Tak jak zazwyczaj, gdy kończył się sezon, razem z Gepard miały łapy pełne roboty. Już od świtu przybyło dużo kotów gotowych otrzymać kurację. Skinęła krótko głową w niemym zaproszeniu do środka, gdy pojawiła się w nim Szczypiorkowa Łapa. Szylkretka starała się całkowicie zignorować to, jaką osobą była wojowniczka i skupić się na wypełnianiu swojej powinności.
— Byle szybko. Nie chcę spędzić tu wieczności — prychnęła wojowniczka. Medyczka tylko strzepnęła niezadowolona ogonem. Na starość bura szylkretka przynajmniej stała się bardziej znośna, chociaż czuła, że nie była w najlepszym stanie emocjonalnym. Coś kotkę łączyło z Żarem, zanim postanowił zacząć zadawać się z Tygrysią Smugą. Chociaż Wiśnia należała do kotów, których nie obchodziło życie prywatne innych, to martwiła się o to, czy rudy nie zaćmi mózgu zastępczyni. Kochała swojego kuzyna, ale niczego się nie nauczył. Wciąż był niechlubnym rasistą. A Tygrys była nadzieją na lepsze czasy. Jeśli i ona odwróci się przeciw dobrym rządom, Klan Burzy upadnie i wcale nie w najprzyjemniejszy sposób.
Tak rozmyślała, podając zioła wojowniczce.
— Im dłużej siedzę w tym klanie pod rządami tej wroniej strawy, tym bardziej nie wierzę w to, gdzie los nas zaprowadził — wywarczała do siebie cicho Szczypior, zaś Wiśnia nie odpowiadała nic na to, nie chcąc wtrącać się w rozmowy o polityce. Wolała pozostać neutralna i nie robić sobie wrogów, jakby Klan Burzy nie był już wystarczająco podzielony. Po udzielonej kuracji pożegnała się z kotką, która zniknęła w wejściu nie obejrzawszy się nawet na pomarańczowooką.
* * *
— Witajcie — miauknęła do dzieci Fretki, gdy przybyły do jej legowiska. Tropiący Szlak oraz Gronostajowa Bryza. — Usiądźcie. Tropiący Szlaku, Gepardzia Łapa się tobą zajmie.
Medyczka nie była zadowolona tym, jak mozolnie szedł trening kotki. Plusk radziła sobie nawet lepiej. Czy była złą nauczycielką? Nie wiedziała, ale przekazywała nauki tak, jak przekazywał je mentor.
Koty wykonały polecenie, zajmując miejsca obok siebie.
— Co wam dolega?
— Ja zwichnąłem swój ogon, a siostra ma przewlekły katar — rzucił bury, na co Gronostaj krótko przytaknęła.
— Trzyma się już od poprzedniego sezonu. Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz, ale to teraz stał się bardziej uciążliwy — zapewniła. Wiśniowa Iskra skinęła głową.
— Nic niebezpiecznego, ale nie zastanawiajcie się, kiedy odwiedzić medyka, kiedy dostrzeżecie pierwsze objawy. Przewlekłe choroby mogą mieć okropne i stałe skutki na zdrowiu.
Kątem oka dostrzegła, że uczennica już zaczęła grzebać w stosie ziół, by znaleźć sztywny i gruby patyk, którego przymocowała do łapy wojownika. Ona natomiast ruszyła po medykamenty na katar, które poleciła zjeść Gronostajowej Bryzie.
* * *
Wiśniowa Iskra kończyła opatrywać Długie Rzęsy, podczas gdy jej uczennica zajmowała się Końskim Kopytkiem. Gdy doczepiła ostatnie kuleczki przytulii czepnej do futra kocura, by utrzymać na miejscu okład z nagietka, odsunęła się, spoglądając wojownikowi w oczy.
— Nie narażaj się i nie biegaj szybko na wrzosowiskach. Łatwo jest natrafić na kopce kretów i innych zwierząt i skręcić sobie łapę.
— Będę pamiętać. Dziękuję, Wiśniowa Iskro — miauknął niebieski. Zanim wyszedł, spytał się jeszcze.— Nie powinienem zbyt często wychodzić z obozu, prawda?
— Dokładnie tak. Wiem, że bezczynność dla wojownika jest okropieństwem, ale szanuj swoje zdrowie.
— Wydaje mi się, że to robię — parsknął, a po chwili spuścił łeb, kłaniając się lekko przed medyczką i opuścił legowisko. Medyczka także skinęła głową z szacunkiem, odwróciwszy się znów w kierunku Końskiego Kopytka.
— Jak idzie? — spytała uczennicę.
— Nie pamiętam, co było na wymioty — bąknęła.
— W zasadzie ja wiem. Liście wierzby — Końskie Kopytko uśmiechnął się nieśmiało, pociągając nosem. Wiśniowa Iskra rozwarła szczękę.
— Chyba należy ci się szacunek za znajomość takich medykamentów. Mało jaki wojownik się tym interesuje, a potem umierają jak pchły, gdy nie ma w pobliżu medyków. Nas uczą podstaw, ale wojowników nie uczą ani trochę medycyny.
Kocur spuścił łeb.
— Miło to słyszeć. Medycyna zawsze mnie intrygowała, ale skoro jestem wojownikiem, to zawsze jest tego jakiś powód — mruknął bez wtrącania niepotrzebnych szczegółów. Gdy Gepardzia Łapa podała mu wierzbę, nie narzekał na konsystencję ani smak, a przeżuł dokładnie. Dopiero wtedy pożegnał się cicho z medyczkami, opuszczając legowisko.
* * *
— Jak widać dużo kotów ma katar o tej porze roku — mruknął Orlikowy Płatek i westchnął cicho, spoglądając na wyjście. — Dużo macie roboty. A jesteście tylko dwie.
— Jakoś sobie radzimy — zapewniła Wiśniowa Iskra. — Nikt tutaj nie potrzebuje litości. Robimy to, na co pisałyśmy się, wybierając drogę medyka. Kiedyś bywało więcej chorych... Czas najwidoczniej zrobił swoje.
— Musisz zająć się Wilczą Zamiecią. Nie czuje się najlepiej, z tego co widziałem.
Szylkretka była zdziwiona, że ktokolwiek zwrócił uwagę na posiwiałą czarną istotę. Medyczka wydała z siebie ciche westchnięcie. To nie tak, że nie współczuła kotce, ale do jakiego stopnia była pogrążona w żałobie, jeśli nie była w stanie przyjść i poprosić o pomoc medyka? W teorii istniała, a w praktyce była tylko ciemną niezauważalną smugą, która w ciszy egzystowała w obozie.
— Wilcza Zamieć, stój — miauknęła, widząc, że jej kroki sprawiły, że wojowniczka niezauważalnie przyspieszyła tempo. Po jej słowach zatrzymała się niechętnie, a medyczka powstrzymała skwaszoną minę, spoglądając w pysk kotki. Oko wręcz sklejone najpewniej od łez.
— Nie potrzebuję pomocy — cichy bełkot wydobył się z pyska, ale szylkretowa po prostu to zignorowała, podchodząc bliżej. W trakcie jak mówiła, dostrzegła zaczerwienione dziąsło. Nie mogła przepuścić czegoś takiego, nie udzielając pomocy, nawet jeśli kotka nie ułatwiała zadania. Zaprowadziła ją do swojego legowiska, zastanawiając się, jakim cudem wojowniczka wciąż żyła, a jej funkcje życiowe sprawowały się dalej wystarczająco, by utrzymywać jej serce i oddech.
Postacie NPC: Szczypiorkowa Łapa, Długie Rzęsy, Tropiący Szlak, Wilcza Zamieć, Orlikowy Płatek, Gronostajowa Bryza, Końskie Kopytko
Wyleczeni: Szczypiorkowa Łapa, Długie Rzęsy, Tropiący Szlak, Wilcza Zamieć, Orlikowy Płatek, Gronostajowa Bryza, Końskie Kopytko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz