Wściekły Melonowa Łapa może nie od razu, ale po czasie zaczął się wspinać. Piach ocierał się o jego łapki oraz pazurki, gdy się podciągał, by dotrzeć na górę. Dysząc ze zmęczenia, próbował złapać równowagę, co jakiś czas się ześlizgując. Gdy już prawie znalazł się na górze, o jakieś dwa mysie wąsy, Szczawiowy Liść popchnął go łapą tak, że uczeń znowu znalazł się na dole dołu. Liliowy widocznie był niezwykle zadowolony z siebie, gdyż uśmiechał się pod nosem. A Melon? Melon aż gotował się ze złości, cały czas klnąc starucha pod nosem.
— Ależ ty jesteś wolny. W takim tempie nigdy nie zrzucisz! — ofuknął go. A to wredny, głupi wypłosz. Jak tak można?! Wrzucić wspaniałą osobę Melona do jakiegoś dołu, tylko po to, żeby zmusić go do tej syzyfowej pracy. Okropne! Gruby uczeń jeszcze raz spróbował się wspiąć, a kamienie i piach wbijające mu się w poduszki łap coraz bardziej mu doskwierały, tylko podniecając niezadowolenie kremowego. Był już tak okropnie wymęczony, nawet jeśli nie spędził w dole tak dużo czasu. Srebrny dyszał ze zmęczenia, a jego fałdki skóry jedynie utrudniały mu wspięcie się wyżej. W końcu, łapa za łapą znów dotarł do miejsca, w którym mógł chociaż trochę przystanąć, nie ześlizgując się tak szybko. Już miał zamiar podciągnąć się na górę, poczuł na pysku łapę starszego kocura, który znów go popchnął, powodując kolejną utratę równowagi i nieprzyjemne lądowanie na twardym, zimnym dole z cichym jęknięciem. Tego już za wiele! Jak kocur tak chce się bawić, to Melon nie ma zamiaru tego dłużej wytrzymywać. Cóż, czasem trzeba zrobić przedstawienie, żeby wydostać się z dołka. Młody kocur po upadku zaczął się zwijać i jęczeć, próbując skupić na sobie uwagę liliowego wypłosza. Gdy kątem oka zauważył pysk Szczawiowego Liścia, kącik ust srebrnego mimowolnie się uniósł, a sam kocur uznał, że to odpowiedni moment na część drugą. Melonowa Łapa wydarł się w niebogłosy, całkiem dobrze w jego doznaniu naśladując ból. Młody uczeń jęczał i stękał, przy okazji nieźle się bawiąc, od czasu do czasu spoglądając na szeroko otwarte oczy starszego.
— Chyba złamałem łapę! To wszystko przez ciebie! Teraz już nigdy nie będę chodził normalnie i to twoja wina! — zawołał dramatycznie, opierając głowę na ściance dołu. Miał nadzieję, że staruch się na to nabierze i go wyciągnie, a gdy tylko znajdzie się znowu na powierzchni, zwieje do obozu, poskarżyć się Piaskowej Wydmie i Zimorodkowej Łapie. Plan idealny! Może nie był zbyt honorowy, ale nie miał zamiaru siedzieć w tej dziurze przez wieki!
< Szczawiowy Liściu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz