Kotka parsknęła z niezadowoleniem.
— Nie traktuj mnie, jakbym była twoim uczniem, panie wielki i dorosły wojowniku. — Obróciła się na pięcie, mrużąc oczy, lecz po chwili na pysk wkradł się chytry uśmieszek. Mimo wszystko, ten pomysł nie był wcale taki najgłupszy, ba, mógł jej się przysłużyć. — Ale nie brzmi to tak głupio, może dzięki temu Rzeczny Nurt wreszcie przejrzała by na oczy. Głupia baba. No dobra, zrobię to, aaale nie myśl sobie, że możesz mnie traktować w ten sposób na co dzień.
Nie oglądając się już za siebie, ruszyła pędem wzdłuż granicy z Klanem Wilka, tak jak wskazał jej Orlikowy Szept. W truchcie oglądała się uważnie na boki, z zażartą ciekawością wypatrując wśród drzew jakiś kocich sylwetek, ale jedynym, co przemknęło jej przed oczami była zmizerniała wiewiórka. Oznaczenie terytorialne drugiego klanu zdawały się natomiast całkiem świeże. Musieli niedawno tutaj być, jednakże aktualnie wokół panowała pustka. Granica nie była naruszona w żadnym miejscu, więc Melodyjna Łapa z satysfakcją stwierdziła, że nic im nie grozi i są w bardzo dobrym położeniu. Jeszcze raz zerknęła między drzewa, węsząc w powietrzu, czy aby na pewno w okolicy nie ma żadnego wrogiego wojownika, a następnie ruszyła w podskokach w drogę powrotną, do czekającego na nią kocura.
— Czysto! — Jej głos poniósł się echem.
Dobiegła do niego z takim rozpędem, że ledwo zdążyła zahamować przed nim. Gwałtownie potrząsnęła łbem, łapiąc oddech. Nawet na tak zahartowanego w biegu kota jak ona, przebiegnięcie połowy granicy z Klanem Wilka w tą i z powrotem ze stałym tempem i bez zatrzymywania się było nie lada wysiłkiem.
— Da-aaj mi chwilę, już już idę polować, pa-aaatrz jaka szybka jestem
— Mhm, widzę. Nie musisz się tak przemęczać
Strzepnęła ignorancko uchem. Przecież musiała pokazać temu mysiemu bobkowi na co ją stać. Złapała jeszcze kilka głębokich oddechów, po czym stanęła pewnie na łapach, zadzierając głowę do góry, a ogon unosząc wysoko. Spojrzała nań wyzywająco, posyłając kocurowi ten swój zadziorny uśmiech. On by napewno tak szybko tego nie zrobił, hm? Dlaczego więc śmiał tytułować siebie wojownikiem, zanim ona otrzymała to miano? Na szczęście na stanowczy ruch ogona Orlikowego Szeptu uczennica zdążyła ugryźć się w język, zanim ta obelga wpłynęła z jej ust. Mimo wszystko miała dość oleju w głowie, żeby nie kompromitować się się w takim momencie. Musiała po prostu pokazać, jak godna jest zaufania oraz tytułu wojownika, a nie zaniżać swoją i tak nie najlepszą reputację.
— Nieźle się spisałaś na tej granicy. Możesz mi w skrócie opisać, co zaobserwowałaś?
— A co miałam zaobserwować? Mówię wyraźnie, że jest czysto, zero kotów z Klanu Wilka. Jedynie ślad zapachowy był w miarę świeży, pewno byli tu jakiś czas temu. — Melodyjna Łapa tupnęła łapą, niezadowolona z tego, jak traktował ją młodszy kocur. Zachowywał się, jakby był co najmniej jej mentorem, a nawet lepiej, ojcem!
— Okej. No to co, ruszamy na to polowanie?
— Zaraz zaraz zaraz, jak to ru-sza-my? A nie miałam zrobić tego sama? Hmpf
— Rozdzielimy się. Nie zmarnujemy więcej czasu, a i zdobyczy dla klanu będzie więcej. Przyda się, nie zapominaj, że mamy naprawdę sporo kotów do wykarmienia.
Wciąż nieprzekonana, przekrzywiła głowę, mrużąc oczy. Wysunęła i wsunęła pazury przednich łap, przy okazji lekko orając nimi ziemię.
— Dobra, przystaję na to. Zrobimy tak. Ja pójdę w tą stronę, ty idź w przeciwną czy jak tam będziesz sobie chciał. Z powrotem spotkamy się tutaj, co nie?
Orlikowy Szept powoli pokiwał łbem na znak aprobaty.
— No i świetnie. To ten, do zobaczenia. — Obróciła się na pięcie, nawet nie racząc więcej spojrzeć na niego. Ruszyła w kierunku, który sama sobie przed chwilą wyznaczyła.
Gdy oddaliła się na pewną odległość, od razu zaczęła intensywnie węszyć. Musiała pokazać, że jest lepsza od tego gnojka! Objęła dokładnie wzrokiem rozległy teren wokół siebie, licząc, że jakaś zdobycz rzuci jej się w oczy. Nic nie ujrzała, ale na szczęście chwilę później wyczuła apetyczną, króliczą woń wybijającą się ponad resztę zapachów charakterystycznych dla płaskiego, otwartego terenu Klanu Burzy.
Podążyła za zapachem, wkrótce też dostrzegając swoją potencjalną ofiarę. Instynktownie przypadła do ziemi. Zwierzę było całkiem sporych rozmiarów, idealne dla zaspokojenia potrzeb jednego wygłodniałego kota. Kotka przeczekała na odpowiedni moment, a gdy niczego nieświadomy królik znalazł się wystarczająco blisko, rzuciła się na niego. Nim jednak biedak zorientował się z czyhającego nad nim niebezpieczeństwa i rzucił do ucieczki, ostre ząbki wraz z sprawnymi łapami już zdążyły przekręcić mu kark.
Uniosła zdobycz z niemałą satysfakcją, a następnie zakopała, by wrócić po niego, gdy już skończy. Była niezmiernie ciekawa miny Orlikowego Szeptu, gdy już zobaczy ją z tym wszystkim! Najpierw musiała jedynie upolować "to wszystko".
Kiełki zatopiły się w szyi młodego królika. Upewniwszy się, że ten nie odda już żadnego dechu, Melodyjna Łapa wyciągnęła je z truchła i oblizała pysk. No, to z dwoma królikami i myszą mogła wracać z czystym sumieniem. Wolnym, swobodnym krokiem ruszyła powoli w drogę powrotną, po drodze zatrzymując się jeszcze po wcześniej zakopane ofiary.
Ku jej zaskoczeniu, wojownik był już na miejscu. Czekał na nią z ryjówką i naprawdę pokaźnym królikiem. Ugh, chyba nawet większym od tego upolowanego przez nią! Starając się jednak nie okazywać złości, uczennica podeszła do niego z wysoko uniesionym ogonem, w milczeniu odkładając swoje piszczki na ziemię. Spojrzała mu prosto w pysk.
— Oho, ładnie Melodyjna Łapo.
— A dziękuję. — Wypięła dumnie pierś, szczerząc się. — Eee… tobie też okej poszło. Rezerwuję sobie tego królika na kolację! No, to wracajmy do obozu. I pamiętaj, że masz mnie pochwalić Rzecznemu Nurtowi, tak, jak obiecałeś. Może wreszcie zrozumie, jaki ogromny błąd popełnia, wciąż kisząc tak uzdolnioną kotkę na marnym stanowisku ucznia!
Jejku, przepraszam, że tyle to trwało ;; a sesję uważam za zakończoną z powodu ucieczki Melodyjki, chociaż, kto wie, może jeszcze kiedyś się spotkają? :hehe_cma:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz