- Nie, Zimorodku. To jest poprawna pozycja łowiecka. Dzięki niej podkradniesz się cicho do zwierzyny tak, żeby ją złapać. Musisz jednak pamiętać, że do każdej podchodzi się inaczej i najlepiej wykorzystać otoczenie. Na tę chwilę powinieneś jednak pamiętać, by zawsze być czujnym i gdy się skradasz, uważać na najmniejszy szelest. Na razie jesteś za mały by złapać taką myszkę, której zapach pewnie czujesz, ale gdy już zostaniesz uczniem, będziesz musiał z prędkością błyskawicy takową upolować. W ten sposób nakarmisz klan. - ogonem ustawił Zimorodka, żeby ten również przybrał pozycję. Kocurek zrobił to ledwo i niezbyt dobrze, ale ważne, że trochę przypominało pozycję łowiecką. Jeszcze nabierze wprawy. Każdego początki nie są proste, nawet ich genialnej krwi. - A gdy złapiesz pierwszą zwierzynę, pokażesz ją mi. Oczywiście najlepiej gdyby od razu była ogromna, ale nie każdemu udaje się za pierwszym razem. Mi się udało, bo jestem wspaniałym, niepowtarzalnym łowcą. No dobrze, przejdźmy do dalszej lekcji. Schowam się, a ty spróbujesz mnie odnaleźć i zaatakować, dobrze?
- Dobrze! - miauknął, nie zmieniając swojego ułożenia ciała.
Chciał w końcu nauczyć się polować. Brat szybko zniknął mu z pola widzenia. Miał teraz obowiązek go znaleźć i zaatakować, jakby był pyszną myszką. Tylko... Jak miał go odszukać? Zaczął się skradać, rozglądając za wojownikiem. Nie mógł raczej odejść daleko. Prawda? Wziął oddech i ze zdziwieniem zauważył, że czuję zapach pozostawiony przez Szczawiowego Liścia! Całkiem zresztą ładny! Powoli kierował się za zapachem, łapka za łapką, uginając kark tak jak uczył go kocur. Był w końcu mądry! No i wspaniały jak twierdził! Mówił dobrze! Im dalej szedł tym zapach stawał się silniejszy. Był gdzieś tu... Musiał być. Powoli rozejrzał się. O nie... Jednak się mylił. Nie dostrzegł nawet jego kępki futra! No nic... próbował ponownie. Nie powinien się poddawać! Ruszył dalej, obwąchując ziemię, aż w końcu zetknął się nosem z łapą wojownika.
- Znalazłem cię! - zawołał uradowany Zimorodek.
- Co ty właściwie robiłeś?
Czyżby nie spodobał mu się sposób w jaki tropił?
- No... Szukałem cię i znalazłem!
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie węszy się z nosem przy ziemi. Nie jesteś w końcu psem. Na dodatek miałeś polować. To nie była zabawa w chowanego. Jeszcze raz. Następnym razem masz się na mnie rzucić, jasne? I stała czujność! - poinstruował go kocur.
Kiwnął łepkiem i zaczekał, aż brat ponownie się ukryję. Musiał przyznać, że polowanie było bardzo trudne.
Kolejna próba wyszła lepiej. Odnalazł kocura i rzucił mu się na grzbiet. Szczawiowy Liść pochwalił go, jednak każąc mu z siebie zejść. A on tak bardzo nie chciał! Na nim było tak fajnie! Widział więcej niż z poziomu ziemi. No nic. Pozostało mu tylko spełnić rozkaz/prośbę.
***
Był uczniem. Po mianowaniu i rozmowie z mentorką, od razu udał się do brata. Musiał mu się w końcu pochwalić! Co z tego, że był obecny na jego mianowaniu! I tak chciał mu pokazać, że dorósł!
- Szczawiowy Liściu! - zawołał wojownika, który właśnie obserwował dziwnie Łabędzi Plusk.
Chyba go nie zauważył. No nic! Wskoczył mu na grzbiet, co od razu przywróciło brata do rzeczywistości.
- O to ty...
- Tak! Jestem już uczniem! Będę polował! Przyniosę ci duuużo myszek!
<Szczawiowy Liściu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz