W miarę jak słuchał Mgiełki, coraz bardziej zaczęło mu się wydawać, że rozumiał doskonale jej problem, a przynajmniej znał jej obawy. Domyślił się otóż, że to właśnie o nią chodziło, a nie o "takiego kota". Mógł się oczywiście mylić, jednak nerwowe tuptanie w miejscu przez nią, tylko go upewniało w przeczuciu. Czuła się głupio? Widział jak się skuliła. Może chciała uciec? Albo uważała za wariatkę? Ale to właśnie wariaci byli potrzebni światu. Słyszał to nie raz, gdy mama go pocieszała, że kreatywność nie jest niczym złym i że jeszcze pokaże całemu Klanowi, jaką to jest wartościową jednostką.
- N-nie pła-płacz, Mgiełko. - miauknął powoli, samemu próbując zachować spokój. W oczach córki Obłoku, widział pierwsze łezki. Starał się odepchnąć panikę, która jak zawsze chciała przejąć kontrolę nad jego ciałem. Zebrał się w sobie, żeby odpowiedzieć na pierwsze zadane pytanie. - Pstrągowa Gwiazda... nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie. Zwykłe "bo taki ma charakter", byłoby zwyczajną głupotą. Pstrągowa Gwiazda zrobiła dużo złego tym kotom i na jej czyny nie ma usprawiedliwienia.
Liczmy, że Klan Gwiazdy ją ukarze, pomyślał. Nie powiedział tego na głos, gdyż Mgiełka mogła być przeciwna takowemu rozwiązaniu. Wiele razy przemknęło mu przez uszy, że jego pobratymcy są "miękkimi fajami". Pewnie on też był przez twój charakter, raczej będąc wyciszoną i nieśmiałą jednostką. Kocurek spojrzał na chwilę na swoje łapki. Nie widział bitwy z Klanem Lisa na własne ślepka. Słyszał tylko o niej z opowieści. Przyszedł na świat już gdy było po wszystkim. Dla niego Wichura, Klonek, Nornica, Koszatek i Gałązka, byli prawie jak pobratymcy z krwi i kości. Nie widział tej różnicy, jedynie czuł w zapachu, który z czasem stał się podobny. Mama musiała mu wytłumaczyć, czemu nie mogą sami wychodzić ze żłobka. I wtedy przeżył prawdziwy szok. Mgiełka też nie była z krwi pełnoprawnym nocniakiem, gdyż jej mama należała do Klanu Lisa. Podjęła jednak decyzję pozostania w Klanie Nocy. Owocem miłości jej i Poziomkowego Blasku, była właśnie Mgiełka i Szronek. Koteczka znała swoje dziedzictwo? A może dla niej to wszystko pozostawało zalane tajemnicą?
- Cóż... to nie byłby prawdziwy przyjaciel. Skoro ten kot nie chciałby się z nim zadawać, byłoby to nękanie, gdyby ciągle za nim chodził wszędzie. I mówisz, że byłby okropny? W takim razie może ten kot powinien z nim porozmawiać i wprost powiedzieć, że sobie go nie życzy? Musiałby znaleźć w sobie dość dużo odwagi. Jeśli ten nie-przyjaciel wyczuje, że przegrał, wtedy powinien się odczepić. - miauknął Królicza Łapa. Miał nadzieję, że dobrze doradził Mgiełce. - Moi przyjaciele na szczęście są cudowni, nawet Liściasty Kamień, którego niestety niewielu widzi poza mną. Twój przyjaciel jest okropny, Mgiełko? W takim razie wierzę, że się go pozbędziesz i będziesz mogła cieszyć się wolnością.
<Mgiełko?>
Aww <3
OdpowiedzUsuń