- ... to czy nie myślałaś o tym, by zostać wojowniczką?- spytała się jej Szyszka. Brzoskwinka dostała chwilowego laga mózgu. Nigdy nie myślała o... Byciu wojownikiem. Polowaniu, bronieniu klanu. Coś... Strasznie odpychało od tego. Może wiadomość, że walka z wrogiem jest niebezpieczna, można przy niej umrzeć równie prosto jak zwykła zwierzyna... No niezbyt ją przekonywała ta myśl. Lecz sama świadomość, że przejdzie przecież trening... Mogła być pocieszna. Ale czy uda jej się? Niezbyt chciała ranić inne koty... Do tej pory je leczyła. Jednak ton cioci dawał sam do zrozumienia. Skoro nie nadawała się na... Medyka, to czy na wojownika także? Musiała pokazać, że chyba tak. Zresztą podstawy polowania znała. Skradasz się i atakujesz. Na pierwszym treningu właśnie o tym było. Także deczko samoobrony. Czy to wystarczało? Mogła zostać teraz kimś innym? Zmienić nagle swoją profesję?
- Ciociu... Dla dobra klanu. I tak nie mam wyboru...- powiedziała. Szybko odwróciła się od kotki. Zaczęła tarmosić jakieś liście, sprawiając wrażenie zajętej. Liderka powoli zniknęła za legowiskiem medyka. W tym momencie Brzoskwinka przestała nerwowo przebierać łapami. Jeszcze raz zerknęła w razie jakiejś niespodziewanej wizyty, po czym westchnęła. Jej życie wywróci się o 360 stopni, nie będzie takie samo. Zmieni się mentor, treningi, gniazdko oraz... Wszystko. Włącznie z jej uczuciami.
Wiedziała, że nigdy nie zapomni tych księżycy. Nauki oraz zwyczajnego lenistwa. Musiała wziąć się w garść.
***
To było już dziś. Ostateczna decyzja Szyszki. Jej przyszłość zmieniała się nieodwracalnie. Teraz wszystko będzie inne. A ona musiała dbać, by dobrze się wywiązać. Już od rana czuła się nieswojo. Posprzątała swoje dotychczasowe legowisko wynosząc stary mech a dając nowy, w razie czego poukładała zioła zgodnie z zaleceniami Wschodu. On zresztą też nie był w idealnym nastroju. Cieszył się, że kotka będzie mogła robić to co jej bardziej odpowiada, ale z pewnością strata swoich dwóch pierwszych uczennic to też cios. Przynajmniej miał Owieczkę, która teraz pewnie będzie miała więcej czasu dla siebie i mentora. Mogła się uczyć w końcu spokojnie. Na pewno wkrótce zostanie asystentką medyka. Ona zacznie się szkolić na wojowniczkę. To... Było coś nowego. Czy dobrze się z tego wywiąże? Wciąż jednak miała tą wiedzę o ziołach, w razie czego mogła kogoś i tak wyleczyć. No... Serio codzienność się nie zmieniała tak bardzo. Chyba przyjaźniła się w dalszym ciągu z Trzmielem. Spotkania raczej nikomu nie będą robić większego znaczenia. Co ich to obchodziło? Po prostu się lubili. Rozmawiali, śmiali się. Nic nie miało większego znaczenia, ale było miłe.
Brzoskwinka usłyszała ciche kroki mentora. Spojrzała do tyłu i rzeczywiście. Powoli stąpał do niej, ze zmartwienie potrząsając końcówką ogona.
- To nie twoja wina Wschodzie. To ja zawiniłam. Może... To będzie dla mnie lepsze?- starała się, by to brzmiało przekonująco. Niestety głos jej się lekko łamał i raczej zabrzmiało to trochę żałośnie.- Po za tym ja nie mam wpływu. Trzeba...Trzeba zrobić to co lepsze dla innych. Ja się tu nie przydam.- miauknęła jeszcze i wyszła. Stanęła obok śliwy. Jej ostatnie spojrzenie na to miejsce.
Na polanie zauważyła Szyszkę. Liderka dzieliła mysz razem z Bielik. Kotka gdy tylko zobaczyła calico, skończyła posiłek i do niej podeszła. Teraz tylko czekała. Sama nie wiedziała jak to wygląda, ta cała zmiana... Ale z pewnością za chwilę będzie miała miejsce.
<Szyszko? Ciociu kochana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz