Jabłkowa Łapa był w rozterce.
Naprawdę nie lubił się komukolwiek sprzeciwiać - szczególnie, jeśli tym „kimś” był odbywający z nim pierwszy trening mentor. Ogólnie, uznawał się za względnie niekonfliktową osobę, nie tylko ze względu na jego paniczny strach przed zostaniem okrzyczanym. Zdawał sobie sprawę, że powinien dążyć do nawiązania jak najlepszej relacji między nim a Oszronionym Futrem - przecież nie chciał skończyć z nienawidzącym go mentorem.
Z drugiej strony… Po prostu nie potrafił oderwać wzroku od błagalnego wyrazu pyska Orzeszki.
Kotka bezwładnie zwisała z pyska Oszronionego Futra i wpatrywała się w Jabłkową Łapę tak intensywnie, że kocurka przeszły dreszcze. Kątem oka spojrzał na mentora - niestety, tamten nie wyglądał na chętnego do zmiany zdania. Uczeń wymamrotał cichą modlitwę (mimo że wciąż nie był pewny wszechmocy Klanu Gwiazdy) i zrobił kilka kroków w stronę szarego.
- Proszę, p-pozwól jej zostać - powiedział drżącym głosem, schylając głowę z pokorą. Oszronione Futro wbił w niego zdziwione spojrzenie, prawdopodobnie zaskoczony nagłym przypływem odwagi ucznia. - Orzeszka jest moją przyjaciółką, jestem pewien, że nie będzie sprawiać kłopotów! - dodał piskliwie, kuląc się pod naporem wzroku mentora.
Oszronione Futro parsknął głośno i położył szylkretkę na ziemi. Delikatnie unieruchomiwszy kotkę, zwrócił się do Jabłkowej Łapy.
- „Przyjaciółka” powiadasz? - zaśmiał się i przewrócił oczami. Uczeń zmarszczył pysk, zbity z tropu. O co mogło mentorowi chodzić?
- Błagam, nie chcę ZNOWU siedzieć zamknięta w żłobku! - jęknęła Orzeszka, wtrącając się do dyskusji. Jabłkowa Łapa wbił wzrok w Oszronione Futro, z niepokojem oczekując werdyktu. Teraz wszystko zależało od mentora, który wcale nie wyglądał na przekonanego. Liliowy nerwowo zastrzygł uszami, mając nadzieję, że za jawny sprzeciw pierwszego dnia treningu nie spotka go kara. Co, jeśli mentor uzna, że nie zasługuje na bycie uczniem i zdegraduje go do rangi kocięcia? Jabłkowa Łapa głośno przełknął ślinę.
Być może wstawianie się za Orzeszką wcale nie było dobrym pomysłem.
Oszronione Futro przez chwilę mierzył ich wzrokiem, jakby zastanawiając się, czy para, aby na pewno nie robi sobie z niego żartów.
- Dobra - westchnął po chwili, a Jabłkowa Łapa pisnął z radością, rzucając Orzeszce pełen szczęścia uśmiech. - Ale nie łódź się, że Wrzosowa Polana się o tym nie dowie! - zagroził, a ogon zaskoczonej szylkretki opadł smętnie.
***
Jabłkowa Łapa tęsknił za swoimi przyjaciółmi.
To nie tak, że całkowicie stracił z nimi kontakt - po prostu miał dla nich dużo mniej czasu. Wracał z treningów zmęczony, więc większość wolnego czasu spędzał drzemiąc w legowisku uczniów lub rozmawiając ze Zbożową Łapą, aka najodważniejszym (oczywiście zaraz po Kurce i Psiej Łapie) kotem, jakiego znał. Mimo to brakowało mu codziennych zabaw z dziećmi Wrzosowej Polany.
Wybawieniem okazały się uczniowskie obowiązki.
Jabłkowa Łapa zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie większość jego rówieśników uznaje je za największą zmorę, jednak dla niego były one szansą na spędzenie czasu z przyjaciółmi. Zbieranie mchu nie było wdzięcznym zadaniem, ale dzięki temu miał wymówkę, by siedzieć w żłobku.
Jednak tego dnia nie wszystko było tak, jak powinno - Jabłuszko wiedział to od momentu wkroczenia do kociarni.
Tym razem nie przywitały go wesołe piski czy też rutynowa kłótnia Kurki i Orzeszki. Było tak cicho, że futro liliowego mimowolnie stanęło dęba. Przywitawszy się z Wrzosową Polaną nieśmiałym skinieniem głową, zaczął wymieniać mech, umyślnie dając go więcej w posłaniach przyjaciół. Ta czynność nie zajęła mu dużo czasu, więc szybko wycofał się poza żłobek, szerokim łukiem omijając myjącego się Ogienka, z którym bynajmniej nie chciał mieć do czynienia.
Po wyjściu na zewnątrz prawie natychmiast zauważył Orzeszkę.
Kuliła się w deszczu, drżąc na całym ciele. Jej futro było całkowicie przemoknięte, a z wąsów skapywała woda. Wyglądała na tak nieszczęśliwą… Jabłkowa Łapa poczuł ból w piersi - nie chciał, aby przyjaciółka cierpiała. Orzeszka była niesamowitą osobą i zasługiwała na wszystko, co najlepsze. Wolnym krokiem ruszył w stronę szylkretki i bez słowa położył jej głowę na karku, mrucząc przy tym uspokajająco.
- Mam tego wszystkiego dość… - jęknęła Orzeszka, ponownie wybuchając niekontrolowanym płaczem. Jabłuszko wtulił się w przyjaciółkę i delikatnie polizał ją po głowie.
- Jestem tu dla ciebie - wymruczał i uświadomił sobie jedną, ważną rzecz.
Choćby miał przejąć wszystkie jej problemy, nie pozwoli przyjaciółce cierpieć.
< Orzeszko? >
ja się przy tym prawie popłakałam...
OdpowiedzUsuńmajka91011