Królicza Łapa zerknął w stronę wojownika. Wiekowo nie było aż takiej przepaści, chociaż sam Króliczek wywnioskował to bardziej z ruchów. Nie spyta przecież Wieczornikowego Wzgórza, ile ten wiosen liczy. Kocurek w następnej chwili, uśmiechnął się szeroko, chociaż w jego ślepiach dalej można było dojrzeć nieśmiałość. Kto by pomyślał, że patrol może zapewnić mu przyjaciela. Niebieski kocurek ogromnie się z tego powodu cieszył! Będą mogli razem żartować, rozmawiać i robić inne rzeczy, które robi się z przyjaciółmi! Prawda?
- C-chciałbym. - miauknął nieśmiało.
Wieczornikowe Wzgórze zdawał się być zadowolony z odpowiedzi. Karaś podzielała entuzjazm dwójki towarzyszy patrolu. Reszta drogi upłynęła im w spokojnej, przyjaznej atmosferze. Królicza Łapa cały czas szedł u boku Wieczornika, słuchając jego peplania. Był typem słuchacza, zatem w żadnym razie mu to nie przeszkadzało, a nawet starał się odpowiadać, chociaż o wiele ciszej, gdyż jeszcze musiał zwalczyć swoją nieśmiałość. Może pewnego dnia mu się uda.
***
Od tamtego patrolu, gdzie zdobył przyjaciela, upłynęło sporo czasu. Mijali się z Wieczornikowym Wzgórzem, gdyż każdy był pochłonięty w swoich obowiązkach. Królicza Łapa czasami, gdy wracał z treningu, widział wojownika w towarzystwie Zbożowego Kłosu, jednak nie chciał przeszkadzać. Mimo szkolenia pod okiem Jesionowego Wichru, kocurek znajdował trochę czasu dla rodziny i zdołał też polepszyć swoje relacje ze Zwinką i Murówką, które stały się jego przyjaciółkami.
Królicza Łapa z biegiem czasu, został też mianowany na wojownika. To był ogromny zaszczyt, z którego się cieszył. Chciał z dumą nosić nowe imię i pokazywać Klanowi Nocy, że jest odpowiedzialnym członkiem, pracującym z lojalnością na rzecz pobratymców.
Królicze Serce - bo tak się nazywał - tego dnia również wstał z myślą, żeby zrobić coś pożytecznego. Pora Opadających Liści zmierzała ku końcowi, co oczywiście aż tak bardzo go nie cieszyło, gdyż ją uwielbiał. Obserwował z lekkim uśmiechem na pysku, jak kolorowe liście spadają na ziemię. Mało ich pozostało na drzewach. Duża część leżała na ziemi, niczym jakiś miękki dywan. Królicze Serce przechadzał się po obozowisku, ciesząc się tą miękkością jaką niosły ze sobą liście i delikatnym dla uszu szelestem.
Dojrzał Wieczornikowe Wzgórze. Wyjątkowo był sam, bez Zbożowego Kłosu. Słyszał od Szałwiowej Chmury, że towarzyszka syna Deszczowej Gwiazdy, przeniosła się do żłobka oczekując kociaków. To były super wieści. Więcej kociaków, mających być wzmocnieniem dla Klanu.
Korzystając z okazji, podszedł powolnym, spokojnym krokiem do Wieczornikowego Wzgórza.
- C-cześć. - miauknął, siadając obok niego i otaczając łapki puchatym ogonem.
<Wieczornik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz