Westchnęła zirytowana na słowa Jaskra, wywracając ślepiami, rzucając temu frajerowi spojrzenie pokroju "Masz farta ale to jeszcze nie koniec", po czym czmychnęła wraz z przyjacielem z miejsca zdarzenia, nim zdążyła oberwać po uszach za "niewojownicze zachowanie". Była zła, że ktoś śmiał wtryniać się w jej genialną zabawę, jednakże cieszyła się, że Jaskier nie zachował się jak konfident i ostrzegł ją. Teraz nie wiedziała nawet co ze sobą zrobić. Ot po prostu szła przed siebie ze wzrokiem utkniętym w bliżej nieokreślonym punkcie. Jaskier dreptał za nią, krzycząc coś, lecz niezbyt miała ochotę go słuchać. Miała wrażenie, jakby dorwał ją kac moralny. Przez kilka uderzeń serca żałowała, że zachowuje się tak paskudnie względem kremowego kocura, szybko jej jednak przeszło. Pokiwała łbem na boki, odrzucając tę myśl.
Wiatr przyniósł zapach klanu burzy. Ze zdziwieniem Zboże rozejrzała się po okolicy przystając na moment. Daleko zaszła, nawet nie pamiętała, żeby przepływała przez rzekę czy też przechodziła po przeprawie. Poruszyła wąsami, gdy do jej uszu dotarło miauknięcie przyjaciela. Nie powiem, trochę była zdziwiona, że rudzielec zawędrował za nią tak daleko ale... cieszyła się. Ciepłe uczucie rozlało się w jej serduszku. Doceniała ten gest. Na swój własny i dziwaczny sposób, ale doceniała. Otarła się o krótkołapego mrucząc.
— Ej, Jaskier — zaczęła, spoglądając w stronę zniszczonych terenów klanu lisa. Położyła po sobie uszy, gdy tylko przypomniała sobie jakie piekło urządzili tym kotom jej rodacy — Jak myślisz, co by było gdybyśmy no... nie byli tacy jak teraz? — zagaiła zupełnie bez celu, skupiając się na motylku, który usiadł na jej nosie. Skrzywiła się, po czym kichnęła.
— A bo ja wiem? — syn Deszczowej Gwiazdy wzruszył barkami, siadając na trawie — A co cię tak wzięło? — miauknął zaciekawiony, nastawiając uszu.
— A tak jakoś... Sama nie wiem — moralniak jeszcze bardziej dawał jej się we znaki. Nie miała pojęcia przez co to cholerstwo się pojawiło, ale nie była zadowolona. Czuła się tak cholernie przybita, w duchu modliła się, by to durne uczucie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. No bo przecież jak to tak? Smutna Zbożowy Kłos? To nie przystoi! — Ej... — zaczęła nieśmiało, kładąc się obok przyjaciela. Jej łapy zwisały z małego wzniesienia, nie dotykały jednak wody, chociaż bardzo tego chciała — Tęsknisz za rodzicami?
— Czasem — kocurek westchnął, garbiąc się, przez co wyglądał na jeszcze mniejszego niż był w rzeczywistości. Kocica pokiwała głową, kładąc łeb na łapach.
— Z jednej strony ci zazdroszczę a z drugiej nie — zaczęła, wpatrując się w pływające pod powierzchnią ryby — Miałeś dwóch rodziców, patrzyli jak dorastasz, wspierali cię ale... strata ich musiała być bolesna, nie? — zamyśliła się, milknąc na kilka uderzeń serca. Jaskrowy Pył skinął niepewnie głową — Ja jakoś tak pamiętam ledwie swoją mamę. Musiała oddać nas tacie przez Sasankę. A tata nawalił — zaśmiała się cicho, unosząc kącik pyska ku górze — Czasem się zastanawiam, jak to jest mieć pełną rodzinę. Chociaż wiesz co Jaskier? Takie życie raczej by nie było dla mnie. Poza tym, wtedy bym nie znała ciebie ani Wieczornika, tylko żyłabym w klanie burzy.
— Chciałabyś tam kiedyś zamieszkać?
— I żreć króliki? Chyba coś cię chłopie boli! — miauknęła wesoło, klepiąc go łapą w bark, po czym odbiegła na kilka zajęczych skoków — Berek, Jaskier! — i mówiąc to pognała w stronę farmy oraz lasku.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz