Pora Nagich Drzew minęła, krajobraz utracił biały śnieg na rzecz kolejnej pory roku – Pory Nowych Liści. Pierzyna już nie przykrywała ziemi, a na ziemię wychodziły coraz to nowe gatunki zwierząt, będących posiłkiem dla klanu. Ptaki śpiewały coraz dłuższe pieśni. Dni stawały się coraz dłuższe, słońce przygrzewało intensywniej.
Orlikowy Szept cieszył się z zakończenia zimnych dni. Niby gęstsze i dłuższe futro pomagało w zniesieniu chłodu, lecz nie oferowało zwiększonej ilości zwierzyny łownej, której podczas ostatnich tygodni brakowało. Nieraz głodował przez pewną część dnia, aby kocięta i królowe najadły się ze spokojem. Schudł i zamierzał częściowo nadrobić deficyt masy. Jako chudy wojownik niewiele zdziała, a każdy kawałek mięsa przynosił niezbędną do życia energię.
Poszedł do żłobka, aby odwiedzić Dreszcza. Kocię rosło w zastraszająco szybkim tempie, ale Jeżowa Ścieżka nie potrafił znaleźć rozwiązania problemu kremowego. Maluch widział złe rzeczy i straszne, których dorośli nie zdołali zauważyć. Jeśli nikt nie okaże wsparcia synowi Oślego Ucha, to ten zwariuje i stanie się strachliwą kulką.
Wszedł i od razu dopadł go niebieskooki malec. Orlikowy Szept drgnął, zaskoczony nagłym pojawieniem się kremowego. Wbrew pozorom mały zlał się z otoczeniem, pomimo futra o jasnym kolorze. Dreszcz dotknął ciała białego, a nawet obwąchał je i przyglądał się każdemu metrowi kwadratowemu. Po oględzinach wydawał się być rozczarowany.
- Sprawdzałem, czy jesteś prawdziwy... I czy futro twoje zmieni barwę – miauknął młodszy.
- Wiesz... podobno niektórym kotom zmienia się kolor sierści. Nigdy takiego nie spotkałem, ale po ilości historii wierzę, że jest możliwa taka.... metamorfoza – odpowiedział Orlikowy Szept. Nie miał co niszczyć nadziei i wyobraźni malca. Już i tak Piaskowa Ścieżka i Wiewiór działali kremowemu na nerwy i nie zamierzał należeć do czarnej listy kocurka. Wystraszył go bez jakiegoś konkretnego powodu, więc powoli musiał zbudować chociaż cienką nić zaufania.
- Naprawdę?! A... co to metamorfo....zum? Zje? Zja? - zapytał się Dreszcz o trudne słowo. Kocięca ciekawość przemawiała przez malucha, cóż się dziwić.
- Metamorfoza to właśnie zmiana czegoś w coś zupełnie innego. Na przykład koloru z białego na niebieski – wyjaśnił cierpliwie Orlikowy Szept, czując się jak nauczyciel, a nie wojownik. - Czarne koty, gdy leżą dużo na słońcu, stają się nieco bardziej... Jasne, a na zimę ciemnieją ponownie. Na starość sierść robi się siwa.
- Ojeeej... - Oczy Dreszcza zalśniły z zaciekawienia. - Konwaliowe Serce opowiedziała mi ostatnio ciekawą historię. Jestem wyjątkowy, wiesz?
- Naprawdę? - udawał zdziwienie biały. Czarna musiała dobrze się bawić z kremowym. Wkrótce kocurek stanie się pupilkiem medyków, brakowało tylko, żeby zajęła się nim Zajęcza Stopa. - Każdy z nas jest wyjątkowy, bo klan gwiazd nas takimi czyni. - Wojownikowi się zebrało na nutkę filozofii. Przynajmniej czegoś nauczy Dreszcza. Jak maluch zapamięta coś z jego nauk, to biały będzie mógł wpisać sobie do życiorysu kolejne życiowe osiągnięcie.
- M-mój b-brat j-jest w-wyjątkowy? - zająkał się kremowy. - Lubisz go! Jesteś potworem z dużymi kłami i pazurami! Czaiłeś się w cieniu! Chciałeś mnie zjeść! - Kocurek położył się na ziemi w dosyć dużej odległości od niebieskookiego i zasłonił sobie ślepia łapami.
Orlikowemu Szeptowi zrobiło się przykro. Jałowcowy Świt, Jeżowa Ścieżka i Konwaliowe Serce od razu znaleźli z młodszym wspólny język, a on od razu podpadł w jego oczach. Co on robił źle? Nie był winny swojemu wyglądowi.
Na chwilę wstrzymał oddech. Maluch odsłonił jedno oko, otworzył je i spojrzał na starszego.
- Mały, twój brat też jest wyjątkowy, ale ignoruje swoje zalety. Nie przepadam za nim. Naprawdę. Ostatnio skopałem mu zadek, bo próbował wyjść poza obóz, daleko od was - miauknął Orlikowy Szept. - Każdemu trzeba dać szansę na wykazanie się. Nawet, jeśli to twój wróg - mówiąc to, biały pomyślał o Mniszkowym Kwiecie. Tak dawno z nią nie rozmawiał, tak dawno nie słyszał głosu calico. Zrobiłby wszystko, żeby odzyskać utraconą relację. Tylko... Gdy wyciągał łapę i zaczynał dialog, ta z drwiną prychała i odchodziła daleko.
- Jesteś... Smutny? - zdziwił się Dreszcz. Mały miał dobre oko, dostrzegał nie tylko więcej w granicach własnych zwidów. Dobry z niego obserwator. Ta umiejętność przyda mu się w polowaniach.
- Nie, nie, zdaje ci się - odpowiedział Orlikowy Szept. Nie zamierzał obarczać takiego słodkiego kocurka swoimi problemami. Musiał sam się z nimi zmierzyć, bo pozostaną z nim na zawsze.
- Jak jesteś smutny... To oznacza, że nie jesteś potworem? - Dreszcz zadawał coraz więcej trudnych pytań. W jego przypadku odpowiedź wymagała użycia sporo wyobraźni.
- Jak sobie wmówisz, że jestem zły, to nie przekonam cię do zmiany zdania żadnymi argumentami - rzekł Orlikowy Szept. - Śnieg zniknął, ja nie. Nie jestem zimny. Zachowuję się jak każdy kot. I chcę ci pomóc. Chociaż w połowie tak dobrze, jak wujek Jeżyk. Wszyscy mamy niebieskie oczy. Coś nas łączy, mimo że nie należę do twojej rodziny. Jak chcesz to... Przyniosę ci kamyczek do zabawy. Jak go popchniesz łapką, to zacznie ci uciekać, a ty będziesz musiał go złapać. Chcesz pana kamyczka?
Orlikowy Szept cieszył się z zakończenia zimnych dni. Niby gęstsze i dłuższe futro pomagało w zniesieniu chłodu, lecz nie oferowało zwiększonej ilości zwierzyny łownej, której podczas ostatnich tygodni brakowało. Nieraz głodował przez pewną część dnia, aby kocięta i królowe najadły się ze spokojem. Schudł i zamierzał częściowo nadrobić deficyt masy. Jako chudy wojownik niewiele zdziała, a każdy kawałek mięsa przynosił niezbędną do życia energię.
Poszedł do żłobka, aby odwiedzić Dreszcza. Kocię rosło w zastraszająco szybkim tempie, ale Jeżowa Ścieżka nie potrafił znaleźć rozwiązania problemu kremowego. Maluch widział złe rzeczy i straszne, których dorośli nie zdołali zauważyć. Jeśli nikt nie okaże wsparcia synowi Oślego Ucha, to ten zwariuje i stanie się strachliwą kulką.
Wszedł i od razu dopadł go niebieskooki malec. Orlikowy Szept drgnął, zaskoczony nagłym pojawieniem się kremowego. Wbrew pozorom mały zlał się z otoczeniem, pomimo futra o jasnym kolorze. Dreszcz dotknął ciała białego, a nawet obwąchał je i przyglądał się każdemu metrowi kwadratowemu. Po oględzinach wydawał się być rozczarowany.
- Sprawdzałem, czy jesteś prawdziwy... I czy futro twoje zmieni barwę – miauknął młodszy.
- Wiesz... podobno niektórym kotom zmienia się kolor sierści. Nigdy takiego nie spotkałem, ale po ilości historii wierzę, że jest możliwa taka.... metamorfoza – odpowiedział Orlikowy Szept. Nie miał co niszczyć nadziei i wyobraźni malca. Już i tak Piaskowa Ścieżka i Wiewiór działali kremowemu na nerwy i nie zamierzał należeć do czarnej listy kocurka. Wystraszył go bez jakiegoś konkretnego powodu, więc powoli musiał zbudować chociaż cienką nić zaufania.
- Naprawdę?! A... co to metamorfo....zum? Zje? Zja? - zapytał się Dreszcz o trudne słowo. Kocięca ciekawość przemawiała przez malucha, cóż się dziwić.
- Metamorfoza to właśnie zmiana czegoś w coś zupełnie innego. Na przykład koloru z białego na niebieski – wyjaśnił cierpliwie Orlikowy Szept, czując się jak nauczyciel, a nie wojownik. - Czarne koty, gdy leżą dużo na słońcu, stają się nieco bardziej... Jasne, a na zimę ciemnieją ponownie. Na starość sierść robi się siwa.
- Ojeeej... - Oczy Dreszcza zalśniły z zaciekawienia. - Konwaliowe Serce opowiedziała mi ostatnio ciekawą historię. Jestem wyjątkowy, wiesz?
- Naprawdę? - udawał zdziwienie biały. Czarna musiała dobrze się bawić z kremowym. Wkrótce kocurek stanie się pupilkiem medyków, brakowało tylko, żeby zajęła się nim Zajęcza Stopa. - Każdy z nas jest wyjątkowy, bo klan gwiazd nas takimi czyni. - Wojownikowi się zebrało na nutkę filozofii. Przynajmniej czegoś nauczy Dreszcza. Jak maluch zapamięta coś z jego nauk, to biały będzie mógł wpisać sobie do życiorysu kolejne życiowe osiągnięcie.
- M-mój b-brat j-jest w-wyjątkowy? - zająkał się kremowy. - Lubisz go! Jesteś potworem z dużymi kłami i pazurami! Czaiłeś się w cieniu! Chciałeś mnie zjeść! - Kocurek położył się na ziemi w dosyć dużej odległości od niebieskookiego i zasłonił sobie ślepia łapami.
Orlikowemu Szeptowi zrobiło się przykro. Jałowcowy Świt, Jeżowa Ścieżka i Konwaliowe Serce od razu znaleźli z młodszym wspólny język, a on od razu podpadł w jego oczach. Co on robił źle? Nie był winny swojemu wyglądowi.
Na chwilę wstrzymał oddech. Maluch odsłonił jedno oko, otworzył je i spojrzał na starszego.
- Mały, twój brat też jest wyjątkowy, ale ignoruje swoje zalety. Nie przepadam za nim. Naprawdę. Ostatnio skopałem mu zadek, bo próbował wyjść poza obóz, daleko od was - miauknął Orlikowy Szept. - Każdemu trzeba dać szansę na wykazanie się. Nawet, jeśli to twój wróg - mówiąc to, biały pomyślał o Mniszkowym Kwiecie. Tak dawno z nią nie rozmawiał, tak dawno nie słyszał głosu calico. Zrobiłby wszystko, żeby odzyskać utraconą relację. Tylko... Gdy wyciągał łapę i zaczynał dialog, ta z drwiną prychała i odchodziła daleko.
- Jesteś... Smutny? - zdziwił się Dreszcz. Mały miał dobre oko, dostrzegał nie tylko więcej w granicach własnych zwidów. Dobry z niego obserwator. Ta umiejętność przyda mu się w polowaniach.
- Nie, nie, zdaje ci się - odpowiedział Orlikowy Szept. Nie zamierzał obarczać takiego słodkiego kocurka swoimi problemami. Musiał sam się z nimi zmierzyć, bo pozostaną z nim na zawsze.
- Jak jesteś smutny... To oznacza, że nie jesteś potworem? - Dreszcz zadawał coraz więcej trudnych pytań. W jego przypadku odpowiedź wymagała użycia sporo wyobraźni.
- Jak sobie wmówisz, że jestem zły, to nie przekonam cię do zmiany zdania żadnymi argumentami - rzekł Orlikowy Szept. - Śnieg zniknął, ja nie. Nie jestem zimny. Zachowuję się jak każdy kot. I chcę ci pomóc. Chociaż w połowie tak dobrze, jak wujek Jeżyk. Wszyscy mamy niebieskie oczy. Coś nas łączy, mimo że nie należę do twojej rodziny. Jak chcesz to... Przyniosę ci kamyczek do zabawy. Jak go popchniesz łapką, to zacznie ci uciekać, a ty będziesz musiał go złapać. Chcesz pana kamyczka?
<Dreszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz