Prowokacyjne zachowanie nowego "kolegi" doprowadziło do ostrej bójki między dwoma kocurkami. Mech nie zamierzał popuścić jakiemuś spaślakowi, który śmiał naruszać jego godność, więc na chwilę opuścił maskę przyjemniaczka, którą przybrał dobre kilka księżyców temu. Nie zamierzał się cackać z nowym. Lał go gdzie tylko sięgał a pole do popisu miał spore. Melon jednak zdawał się nie odczuwać jego ciosów przez ochronną warstwę tłuszczu na swoim bebzonie. Meszek napuszył futerko wściekły, gryząc kocurka w łapki. Całą farsę i niesamowicie widowiskową wojnę przerwała Berberysowa Bryza, która złapawszy syna za skórę na karku przeniosła go do kąta, gdzie miał siedzieć aż do pory karmienia.
— Jeszcze się policzymy, nowy — warknął niebieski kocurek, marszcząc gniewnie brwi, po czym odwrócił się do reszty tyłem. Że też mieli czelność bezcześcić jego dobre imię i wątpić w to, że wina leżała po stronie kremowego. Wiedział jednak, że jest jeszcze zbyt małym pierdem, by ktokolwiek brał go na serio. Musiał jeszcze sporo urosnąć a fakt, że z pewnością zajmie mu to wiele księżyców ani trochę nie pomagał. Jedyne więc co mu teraz zostało to strzelić giga focha i kazać się wszystkim cmoknąć w dupsko. Tak miał zamiar też zrobić.
* * *
Nareszcie i on został mianowany. Cieszył się z tego jak cholera, w końcu miał święty spokój od swojej matki oraz durnego rodzeństwa, dla którego musiał być do porzygu miły. Niebieski uznał też, że utrze wszystkim nosa i zostanie mianowany w wieku zaledwie dziesięciu księżyców albo jeszcze wcześniej! Jego mentorowi - Miętowemu Strumieniowi bardzo takie podejście odpowiadało. Rudy kocur miał okropną ochotę utrzeć nosa tym, którzy podśmiechiwali się z niego, że jeszcze nie dostał żadnego ucznia. Syn Wschodzącej Fali mimo wszystko pysznił się, że to właśnie jemu został przyznany syn Berberysowej Bryzy, kocur dobrze wiedział jak wielkim uznaniem przywódcy cieszy się kocica, on z resztą też.
— Jak było na ostatnim zgromadzeniu? — miauknął wojownik, krocząc w stronę lasu, gdzie mieli odbyć pierwszy trening. Omszona Łapa wywrócił łapami, kolejny chciał się zaprzyjaźnić na siłę? Postanowił jednak nie być aż takim skurwibąkiem względem mentora. Bądź co bądź musiał się jeszcze z nim męczyć dobre cztery księżyce. A kto wie czy w przyszłości nie potrzebowałby jego poparcia czy czegoś w ten deseń. Ot zwyczajnie nie był półgłówkiem jak brat i myślał z wyprzedzeniem.
— Okej, jakaś franca chciała cisnąć bekę z liderów i wejść na kamień — mruknął, czując jak krótkie futro nieprzyjemnie przeszywa zimny wiatr. Zadrżał, krzywiąc pyszczek.
— Śmierdzące burzaki nawet zachować się nie potrafią — Miętowy wywrócił ślepiami, zatrzymując się na skraju lasu. Nasłuchiwał uważnie, rozglądając się przy tym ostrożnie. Co prawda Mech słyszał nadal plotki, że ich żałosny lider nie zdjął jeszcze zakazu, który obowiązywał tą część ich terenów, jednakże miał to pod ogonem, najwyżej zwali winę na mentora jak sprawa się rypnie. Wystarczy, że będzie grał słodkiego i przerażonego ucznia.
— Miętowy Strumieniu! — rozległ się za nimi głos Piaskowej Wydmy — Pamiętasz przecież, że Lisia Gwiazda zabraniał nam tu polować a co dopiero trenować uczniów! — ton młodszego wojownika był pełen pretensji. Miętek wypuścił powietrze z pyska w akompaniamencie niezadowolonego pomruku, co powtórzył jego uczeń.
— I? — warknął rudzielec z pogardą. Były uczeń Szczawiowego Liścia otworzył szeroko pysk
— I? To, że tu jest niebezpiecznie! — zawołał pretensjonalnym tonem — Melonowa Łapo nie właź tam! — uwaga całej trójki zwróciła się na kremowego tłuściocha, który majstrował coś przy jakiejś norze wykopanej tuż pod drzewem.
< Melon? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz