Z przerażeniem obserwował jak kocięta wpadają do legowiska uczniów. Skryty w kącie miał nadzieję, że nie zwróci ich uwagi. W końcu Gruszkowa Łapa i Brzoskwiniowa Łapa byli o wiele bardziej odpowiedni do rozmowy z takimi wesołymi kociakami niż on. Pigwa nawet z rówieśnikami się nie dogadywał. Dlatego też gdy ujrzał, że niewielka koteczka stawia swe łapki w jego stronę, zamarł. Odwrócił wzrok mając nadzieję, że to pomoże, ale ta nadal nie zniknęła z jego drogi. Nerwowo przebierając łapami, skulił się, mając nadzieję, że to zadziała. Niektórzy wtedy go zostawiali.
— Dlaczego ono tak wygląda? —zapytał kociak.
Pigwowa Łapa nie musiał pytać o co pyta koteczka. Już dobrze wiedział o co. Teraz jedynie miał ochotę zapaść się pod ziemię. Nie rozumiał czemu kocięta musiały być zawsze takie wścibskie. Bez ich uwag wiedział, że jest paskudny, nie musieli mu tego wypominać na każdym kroku.
— Przez L-lisią G-gwiazde — odpowiedział zwięźle, odwracając pysk tak, żeby kotka nie mogła przyglądać się dalej zaślepionemu oku.
Koteczka przekręciła uroczo łebek.
— A kto to? — spytała nieświadoma szylkretka.
Pigwa nie spodziewał się, że ktoś może nie znać jego imienia wśród Nocniaków. Fakt, może kocie było za młode na brutalne opisy wojny, ale to nie usprawiedliwiało jej z niewiedzy.
— S-straszny kocur — zaczął opisywać rudzielca.
— A czemu jest taki straszny? — dopytywała ciekawa świata kotka.
Pigwowa Łapa przełknął ciężko ślinę. Łapy mimowolnie mu zadrżały na wspomnienie krwawych obrazów wojny. Wziął głęboki wdech starając się uspokoić skołatane myśli. Nieprzyjemne wizję okrzyków wojennych i płaczu bliskich wypełniły mu łeb. Poczuł jak łzy zaczynają się gromadzić w zdrowym ślipiu.
— J-ja... — zaczął drżącym głosem.
Nim jednak zdążył skończyć zdanie srebrny kocur zauważył podenerwowanie młodszego i podszedł do nich.
— Pigwowa Łapa i ja dużo przeszliśmy podczas wojny, więc nie zadręczaj go — mruknął uczeń Pstrągowego Pyska.
Koteczka spojrzała na nich zdziwiona. Jedyna bitwa jaką doświadczyła to pewnie z rodzeństwem o kłębek mchu. Pigwa chciałby powrócić do tych beztroskich czasów. Kiedyś nawet bawił się z Gruszką w takie bitwy, a potem wszystko się zepsuło.
— N-nic mi nie jest — odparł, wstając.
Nie miał najmniejszego zamiaru być znów bronionym przez bohaterskiego Gruszkę. Szkoda, że na tą odwagę nie mógł zdobyć się w obozie Klifiaków. Szybkim krokiem wymaszerował z legowiska uczniów. Dopiero na zewnątrz odetchnął z ulgą. Nie spostrzegł się jednak, że ktoś podążył za nią. Mała spoglądała na niego pomarańczowy ślipiami pełnymi zaciekawienia. Pewnie nie spodziewała się, że niewielki arlekin tyle przeszedł. Przypominała mu trochę Agrest, ale była chociaż miła w przeciwieństwie do siostry. Plusk widząc, że się jej przygląda uśmiechnęła się lekko.
— Opowiedz mi o Lisiej Gwieździe — poprosiła ładnie, podchodząc do kocurka. — Dlaczego jest taki straszny?
Pigwowa Łapa zrozumiawszy, że kotka inaczej nie da mu spokoju, stwierdził, że nie ma innego wyjścia niż odpowiedzieć na pytania malucha.
— T-to on m-mi to zrobił — mruknął, niechętnie wskazując na chore oko. — Z-zaatakował nasz klan... r-rozszarpał tatę Gruszkowej Łapy na jego oczach... — musiał wziąć głębszy oddech, bo miał wrażenie, że zaraz skończy mu się tlen. — Z-zabili moją... moją mamę i siostrę, a takiego k-kociaka jak ty zmiażdżyli
W pomarańczowych ślipiach pojawiła się dezorientacja.
— Czemu nas zaatakowali? I jak zmiażdżyli? O co chodzi z tym miażdżeniem?
Kocurek spojrzał w stronę Szakłakowego Cienia. Wątpiłby ten pochwalił decyzję o opowiadaniu jego niewinnym kociaczkom o rozpryskaniu się po kociarni Mleczka.
— T-tereny — mruknął niepewnie. — C-chyba ich chcieli, b-bo nam je zabrali...Kotka zmarszczyła brwi.
— A co z tym miażdżeniem? — dopytywała uparcie.
Pigwowa Łapa spojrzał rozpaczliwie w stronę liliowego wojownika, licząc, że wuj uratuje go z rąk jego córki. Jednakże ten zajęty chwaleniem swej uczennicy nie zwracał na nich uwagi. Pigwa zastanawiał się jak to sprezentować takiemu maluchowi niezbyt brutalnie. Widząc grudkę ziemi podszedł do niej. Plusk podążyła zaraz za nim.
— P-powiedzmy, że to kociak — wskazał na kupkę ziemi, po czym wziął potężny zamach i rozbił ją na malutkie kawałeczki. — T-to się w-właśnie stało z-z Mleczkiem...
<Plusku? wybacz, że gniotowato i tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz