Zamrugało oczami sennie i uniosło łeb. Czuło się bardzo dziwnie. Takie nieobecne, z pewnością będące gdzie indziej, niż w medycznym legowisku. Było im zimno. Wytarło zdrętwiałą łapą oczy, próbując się rozbudzić i odnaleźć w sytuacji.
— Och, Jaskier — miauknęła wojowniczka siedząca tuż przy ich legowisku. — Jak dobrze, że już się obudziłaś. Chciałabym z tobą porozmawiać o tym, co zdarzyło się na treningu.
Z powrotem położyło głowę na posłaniu, na którym leżało, gdyż mocno ich bolała. O czym ma pamiętać? Zaczęło rozmyślać, po chwili wpadając już na to, co chciała jej przekazać. Od samego myślenia o tamtym zdarzeniu robiło się im niedobrze.
— Chciałam cię przeprosić — mruknęła cicho, oplatając łapy ogonem. — Nie chciałam, żebyś płakała, czy mdlała. Jestem okropną mentorką — przyznała. — Zdążyłam już porozmawiać z liderem — oznajmiła im.
Rozszerzyło źrenice w szoku, a po grzbiecie przeszedł im dreszcz. Naprawdę to zrobiła? To nie mogła być prawda. Po raz kolejny już wpadło w szpony paniki. Pokręciło łbem i wbiło wzrok w oczy Przepiórczego Gniazda. To nie mogło się wydarzyć. Nie poradzi sobie! Co będą myśleć o nich inni? Skoro już teraz ich nienawidzą, co zrobią po ich wygnaniu? Zaczną ścigać i zabiją?
— Nie, nie, nie! — zawyło, wbijając pazury w legowisko. — J-ja nie chciałam d-do tego doprowadzić, p-przepraszam cię, n-nie chciałam zepsuć c-ci życia — zaczęło szlochać a w ich oczach zebrały się łzy. — Przepraszam!
Na pysku burej zaczęło malować się wyraźne zdezorientowanie. Położyła uszy do tyłu i nachyliła się nad nimi.
— Już jest dobrze, nie musisz przepraszać — westchnęła. — Rudzikowy Śpiew dał nam jeszcze chwilę, ale to już ostatnia szansa. Nie możemy dłużej zwlekać. Musimy to wykorzystać. Czy mogę na ciebie liczyć, Jaskier? Nie chodzi tu tylko o mnie. To wszystko dla ciebie — wyjaśniła, próbując ich przekonać. — Chodzi o twoją przyszłość. Nie chcę, żebyś została wygnana i skończyła w tak okropny sposób.
Słuchało słów kotki w ciszy. Zmieniła zdanie? Jednak nie pragnęła ich zgnicia poza terenami Klanu Nocy? Płatało się w jej słowach. Raz ich nienawidziła i z chęcią wydrapałaby im oczy, a raz chciała dla nich jak najlepiej. Wbiło wzrok w swoje łapy, analizując to, co powiedziała. Rzeczywiście jeszcze miało szansę? Sapnęło cicho.
— D-dobrze, n-nie zawiodę cię — obiecało, przenosząc spojrzenie z powrotem na mentorkę. — Zrobię c-co w mojej mocy, j-jeszcze raz cię przepraszam — miauknęło, kładąc głowę na swoje łapy.
Nie mogło zebrać się na lepszą odpowiedź. Było przemęczone, a do tego, czuło się zupełnie wyprane z uczuć. Wcześniej zapewne by się rozpłakało, błagało i dziękowało, a teraz nie miało na to nawet siły.
***
Zmęczone intensywnym treningiem, padło na legowisko. Wciąż czuło się, jakby biegło, a ich serce biło szybciej, niż zwykle. Było wyczerpane. Kolejny, cały dzień zajęty treningami. Pływanie, walka, tropienie, polowanie... Nie szło wytrzymać. Odpuszczało sobie nawet niektóre posiłki. Zwyczajnie nie miało na nie czasu. Wszystko ich bolało. Ale to wszystko w słusznej sprawie, prawda? Nie wiedziało już, co o tym wszystkim sądzić. Czy był jeszcze sens w ogóle się starać? Każdy ich nienawidzi, a tego nie odwróci ukończonym treningiem i mianowaniem. W głowie ciągle huczały im słowa Przepiórczego Gniazda. Nikt nigdy ich nie pokocha. Było skończone. Mimo, iż kotka przeprosiła Jaskier za jej słowa, czarne nieustannie krążyło wokół nich myślami. Rzeczywistość była okrutna. Zasłużyło na to. Samo zgotowało sobie taki los. Gdyby tylko w młodości bardziej przyłożyło się do treningu i nie było taką straszliwą beksą... Kurka miał rację. Krzywdząc ich, robił dobrze. W końcu, było tak obrzydliwe żałosnym stworzeniem, że nie zasługiwało na nic dobrego. Czuło, że już nigdy nie znajdzie dla siebie miejsca. Westchnęło cicho i przekręciło się na drugi bok. Wyczerpane całym dniem i rozmyślaniem, natychmiast usnęło.
***
Wstało bardzo wcześnie. Nie wiedziało, dlaczego. Coś ich rozbudziło i nie mogło już zasnąć. Było straszne niespokojne. Nie zjadło nawet śniadania. Błąkało się po krańcach obozowiska, nie robiąc niczego pożytecznego. Jak zwykle. Jakiś czas później Rudzikowy Śpiew zwołał zebranie klanu. Nie chciało iść. Każdy będzie ich obgadywać. Westchnęło cicho i ruszył w stronę innych kotów. Usiadło z boku, nie wiedząc, co innego może zrobić. Patrzyło na lidera, zastanawiając się, co chce im przekazać. Gdy klan już się zebrał, przywódca zaczął mówić. Gdy usłyszało swoje imię, wręcz podskoczyło. Sierść na ich grzbiecie się zjeżyła. Cholera. Strosząc się jeszcze bardziej, zrobiło kilka kroków w przód.
— Ja, Rudzikowy Śpiew, przywódca Klanu Nocy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika.
Jaskrowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Ich serce zaczęło bić bardzo szybko. Ta chwila nie wydawała się realna. Patrzyło w pomarańczowe oczy kocura, niemal się trzęsąc i ledwo utrzymując równowagę.
— Przysiegam — odpowiedziało mu za dwa uderzenia serca.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Jaskrowa Łapo, od tej pory będziesz znana jako Jaskrowy Pył. Klan Gwiazdy cieni twoją cierpliwość i determinacje, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Nocy.
Udało im się. Udało. Nie zostało wygnane. Dało radę skończyć ten piekielny trening. Nie poddało się. Nie zgnije poza terenami Klanu Nocy. Ono, żałosne Jaskier, przetrwało. W ich oczach zebrały się łzy.
— Gratulacje Jaskrowa Łapo! — zawołał ktoś nagle. — To znaczy, Jaskrowy Pyle! Brawo, siostro! — wykrzyknęła radośnie Mrówczy Kopiec.
Uśmiechnęło się lekko, przecierając oczy.
— Tak się cieszę, że ci się udało! — wykrzyknął biegnący w ich kierunku Szyszkowy Zagajnik. — Naprawdę, to godne podziwu, nie poddałaś się!
Wkrótce zjawił się przy nich również Kwitnący Łoś i parę innych kotów. Czekało, czekało i czekało, a mimo tego, Węgorz się tu nie pojawiło. Zapomniało o nich? Nie chciało z nimi rozmawiać? Nienawidziło ich? Z pewnością to ostatnie. Czyli jednak Przepiórcze Gniazdo miała rację. Czarne porozmawiało jeszcze chwilę z innymi, a później ich pożegnało. Chciało skończyć to jak najszybciej. Zaraz po tym, zaczęło dalej rozmyślać. Mimo, że osiągnęło coś, z czym męczyło się przez całe swoje życie, nie czuło w cale ulgi. Czuło się bardzo zmęczone. Wręcz wyczerpane całym tym wydarzeniem i klanem. Pokręciło łbem, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Było głupie. Nie cieszyło się z własnego sukcesu. Nie potrafiło. To wszystko nie miało sensu. Było zupełnie wyprane z jakichkolwiek pozytywnych emocji. Nie rozumiało tylko dlaczego.
Postacie: Przepiórcze Gniazdo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz