a koteczka przekazała tajemnicę, czym był ten wielki Klan Gwiazdy. Migające punkciki bardzo mu się spodobały i z chęcią ponownie poobserwowałby gwiazdy, które zapadły w jego pamięć na długo.
Sądził też, że przyprowadzą ze sobą sowę, ale ta zdawała się nie być zainteresowana. Kaczorka to zasmuciło. Naprawdę liczył, że zrobią prezent rodzicom. Czemu to zwierzę nie chciało ich odwiedzić? Tupnął łapką z niezadowoleniem. Ciemność pokryła obóz Klanu Nocy. Tylko jeden strażnik przy wyjściu z obozu pilnował, żeby żaden intruz nie przekradł się do ich oazy bezpieczeństwa. Tylko... kto mógłby im zagrażać? Ten cały Klan Klifu? Czy inne o których mówiła czarno-biała koteczka? Świat był jeszcze dla niego ogromną zagadką, którą chciał rozwiązać ze wszystkich kaczorkowych sił.
- Mali, spis? - miauknął do siostry, trącając ją łapką.
Widział jak jej bok unosi się w rytm oddechu. Kaczorek westchnął cicho, wychodząc spod łapki siostry. Spojrzał za siebie. Mama spała. Musiała uznać, że oni również. Albo obudzi się później, żeby ich sprowadzić na rodzinne posłanie. Te kilkanaście uderzeń serca, powinny mu jednak wystarczyć na poszukiwanie przygody.
Trącił łapką siostrę, żeby ta się obudziła, ale Malinka dawno spełniała marzenia w sennej przystani. Kaczorkowi pozostało wyjść bez siostry, chociaż sama myśl sprawiała, że jeżyło mu się futerko. Bez niej czuł się bardzo dziwnie. Taki samotny. Kochał ją bardziej na całym świecie, była powierniczką wielu jego tajemnic i najbliższą przyjaciółką, za którą skoczyłby w ogień. Wiedział, że nie pozwoli jej skrzywdzić. Przy niej czuł się tysiąc razy większy i silniejszy.
Wymknął się z kociarni, niepewnie się rozglądając. Obóz był taki inny, gdy nie ogrzewało go słońce. Już nie raz chodził nim po ciemku, ale dopiero teraz zauważył, że wszędzie może kryć się coś złego. Kaczorek skulił się mimowolnie, ruszając dopiero po uderzeniu serca przed siebie. Musiał iść cicho. I spokojnie. Tak jak uczył tata. Strażnik był zwierzyną. Nie mógł go zauważyć, usłyszeć, ani wyczuć. Krył się w cieniu, dziękując Klanowi Gwiazdy za rude futerko. Gdyby było białe, łatwiej mógłby go zauważyć, chociaż i tak biel na jego sierści była dostrzegalna.
Zanim jednak strażnik zerknął w jego stronę, Kaczorek już wpadł do legowiska wojowników. Jednego z pierwszych celów jego psikusów z siostrzyczką. Rozejrzał się wokół. Wojownicy pochrapywali, nieświadomi, że jedno z kociąt Brzoskwiniowej Bryzy i Jesionowego Wichru, zakłóca ich przestrzeń osobistą. Uważnie im się przyglądał. Jego ślepka wypatrzyły nawet zastępcę! Musiał się bardzo cieszyć z mokrego i śmierdzącego prezentu od niego i Malinki! Nie mówili, że to ich sprawka, bo dawno zrozumieli, że dorośli mają zupełnie inne podejście do ich darów, niż oni sami. Zatem miało to pozostać jedną z tajemnic ich dwójki.
Kocurek dojrzał czekoladową sierść taty. Spał na posłaniu blisko tego należącego do zastępcy. Ups, czyli też musiał dostać od nich prezent. Położył uszka, zanim ruszył w jego kierunku spokojnym krokiem. Tatuś spał zwinięty w kulkę, zupełnie nie spodziewając się obecności swojego potomka obok. Kaczorek oparł się łapkami o jego bok i nachylił bliżej ucha. Tata obiecał pooglądać z nim gwiazdy. To była idealna okazji do spędzenia trochę czasu razem.
- Tato! Tatooo, obiecaaałeś! - zawył mu do ucha.
Może przy okazji dowie się czegoś więcej o zmarłych dziadkach? W końcu będą mieli dla siebie całą noc na oglądanie gwiazd! No, dopóki mama nie wścieknie się na niego, że się wymknął bez jej wiedzy, jednak bez ryzyka nie ma zabawy!
<Tato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz