Czekoladowy otworzył szerzej oczy z zaskoczenia. Poczuł jak coś nieprzyjemnego podchodzi mu do gardła. Zaczął kaszleć, by pozbyć się tej nieprzyjemności. Że on i Konwalia? Pasowaliby do siebie? Nawet Klanowi Gwiazdy nie widziałby się taki scenariusz. Owszem, Konwaliowe Serce była uroczą, młodą kotką, jednak Jeżowa Ścieżka zawsze czuł do niej jedynie sympatię. Poświęcał jej dużo czasu jako uczennicy, a potem przyjaciółce, była dla niego jak córka. Westchnął cicho. Otworzył pysk, gotowy by odpowiedzieć, kiedy Bluszczowa Łapa zaczęła się szamotać. Przytrzymał jej ogon, żeby nie przeszkadzała Zajęczej Stopie w wykonywaniu badania. Spojrzał po wszystkim na wojownika Klanu Burzy.
- Bardzo ją lubię. Chcę dla niej jak najlepiej, żeby była szczęśliwa. Nic ponadto - miauknął skromnie, szurając nieśmiało łapami po ziemi. - Nie wydawałeś się zachwycony możliwością posiadania dzieci.
- Ja? J-ja się cieszę, tylko... jestem za młody na ojcostwo - miauknął Orlikowy Szept.
Jeżyk przyjrzał mu się uważniej, jakby próbując domyślić się, co wewnątrz siebie czuje wojownik. Może nie każdy pragnął potomstwa, ale dlaczego Orlik by miał takowego nie chcieć? Był z Cętkowaną Łapą i cały klan wiedział, że prędzej czy później malutkie kociaki, będą beztrosko biegać po obozie. Sama myśl o takich słodkich kuleczkach sprawiła, że się uśmiechnął. Tak, Cętka i Orlik będą dobrymi rodzicami, oczywiście, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Na razie kotka była uczennicą.
- Wiesz, pewne dnia ty i Cętkowana Łapa, będziecie dość dojrzali, by robić pewne rzeczy i no... kociaki... nie ma się czego bać. Takie maluchy mogą być największą pociechą, przyszłością klanu i nauczyć odpowiedzialności. - miauknął syn Kucykowego Ogona.
Zajęcza Stopa posłała mu krótkie spojrzenie. Nie ma to jak gawędzić sobie w najlepsze o dzieciach, w legowisku medyka, prawda? Poruszył wąsami z rozbawieniem.
- Koniczynka i Narcyzowy Pył zapewne ukochają takie szkraby. - rzucił krótko asystent, pomagając jeszcze dawnej mentorce z pacjentką. Nie dało się nie zauważyć słabości Narcyza do jego ucznia. Przeniósł z powrotem wzrok na białego kocura. Przyjacielsko trącił go ogonem w bok. - Czego się tak naprawdę obawiasz, Orlikowy Szepcie?
<Orlik? Nie ma to jak rozmowy o dzieciach xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz