Dzień jak co dzień. Niby. Zapowiadał się spokojnie, nawet jak na życie z ich matką i jego dwójką wiecznie płaczącego rodzeństwa.
- Ale mnie łeb boli - usłyszał zirytowany głos matki.
Fałszywy machnął ogonem zirytowany. Maślak cały czas ich od siebie odganiała i wyglądała na jakąś dziwną. Kiwała się, kładła pysk na ziemi. Nawet nie chciało jej się krzyczeć w kółko, jak to zwykle robiła.
Point siedział z boku, obserwując ją. Nie zamierzał ściągać na siebie gniewu kocicy, podchodząc albo zawracając jej głowę. Aronia gdzieś się chowala po kątach, a Drozd siedział i rozglądał się dookoła nerwowo. Chyba bał się własnego oddechu.
- Nie ruszać się stąd - usłyszeli nagle głos matki.
Następnie podniosła się, chwiejnym krokiem wychodząc. Bura ruszyła ku legowisku medyków. Bolała ją głowa, więc chciała coś na to. Nie zastała jednak Firletki, jedynie Bursztynową Łapę. Nie zamierzała słuchać kocura, tak więc kierując się rpzeczuciem, gdy on nie patrzył, zażyła jakieś zioła. Następnie wyszła, nie odwracając się na niego.
Fałszywy nie wiedział ile jej nie było.
Poczuł za to ssanie w żołądku. Był głodny, miał nadzieję na posiłek. Oby humor matki nie sprawił, że będzie musiał głodować.
Bura położyła się ciężko na ziemi. Fałszywy dostrzegł w tym momencie swoją chwilę. Ruszył ku niej, od razu dobierając się do sutków. Zaczął łapczywie pić mleko, a jego rodzeństwo poszło za nim. Gdyż jak zwykle, oni nic sami nie mogli.
Maślak zaczęła coś mamrotać. Że ją boli głowa czy coś. Nawet, że czuje się gorzej, niż wcześniej. Fałszywy tego nie rozumiał. Jemu nic nie dolegało więc.
Jadł i jadł we względnej ciszy. Nagle jednak Maślak ruszyła się. I znowu. Kociaki piszczały, bo nie mogły normalnie jeść. Bura zaczęła się rzucać, odrzucając od siebie dzieci, które wylądowały na ziemi. Trzęsła się, machała łapami. Jej oczy były rozbiegane, pysk uchylony. Wydawała dziwne odgłosy.
Falszywy położył po sobie uszy, nie wiedząc co robić. Patrzył przerażony, jak z pyska Maślak wydobywa się piana. Jej ciało jakby żyło samo, odrzucane z boku na bok, nie mogąc zaznać spokoju. Bura łapała łapczywie powietrze, jednak coraz słabiej. Niebieskie oczy syna obserwowały to zajście. Aronia płakała, Drozd też. Fałszywy, otworzył pyszczek, jednak zdjęty przerażeniem nic nie powiedział.
Nagle Maślak padła na ziemię jak długa. Nie ruszała się. Fałszywy podpelzl do niej, samemu nagle czując się gorzej. Kręciło mu się w główce.
Nie zdążył jednak zrobić paru kroków, kiedy do żłobka wbiegl jakiś kocur. Omiotl ich wzrokiem. Kocięta leżały na ziemi, Fałszywy też padł. Nie miał sił się ruszać.
- Firletko! - Usłyszał głos tamtego, nim kocur nie zaczął go dotykać.
Po chwili uciskał jego brzuch i kazał jeść jakieś zioła. Przybiegła wspomniana kotka, robiąc to samo z jego rodzeństwem. Fałszywy został nakarmiony ziołami, po chwili zwracając wszystko, co miał w żołądku.
Obrzydliwy posmak wymiocin skalał jego język. Kasłał, mrugajac szybko. Małe łezki zawitały w jego oczach od wysiłku. Słyszał w tle płacz rodzeństwa. Nie miał sił, by się obrócić. Po kilku chwilach jednak zebrał w sobie zapał, zaczynając czołgać się ku Aronii i Drozdowi. Wiedział, że są przerażeni. Leżeli niedaleko wymiocin, obok siebie. Fałszywy pozwolił wtulic się siostrze.
Cała trójka patrzyła, jak medycy oglądają Maślak. Wymienili spojrzenia, a w żłobku zapadła dziwna atmosfera.
- Ona nie żyje. Otruła się. - Oznajmiła Firletka.
Dzieci nie rozumiały nic. Nie znały takiego słowa jak śmierć. Dla nich to było jednak koszmarne, bo stracili matkę. Fałszywy nie darzył jej żadnym z uczuć, ale nie wiedział, co się z nimi teraz stanie.
Firletka spojrzała na nich.
- N-Nie dotykaj ich - mruknął słabo Fałszywy. Chciał ochronić rodzeństwo.
- Zwymiotowali wszyscy? To dobrze - słyszał jeszcze. - Przynajmniej oni się nie otruli.
- O... Otruli. - Powtórzył i zanotował w głowie dziwne słowo.
Czy kiedy to coś następuje, kot umiera? Rzuca się jak jego matka, ma pianę w pysku?
Zmarszczył brwi. Nie rozumiał tego do końca. Kiedy poczuje się lepiej, zapyta kogoś o ten termin. Teraz najważniejszym było uspokoić jego rodzeństwo.
<jak ktoś chce to może odpisać uwu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz