~niedługo po mianowaniu Iskierka na ucznia~
- Tylko nie siedź tam za długo! - krzyknęła Śledziowe Futro za radośnie wybiegającym z legowiska synem.
- Dobrze! - wrzasnął przez ramię Łosoś, choć zdawać się mogło, że ten prosty komunikat puścił mimo uszu. Pierwszy raz był sam! Bez Plusku i Rzeki, bez Śledziowego Futra i Szakłakowego Cienia stojących mu nad głową! Mógł robić wszystko i iść gdziekolwiek by zechciał. Tak czysto teoretycznie, bo wszechobecni w obozie wojownicy i uczniowie mogli skutecznie utrudnić mu to zadanie. Chwilę plątał się między korzeniami wierzby oraz łapami przypadkowych kotów, aby w końcu przysiąść elegancko przy stercie zwierzyny i czekać na powrót Iskrzącej Łapy z treningu. Szczerze mówiąc, trochę brakowało mu kolegi w żłobku. Zwłaszcza w momentach, kiedy akurat pokłócił się z Rzeką, a takich momentów było całkiem sporo. Chciałby już być uczniem!
Wtedy spomiędzy poskręcanych, wierzbowych korzeni wychynął srebrny łebek Szopowego Ogona, a tuż za nią dumnie kroczył Iskrząca Łapa. Jego ogon był wysoko uniesiony, a wąsy drgały beztrosko. Łosoś natychmiast zerwał się na swoje jeszcze stosunkowo krótkie łapki i podbiegł do przyjaciela z błyskiem w oku.
- I jak było? Co robiłeś? Złapałeś coś? - miauknął i zaczął przebierać łapkami z podekscytowania.
- Kiedy poszliśmy na łąkę - zaczął, uśmiechając się promiennie, młody uczeń - Szopowy Ogon pokazała mi całe stado wróbli! Chciała złapać jednego, ale nie udało się jej, więc pozostałe się spłoszyły i odleciały... Ale to nie wszystko! Widzieliśmy z daleka jakiegoś Dwunoga! A, no i Szopowy Ogon pokazała mi jedną pozycję łowiecką, ale mówiła, że jeszcze nad tym popracujemy.
Wtedy kocurek przykucnął i zaczął się skradać wokół Łososia. Wyglądało to trochę zabawnie, jak czasami nieporadnie się potykał, ale robił to z takim skupieniem, że szybko udzieliło się ono synowi Śledziowego Futra. Przekręcił pociesznie łebek i po dłuższej chwili przyglądania się uczniowi, sam upadł do przysiadu łowieckiego.
- W ten sposób?
Zadek miał wyżej, niż głowę i raczej ciężko byłoby mu się wybić z pozycji, którą zaprezentował, ale razem z Iskrzącą Łapą skorygowali te błędy na tyle, na ile sami potrafili. Nie minęło dużo czasu, zanim nie zaczęli bawić się w zapasy pod uczniowskim legowiskiem. Wtedy, wygrzewająca się w jednym z nikłych, bladziutkich promieni słońca Zawilcowa Łapa, przemówiła:
- Jeśli nasi wojownicy skradaliby się do zwierzyny tak, jak wy dwaj, wszyscy umarlibyśmy z głodu - prychnęła i jakby nigdy nic zaczęła myć swoje łapy.
- To możesz pokażesz nam co umiesz, mysi móżdżku! - wypalił bez namysłu Łosoś, bijąc ogonem na boki. Przecież na pewno nie zrobi tego lepiej! Tymczasem szylkretowa kotka nieśpiesznie wstała i rzeczywiście zgrabnie zaczęła przekradać się między korzeniami. Kremowy kocurek zauważył, że Iskrząca Łapa skulił się trochę i położył po sobie uszy. Wyglądał, jakby było mu wstyd.
- Teraz wreszcie rozumiecie o co chodzi? - prychnęła pogardliwie. Już miała ułożyć się tam, gdzie wcześniej, ale Łosoś, najeżywszy mocno futerko, syknął:
- Przynajmniej Iskrząca Łapa nie wyśmiewa innych, tak jak ty, ty rzepie na ogonie!
- Widocznie zasłużył, żeby go wyśmiewać. Może dzięki temu weźmie się do roboty, zamiast pokazywać ci coś, czego sam nie potrafi!
Iskrząca Łapa skulił się jeszcze bardziej. Tego było za wiele! Ta wredna pchła myśli, że może go tak poniżać? Chyba jej się coś pomyliło! Kocurek najeżył się jeszcze bardziej i wysunął swoje - niezbyt okazałe - pazurki. Jeśli ten ślimaczy śluz chce obrażać Iskrzącą Łapę, będzie miała z nim do czynienia.
<Zawilcowa Łapo? Iskrząca Łapo? Ewentualnie Plusk albo Rzeka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz