Wypychając z legowiska swojego na wpół przyjaciela i stękając, jak ten się cholernie spasł, nareszcie wyłoniła się na zewnątrz. Rudy kocur prychnął niezadowolony, tupiąc łapą, rzucając w jej stronę obelgę, że chyba się na mózg z klifiakiem zamieniła, wychodząc o takiej drakeńskiej porze na spacer. Kocica wzruszyła jednak barkami, mając zupełnie gdzieś jego pretensje.
— Jesteśmy wujku — miauknęła spokojnie, w ostatniej chwili odskakując, gdy prawie oberwała przez łeb. Wytknęła srebrnemu jęzor, strosząc niezadowolona futro — To co, idziemy? — widząc jak kocur kiwa twierdząco głową, wydarła do przodu, jako pierwsza wychodząc przez zwalone drzewo na polanę. Wciągnęła świeże powietrze, delektując się szumiącym wiatrem oraz przyjemną ciszą. Przeciągnęła się, pazurami drapiąc miękką glebę, po czym strząsnęła ją ze swoich łap kilkoma szybkimi ruchami. Oblizała mordkę, nastawiając uszu, gdy gdzieś na niebie rozległ się trzepot sowich skrzydeł. Ptak przeleciał nad jej głową, wydając z siebie dziwny dźwięk, aż sierść na grzbiecie wojowniczki się zjeżyła.
— Durne ptaszysko — fuknęła pod nosem, ruszając za resztą kotów.
— Jesteśmy wujku — miauknęła spokojnie, w ostatniej chwili odskakując, gdy prawie oberwała przez łeb. Wytknęła srebrnemu jęzor, strosząc niezadowolona futro — To co, idziemy? — widząc jak kocur kiwa twierdząco głową, wydarła do przodu, jako pierwsza wychodząc przez zwalone drzewo na polanę. Wciągnęła świeże powietrze, delektując się szumiącym wiatrem oraz przyjemną ciszą. Przeciągnęła się, pazurami drapiąc miękką glebę, po czym strząsnęła ją ze swoich łap kilkoma szybkimi ruchami. Oblizała mordkę, nastawiając uszu, gdy gdzieś na niebie rozległ się trzepot sowich skrzydeł. Ptak przeleciał nad jej głową, wydając z siebie dziwny dźwięk, aż sierść na grzbiecie wojowniczki się zjeżyła.
— Durne ptaszysko — fuknęła pod nosem, ruszając za resztą kotów.
* * *
Wyszła od Mglistego Snu kulejąc na łapę i przeklinając tego cholernego zająca, od którego dostała jeszcze po mordzie. I tyle miała z obiadu dla kociarni. Warknęła jeszcze raz, gdy usztywniające patyki wbiły jej się w skórę. Cholerstwo miało jej pomóc a jedynie sprawiało, że miała ogromną ochotę odgryźć se tylną łapę. Jak dorwie tego, kto wykopał te zasrane dołki na polanie to chyba wsadzi mu ślepia prosto w dupe. Odwróciła ostatni raz łeb w kierunku legowiska medyków, obserwując jak Śnieżna Chmura zjada jakieś ziółka na bezsenność. Skrzywiła pysk, kuśtykając w stronę znajomego, ciemnego futra, które właśnie pałaszowało okonia.
— Coś ty na klan gwiazdy odwaliła? Znowuś wariowałaś z Wieczornikiem? — kocica wywróciła ślepiami na słowa zastępcy, po czym przysiadła obok niego, spoglądając w niebo. Chmury z każdym uderzeniem serca stawały się co raz to ciemniejsze a oznaczało to jedno - burzę.
— Bo jak coś mi jest, to od razu, że coś z Wieczornikiem odwaliłam — prychnęła, udając rozdrażnienie — Łapę se zwichnęłam. I nie praw mi tu umoralniającej gadki, że ostrzegałeś! — uderzyła ogonem o ziemię, wracając do porannej rozmowy z ich polowania, podczas którego wojowniczka wywinęła właśnie orła. Jesionowy Wicher od razu kazał jej iść do medyków, jednak ta uparta cholera posłuchała go dopiero, jak już iść nie mogła a jej łapa okropnie spuchła. No, miała też jeden powód.
— Niech zgadnę, nie było Drobnej Łapy ani Mglistego Snu, hm?
— No, była tylko ta zasrana przybłęda — kocica skrzywiła pysk. Nie było tajemnicą, że nienawidziła burzaczki bardziej kogokolwiek w klanie. Nie była to kwestia pochodzenia, bo jednak Poranną Zorzę lubiła i traktowała go z szacunkiem, jednakże gdy patrzyła na pysk czarno-białej kocicy sprawiało, że miała ochotę rozorać jej gębę pazurami.
Po prostu gotowało się w niej, gdy tylko widziała ją gdzieś w pobliżu, jeszcze świadomość, że została asystentem medyka... No Zboże lekko mówiąc dostawała jobla. Aroniowa Gwiazda był naprawdę świetnym liderem, lecz w kwestii przyjęcia Smutnej, czy cholera wie jak tam się nazywała, ani trochę go nie popierała.
— Poza tym, pamiętasz, jak ci mówiłam, że prędzej się zesram, niż do niej pójdę — dodała zaraz, myjąc swoją łapę — A poza tym. Pytanie mam, jak się czuje przyszły dziadek, hmmm? — zamruczała w rozbawieniu, pyskiem wskazując na Jesiotra, który miział się właśnie ze swoją ukochaną — Oj już mi nie mów, że myślisz, że ominie cię wesołe dziadkowanie! To tylko chwila czasu nim się dorobią upierdliwych klusek — skwitowała, uśmiechając się pod nosem.
Wyleczeni: Zbożowy Kłos, Śnieżna Chmura
— Coś ty na klan gwiazdy odwaliła? Znowuś wariowałaś z Wieczornikiem? — kocica wywróciła ślepiami na słowa zastępcy, po czym przysiadła obok niego, spoglądając w niebo. Chmury z każdym uderzeniem serca stawały się co raz to ciemniejsze a oznaczało to jedno - burzę.
— Bo jak coś mi jest, to od razu, że coś z Wieczornikiem odwaliłam — prychnęła, udając rozdrażnienie — Łapę se zwichnęłam. I nie praw mi tu umoralniającej gadki, że ostrzegałeś! — uderzyła ogonem o ziemię, wracając do porannej rozmowy z ich polowania, podczas którego wojowniczka wywinęła właśnie orła. Jesionowy Wicher od razu kazał jej iść do medyków, jednak ta uparta cholera posłuchała go dopiero, jak już iść nie mogła a jej łapa okropnie spuchła. No, miała też jeden powód.
— Niech zgadnę, nie było Drobnej Łapy ani Mglistego Snu, hm?
— No, była tylko ta zasrana przybłęda — kocica skrzywiła pysk. Nie było tajemnicą, że nienawidziła burzaczki bardziej kogokolwiek w klanie. Nie była to kwestia pochodzenia, bo jednak Poranną Zorzę lubiła i traktowała go z szacunkiem, jednakże gdy patrzyła na pysk czarno-białej kocicy sprawiało, że miała ochotę rozorać jej gębę pazurami.
Po prostu gotowało się w niej, gdy tylko widziała ją gdzieś w pobliżu, jeszcze świadomość, że została asystentem medyka... No Zboże lekko mówiąc dostawała jobla. Aroniowa Gwiazda był naprawdę świetnym liderem, lecz w kwestii przyjęcia Smutnej, czy cholera wie jak tam się nazywała, ani trochę go nie popierała.
— Poza tym, pamiętasz, jak ci mówiłam, że prędzej się zesram, niż do niej pójdę — dodała zaraz, myjąc swoją łapę — A poza tym. Pytanie mam, jak się czuje przyszły dziadek, hmmm? — zamruczała w rozbawieniu, pyskiem wskazując na Jesiotra, który miział się właśnie ze swoją ukochaną — Oj już mi nie mów, że myślisz, że ominie cię wesołe dziadkowanie! To tylko chwila czasu nim się dorobią upierdliwych klusek — skwitowała, uśmiechając się pod nosem.
< Jesion? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz