Spojrzała na Wieczornika, bezgłośnie każąc mu odezwać się pierwszemu. Kocur jednak wytknął jej język, za do oberwał przez łeb. Srebrny nie pozostał jednak jej dłużny. Szybko złapał zębami za jej ucho, tarmosząc je boleśnie. Zapewne laliby się jeszcze tak dłuższą chwilkę, jednakże rozbawione kaszlnięcie Jesionowego Wichru skutecznie sprowadziło rozbrykaną dwójkę na ziemię. Bengalka sprzedała puchatemu wojownikowi jeszcze ostatniego kopa w tyłek, po czym szybko schowała się za Jesionowym Wichrem.
— Jak dzieci — westchnął rozbawiony, wywracając niebieskimi ślepiami — No? Nadal nie otrzymałem odpowiedzi — dodał zaraz, wyczekująco przystępując z łapy na łapę. Wąsy Zbożowego Kłosu zadrżały. W jej głowie narodził się pomysł żeby zorganizować zawody w łowieniu ryb, aczkolwiek na razie nie zamierzała przedstawiać go reszcie. Ot poczeka na odpowiedni moment.
— Jestem za — miauknął Wieczornik, kierując się w stronę wyjścia z obozu, po drodze rzucił przyjaciółce spojrzenie pokroju "Oberwiesz za to".
— Ja również — zawtórowała, wybiegając na sam przód.
I tak trójka młodych wojowników udała się nad rzekę, niestety rudzielec nie byłby sobą, gdyby nie zaczął dogryzać bengalce za jej wcześniejsze przewinienia. Co jakiś czas zagadywał ją głupkowato, a to rzucał jakiś tekst, który miał na celu wyprowadzić ją z równowagi. Córka Pliszkowego Kroku wytrzymywała jednak dzielnie te katusze, biorąc głęboki wdech i licząc powoli do dziesięciu.
— Hej, Jesionowy Wichrze, wiesz, że ta pyskata cholera się zakochała? — zagaił, kocur, szturchając wojowniczkę w bok. Ta rzuciła mu mordercze spojrzenie, w myślach błagając, aby ten zamknął jadaczkę
— Oh, naprawdę? W kim? — zaśmiał się czekoladowy najwidoczniej dołączając do tego przezabawnego zajęcia. Kotka zmarszczyła brwi, łypiąc gniewnie zarówno na jednego i drugiego. Gdyby znała się na ziołach, to ta dwójka wypadłaby jutro ze swoich legowisk z ostrą sraką.
— To ta śliczna, szylkretowa kłapoucha lisiaczka, zakręciła naszej Zbożówce w głowie~ — miauknął przeciągle, obserwując reakcję bengalki — Zboże i Konopia tulą się na rzece. C-A-Ł-U-J-Ą S-I-Ę!
— Wieczorniku! Zamknij się!
— No co? On może wiedzieć
Kotka prychnęła, wyprzedzając ich gdy usłyszała szum wody. Kilkadziesiąt uderzeń serca później Wieczornikowe Wzgórze desperacko próbował wycharkać rybę ze swojego przełyku.
* * *
Zboże nawet nie spodziewała się, kiedy to się stało. Dzień wcześniej pomagali Porannej Zorzy zbierać zioła dla kolejnych chorych, tym tazem to Poziomek, Puszka i Szronik trafili do medyka, a dzisiaj już ten mały smród został Imbirowym Korzeniem.
Bengalka była cholernie dumna z kocurka, presja kurczącego się czasu odeszła w zapomniane. Pokazała innym, że nadaje się na mentorkę, że potrafi. Niebieski kocurek puszył się z dumny, przyjmując kolejne gratulacje. Zboże uśmiechnęła się pod nosem, gratulując młodemu jako ostatnia. Zgromadzone koty rozeszły się do swoich zajęć, zaś były uczeń udał się na czuwanie. Dopiero teraz dopadł ją jakiś dziwny smutek. Będzie tęskniła za wspólnymi treningami...
Popatrzyła na swój brzuch przygryzając dolną wargę. Wpadli, miała wyrzuty sumienia jak cholera, jednakże co miała zrobić? Nie znała sposobu żeby nie być w ciąży, a zabijać się nie miała zamiaru. Żyto dowiedziała się pierwsza i ku zdziwieniu wojowniczki, okazała jej niesamowite wsparcie. Obiecała, że pomoże jej zając się ich dziećmi. To uspokoiło trochę nerwy przyszłej matki. Nie żałowała jednak granicy, którą wtedy przekroczyły, Zbożowy Kłos bardzo pragnęła chociażby odrobiny czułości. Nie wiedziała skąd, to uczucie pojawiło się w niej samoistnie. Nie była jednak gotowa na bycie matką.
— Wszystko dobrze? — bicolorka otarła się o jej bok na powitanie — Dawno nie rozmawiałyśmy... Wiesz... od tamtego dnia... Czy teraz przeniesiesz się do kociarni, skoro Imbir został już uczniem? — zapytała półszeptem.
— Tak, tak. Właściwie to... miałam zaraz tam iść.
— O-och... W takim razie nie przeszkadzam — bura kotka odwróciła się na pięcie, jednakże Zboże zatrzymała ją cichym miauknięciem.
— Pójdziesz tam ze mną? Nie chcę zostać sama z gówniakami i Brzoskwinią — stęknęła smętnie. Żyto skinęła łbem, po czym obie kotki ruszyły do żłobka. Minęły zdziwioną Brzoskwinkę i jeszcze bardziej wpędzonego w szok Jesiona, po czym znalazły dla Zboża legowisko w samym rogu kociarni. Kocica westchnęła lekko zirytowana, że gdy tylko tu się pojawiła, jakiś koczkodan podpełzł do jej przednich łap i opierając główkę o klatkę piersiową zwinął się w kulkę.
— To Zaraza, córka Lodowego Szponu — miauknęła jak gdyby nigdy nic Brzoskwinka — Wybacz jest trochę zaspana, jeśli chce-
— Nie, nie. Niech leży — odparła wojowniczka, poprawiając śpiącej kulce główkę.
— Zboże... nie chcę być wścibski i bezczelny ani nic z tych rzeczy! Po prostu się martwię i... jak? — zapytał zdezorientowany czekoladowy kocur
— Głównie głupota, wujku — zaśmiała się córka Pliszkowego Kroku, rozpoczynając opowieść jak to uratowała dupę Żytniej Łapie a z biegiem czasu ich relacja zaczęła się rozwijać, co przerodziło się w chęć poczucia bliskości, które tak bardzo potrzebowały. Wyjaśniła też, że mimo iż Żyto posiada narządy typowo przypisane kocurom, to jednak jest kotką i tak zwracać się do niej należy. Była samotniczka zapewniała jak bardzo kocha węglową kotkę i jak nigdy nie zostawi jej samej z dziećmi. Czy jednak Zboże odwzajemniała jej uczucia? Nie była tego pewna, wiedziała tylko, że część jej serca nadal bije dla Konopi.
< Jesionku? >
Wyleczeni: Poziomkowy Blask, Puszysta Łapa (Puszka), Oszroniona Łapa (Szronik)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz