Stało się, został wojownikiem. Zarówno on jak i Bobrza Kłoda był tak samo zdziwiony. Niestety mentor na mianowaniu Pigwy nie raczył się pojawić. Pstrągowa Gwiazda wybrała mu dość wojownicze imię, ale Pigwa stwierdził smutno się, że dostał je bardziej przez paskudnie wystające zęby niż swe czynny. Przechadzał się smutno po obozie, szukając jakiegoś zajęcia, byle nikt nie zaprosił go na pierwsze "wojownicze" polowanie. Wtedy wyszłaby cała prawda, a kocurek ostatnie czego chciał to nabawić się takiego wstydu i wyśmiania. Z łowiectwem jako-takim radził sobie tylko w rzece. Tam wystarczyło stać nieruchomo i czekać aż ryba sama podpłynie. Szkoda, że z myszami i ptakami nie było tak samo. Widząc zbliżającego się w jego stronę Aroniowy Podmuch, mimowolnie zadrżał. Nienawidził ojca, ale i tak się go bał. Jego surowe pomarańczowe ślipia mierzyły go przenikliwym spojrzeniem. Pigwowy Kieł spuścił łebek i przyspieszył, mając nadzieję, że jakoś wymiga się z tego spotkania rodzinnego.
— Pigwowy Kle — zawołał go zastępca, uniemożliwiając dalszą ucieczkę.
Kocurek niechętnie odwrócił się w jego stronę. To była ich pierwsza rozmowa od ataku Klanu Klifu.
— T-tak? — zapytał cicho.
Kocur zmarszczył brwi.
— Mów wyraźniej, jak masz już otwierać pysk — syknął na niego i rozejrzał się dokoła. — Chce, żebyś wiedział, że nasze pokrewieństwo na nic nie wpływa — warknął ostro.
Pigwa kiwnął łbem, nie podnosząc wzroku.
— Nie masz co liczyć na żadne fory — dodał zastępca. — Może Pstrągowa Gwiazda się nad tobą zlitowała, ale ja nie zamierzam — prychnął z pogardą.
Arlekin zrozumiał, że po tej rozmowie jego życie może się niespodziewanie jeszcze bardziej utrudnić. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po jego grzbiecie. Spoglądając na ojca zastanawiał się jak to się stało, że jego mama i on się zbliżyli. Wszystkie znane mu pary, prócz Oblodzonej Sadzawki i Kaczego Pląsu, bardzo się kochały. Szakłakowy Cień zawsze przynosił swojej partnerce najświeższe ryby, Deszczowa Gwiazda spędzał każdą wolną chwilę z Oszronionym Płatkiem. Nawet Brzoskwiniowa Łapa i Jesionowy Wicher mizdrzyli się po kątach, a Muszy Bzyk wdychała do Gruszkowej Łapy nieważne co ten robił.
— Rozumiemy się? — syknął Aronia, widząc zastój syna.
Kocurek kiwnął łbem i szybkim krokiem odmaszerował od zastępcy. Odwrócił niepewnie głowę, by zerknąć na ojca, ale ten zdążył już podejść do Słodkiego Języka. Pigwa przyspieszył, chcąc znaleźć się jak najdalej od kocura. Niezgrabnym skokiem przeskoczył wystający korzeń i znalazł się po drugiej stronie wysepki. Tej bardziej opustoszałej. Zlokalizował jedynie podziwiających kwiat mleczu Białego Kła i Owcze Futerko. Zajęci sobą nawet nie zauważyli jego pojawienia się. Oprócz nich na polanie znajdował się także Poziomkowy Blask w towarzystwie Biegnącej Łapy. Pigwa zauważył, że ci ostatnio spędzają dużo czasu razem, ale nie sądził, żeby brat czuł coś więcej do kotki. Nie powinien też, w końcu była ich kuzynką. Ku jego zdziwieniu Poziomek przeprosił vankę i podbiegł do brata.
— Gratuje zostania wojownikiem — mruknął milo łaciaty.
Niebieskie ślipia jarzyły się radością. Poziomek pomimo że z łat przypominał ojca był jego kompletnym przeciwieństwem. Masywny oraz wielki wojownik z budowy wcale nie przypominał szczupłego i nie za wysokiego zastępce. Z charakteru zresztą też, ale Pigwa miał wrażenie, że kocur krył się z mniej przyjemną stroną swej osobowości.
— D-dzięki — miauknął cicho, zerkając zdrowym okiem na śmiejących się Owcze Futerko i Białego Kła.
Pigwowy Kieł patrząc na nich, zastanawiał się jakim uczuciem jest kogoś kochać. Byli tacy szczęśliwi, a tylko rozmawiali. Widząc ich uśmiech i wesołe głosy, arlekin zaczął im zazdrościć. Też chciałby darzyć kogoś tak uczuciem wyjątkowym.
— Halo? Pigwowy Kle? — zawołał brat, machając mu przed pyskiem swą włochatą łapą.
Zdrowe ślipie posłało mu zdziwione spojrzenie.
— T-tak? — zapytał niepewnie.
Poziomek uśmiechnął się lekko.
— Pytałem, czy chcesz ze mną i Biegającą Łapą wybrać się na wieczorne polowanie — zaproponował łaciaty. — Fajnie by było się wyrwać i pochodzić po terenie, co? — zaproponował.
Pigwowy Kieł wziął głębszy wdech. Ostatnie czego mu brakowało to spacerek z wrzącą z radości Biegnącą Łapą i Poziomkowym Blaskiem, który chyba chciał coś od niego wyciągnąć. Jego rodzeństwo zawsze się nim wtedy zaczynało interesować. Nauczył się już tego dzięki Truskawkowej Łapie. Nic za darmo.
— D-dzięki — zaczął. — A-ale już się umówiłem z O-owczym Futerkiem i B-białym Kłem — skłamał szybko, zganiając się po chwili w myślach.
Z przerażeniem obserwował brata, mając nadzieję, że ten zaraz nie podejdzie do gawędzących kotów z propozycją dołączenia. Na szczęście Poziomek jedynie westchnął.
— Szkoda — skomentował jednym słowem. — Jak coś to mów — dodał, odchodząc od arlekina.
Pigwa odetchnął z ulgą. Wiedział, że fakt, iż raz mu się udało wykręcić nie oznaczał, że zawsze mu się uda. Teraz miało być tylko gorzej.
— Gratuje zostania wojownikiem — mruknął milo łaciaty.
Niebieskie ślipia jarzyły się radością. Poziomek pomimo że z łat przypominał ojca był jego kompletnym przeciwieństwem. Masywny oraz wielki wojownik z budowy wcale nie przypominał szczupłego i nie za wysokiego zastępce. Z charakteru zresztą też, ale Pigwa miał wrażenie, że kocur krył się z mniej przyjemną stroną swej osobowości.
— D-dzięki — miauknął cicho, zerkając zdrowym okiem na śmiejących się Owcze Futerko i Białego Kła.
Pigwowy Kieł patrząc na nich, zastanawiał się jakim uczuciem jest kogoś kochać. Byli tacy szczęśliwi, a tylko rozmawiali. Widząc ich uśmiech i wesołe głosy, arlekin zaczął im zazdrościć. Też chciałby darzyć kogoś tak uczuciem wyjątkowym.
— Halo? Pigwowy Kle? — zawołał brat, machając mu przed pyskiem swą włochatą łapą.
Zdrowe ślipie posłało mu zdziwione spojrzenie.
— T-tak? — zapytał niepewnie.
Poziomek uśmiechnął się lekko.
— Pytałem, czy chcesz ze mną i Biegającą Łapą wybrać się na wieczorne polowanie — zaproponował łaciaty. — Fajnie by było się wyrwać i pochodzić po terenie, co? — zaproponował.
Pigwowy Kieł wziął głębszy wdech. Ostatnie czego mu brakowało to spacerek z wrzącą z radości Biegnącą Łapą i Poziomkowym Blaskiem, który chyba chciał coś od niego wyciągnąć. Jego rodzeństwo zawsze się nim wtedy zaczynało interesować. Nauczył się już tego dzięki Truskawkowej Łapie. Nic za darmo.
— D-dzięki — zaczął. — A-ale już się umówiłem z O-owczym Futerkiem i B-białym Kłem — skłamał szybko, zganiając się po chwili w myślach.
Z przerażeniem obserwował brata, mając nadzieję, że ten zaraz nie podejdzie do gawędzących kotów z propozycją dołączenia. Na szczęście Poziomek jedynie westchnął.
— Szkoda — skomentował jednym słowem. — Jak coś to mów — dodał, odchodząc od arlekina.
Pigwa odetchnął z ulgą. Wiedział, że fakt, iż raz mu się udało wykręcić nie oznaczał, że zawsze mu się uda. Teraz miało być tylko gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz