Leżał obok Brzoskwiniowej Bryzy, kiedy to został zaatakowany przez dwie kulki. Malinka usiadła mu obok łapek, natomiast jej braciszek wskoczył wojownikowi na grzbiet. Łapki umościł na głowie czekoladowego.
- Tato, pospsontalismy. - ogłosił uroczyście kocurek. - Naucys nas polofac? Plose, plose, plose! - Plosimyyyyy!
- Chcemy to umiec, a ty umies! - wyjaśnił Kaczorek - Ploooosimyyyy!
Rzeczywiście. Obserwował cały czas swoje pociechy i mógł śmiało przyznać, że posprzątały bałagan. Nawet siłowali się z mchem, który był naprawdę poważnym wyzwaniem dla takich kruszynek jak oni.
- Cóż... Widzę, że zrobiliście to co kazałem, więc... czemu nie? Mogę was tak nagrodzić - miauknął.
- Jeeej! - Oba kociaki były wniebowzięte.
Kaczorek zszedł szybko z grzbietu i głowy ojca i stanął obok siostry, czekając na lekcję polowania. Jesionowy Wicher jednak musiał znaleźć coś, na co mogliby zapolować. Postanowił wykorzystać do tego ogon Brzoskwiniowej Bryzy. oddalił się z dziećmi na drugi koniec żłobka i zaczął wyjaśniać im postawę, jaką należy przybrać, podczas skradania się do ofiary. Zaprezentował im ją, po czym widząc jak śmiesznie wyginają się jego pociechy, szybko poprawił ich ułożenie łap i obniżył tyłki, ponieważ były zbyt wysoko, co mogło zaalarmować zwierzynę.
- A teraz musicie się skradać. Powoli. Łapa za łapą - Ruszył powoli przed siebie, stawiając bezszelestnie łapy. - A następnie rzucić się na ofiarę. - Wrócił do kociąt, które uważnie go obserwowały, nie zmieniając swojej pozycji, ani przez moment.
Pierwszy ruszył Kaczorek. Widział jak malec stara się odwzorować ruchy ojca, jednak za dobrze mu to nie szło. Podczas przemieszczania się jego ogon się uniósł, jednak słysząc uwagę ojca, szybko się poprawił. Pewnie był bardzo podekscytowany.
- Aaa! - Rudy kociak rzucił się na ogon matki, wgryzając w jej futerko.
- Całkiem, całkiem mój mały wojowniku - odezwała się kremowa vanka. - Jednak nie powinieneś tak krzyczeć. Spłoszyłbyś zwierzynę z najbliższej okolicy.
- Mama ma rację, Kaczorku. Podczas ataku musisz być cichutko - dodał.
Potem następna ruszyła Malinka. Ta była za bardzo pobudzona i zamiast skradać się powoli, szybko stawiała łapki, aby dorwać ofiarę. Nie miał jej jednak tego za złe. Pewnie odziedziczyła po nim nadpobudliwość. Jednak się nauczy. Sam w końcu musiał znaleźć sposób, aby zachować czujność, kiedy łapy każą biec. Rozwiązanie tej sprawy okazało się proste. Po prostu biegał, zużywając nagromadzoną w nocy energię. Na dodatek patrole i polowania również go męczyły, dzięki czemu po powrocie jego łapy były spokojne i odprężone. Może powinien doradzić córce, aby również trochę pobiegała? Wtedy na pewno nauczy się lepiej polować.
- Jeszcze raz - powiedział, kiedy kociaki czekały na dalsze instrukcję i uwagi. - I pamiętajcie. Wolno i cicho. Mama nie może was usłyszeć, jasne?
<Kaczorku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz