Spoglądała to na przyjaciela, to na swoje łapy, mamrocząc niezrozumiale. Miała ochotę palnąć mu w łepetynę za taką bezpośredniość. No ale... miał rację, Zboże wypełniła ochota na parsknięcie śmiechem, jednakże ostatecznie się powstrzymała. Potarła tylko policzki, starając się zachować jakąkolwiek powagę. Durna mina Wieczornikowego Wzgórza ani trochę jej nie pomagała. On zawsze miał taki wyraz pyska? Kotka westchnęła cierpiętniczo, rozciągając się na swoim nowym legowisku.
— Mówiłeś, że mam iść na całość! — burknęła obrażona, zezując na rudego kumpla. Ten aż usiadł ze zdziwienia.
— Ale nie tak, żeby lądować z brzuchem w kociarni! — zaprotestował kocur — I-i nie próbuj zwalać winy na mnie, cholero jedna! — mówiąc to wytknął jej język, pusząc futro.
— Ej, ale nie chcesz żebym jednego nazwała Wieczornik Junior? — zaśmiała się, kładąc ogon na swoim brzuchu. Wieczornik łypał na nią podejrzliwie, poruszając wąsami, zaś końcówka jego ogona niespokojnie uderzała o ziemię — No przyznaj, wiem, że tego chcesz — zachichotała.
— Przymknij jadaczkę! A drugie co? Zboże Junior nazwiesz?
— No
— Ok, wchodzę w to — Rudzielec poprawił futro na swojej klatce piersiowej, uśmiechając się zawadiacko. Zboże mimowolnie pokazała mu język, nadymając policzki niczym rozdymka — Zapewne będzie wspaniały po wujku! — mówiąc to, zaprezentował siebie samego z jak najlepszej strony. Sęk w tym, że mokry mech pokrzyżował jego plany. Syn Deszczowej Gwiazdy runął pyskiem na ziemię.
— Jak któreś wda się w wujka to długo nie pożyją — przyszła matka roześmiała się perliście, ukradkiem zerkając na śpiącą Zarazę i jej brata — Serio typie, jak długo udało ci się pozostać przy życiu będąc taką fujarą!
— Fujarą? FUJARĄ? F U J A R Ą?! — wykrzyknął i korzystając z faktu, że bengalka właśnie się nad nim nachylała, złapał ją za szyję, przewracając ją na ziemię — Odszczekaj tłuściochu! — zagroził, gryząc ją w ogon. Kotka syknęła niezadowolona, odruchowo okładając pysk Wieczornika łapą ze schowanymi pazurami. Przyszły wujek nie miał jednak zamiaru dać za wygraną. Do zapasów dołączyły łaskotki, które totalnie rozwaliły na łopatki wojowniczkę.
— E-ej! Ahahaha! Tak się nie robi! — chichotała, machając łapami we wszystkie strony świata — Gnojku jeden! To zagranie poniżej pasa! — oburzyła się, gdy nareszcie odgoniła od siebie tego ciecia. Srebrny usiadł zadowolony z siebie, jednakże napięte mięśnie zdradzały, iż nadal jest gotowy do odwetu na byłej burzaczce.
— Wszystkie ruchy dozwolone, pamiętasz? — oburzona Zbożowy Kłos jedynie nadęła policzki, demonstrując swoje ogromne niezadowolenie — Ej właśnie — kocur szybko zmienił temat — Gdzie Brzoskwinia i jej upierdliwe gówniaki? — zagaił, rozglądając się po żłobku. Faktycznie, było coś za cicho, dwójka z jej smrodów była niesamowicie upierdliwa do tego stopnia, że kotka dosłownie modliła się, aby jej gówniaki takie wkurzające nie były, bo inaczej je rozniesie. Nie mówiła jednak otwarcie, że te wypierdki ją drażnią tylko i wyłącznie ze względu na wujka Jesionka. Nadal jednak zastanawiała się, jakim cudem taki fajny koleś spłodził te okropne paskudy.
— A cholera ją wie, pewnie polazła z nimi do medyka na przegląd techniczny. Poranna Zorza powinien lepiej sprawdzić czy w ich łbach układa się wszystko tak, jak należy — drugą część zdania wypowiedziała szeptem wprost do ucha przyjaciela. Nie chciała jakichś nieprzyjemności.
— Ach, Zbożowy Kłos i jej nieposkromiona miłość do dzieci. Te twoje pokraki będą miały przesrane z tak wredną mamusią — zachichotał, za co zaraz zarobił w żebro.
— Wujek Wieczornik chętnie się nimi zajmie — odparła kotka, siadając obok niego. Mimowolnie ułożyła głowę na barku przyjaciela.
— Nie? Zmajstrowałaś to je niańcz. Ja łap w to nie mieszam!
— Akurat! Masz gówno do gadania ciołku!
— Sama jesteś ciołkiem, ciołku! — córka Pliszkowego Kroku niewiele myśląc obśliniła mu policzek, czym prędzej zwiewając przed gniewem wspaniałego wojwonika Wieczornika. Kocur siedział tak skołowany przez kilka uderzeń serca, obserwując jak jego przyjaciółka co raz bardziej się od niego oddala. Co prawda powinna uważać na siebie, jednak nadal była zdania, że póki jej bebzon nie wygląda jak rzeczny głaz, nie musi siedzieć na dupie.
— Zboże, ty cholero jedna! Obśliniłaś mnie! — wykrzyknął bojowo, nim rzucił się w pogoń za nią.
< Wieczornik? :3 >
Kocham ich duet xD
OdpowiedzUsuń