Odłożył świeżo upolowane wróbla i ryjówkę na stos świeżej zdobyczy, ledwo zauważalnie się krzywiąc. Odwrócił się na pięcie, w milczeniu obejmując obóz wzrokiem. Ten, mimo wszechobecnego śniegu i chłodu tętnił życiem. Dookoła unosiło się wesołe brzmienie najróżniejszych rozmów. W Klanie Klifu działo się ostatnio wiele, ale część kotów zdawała się starać żyć tak, jakby nic nie stało. Oho, on też chciałby tak umieć.
Chyba powinien zacząć się powoli zbierać, jeśli chciał dotrzeć do okolic farmy na czas. Czując, jak serce lekko przyspiesza na samą myśl, odetchnął głęboko i postarał się opanować drżenie ciała. Jeśli chciał, żeby cokolwiek wyszło z tego spotkania, musiał wziąć się w garść. Jeszcze raz szybko rozejrzał się wokół, czy aby na pewno nikt na niego podejrzanie nie patrzy, a następnie chwiejnym krokiem podszedł ku wyjściu z obozu. Gdy już znalazł się poza nim, ruszył przed siebie szybkim, acz niepewnym marszem, przełykając ciężko ślinę. Emocje wprost się w nim gotowały. Starał się o tym nie myśleć, a po prostu brnąć przed siebie, ale po chwili okazało się to o wiele trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Nieważne, jak bardzo by chciał, ponure przemyślenia i stres nie dawały mu spokoju choćby na chwilę.
W końcu, po dłużącej się przeprawie przez las wojownik wyszedł na otwarty teren. Oddychając głęboko, podążył dalej, chociaż z każdym stawianym krokiem kłębiący się w kocurze strach niepokojąco rósł. Starał się to jednak zignorować, w szczególności przez poczucie, że jest już naprawdę blisko celu. Teraz nie mógł się poddać.
Gdy tylko Łabędzi Plusk wyczuł tak doskonale znajomą woń, natychmiast zamarł, a resztki pewności siebie zniknęły z niego niczym uchodzące powietrze. Łapy się pod nim ugięły, w gardle zaschło. Był tutaj. Lada moment powinien ukazać się błękitnym ślepiom.
— Ła-ła... Ł-łabędzi P-plusku...?
Stał przed nim, ewidentnie będąc w niemałym szoku. Klifiak złapał wdech, czując, że nie jest już w stanie zapanować nad drżeniem ciała. Nawet nie zwrócił uwagi na młodego wojownika Klanu Nocy, który zainicjował to całe spotkanie, a teraz oddalał się żwawym krokiem z uśmiechem na mordce. Zamiast tego, kocur otworzył pysk i zamknął go równie szybko, rozumiejąc, że nie jest w stanie nic powiedzieć. Zacisnął zęby. Tego obawiał się najbardziej. Stres pożarł go w całości, nie pozwalając na wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Uziemił go.
— J-ja... ja... ja przep-praszam. — Aronia spuścił łeb.
Najwyraźniej go również nie było stać na nic więcej. Łabędzi Plusk przestąpił z łapy na łapę, ponawiając próbę odezwania się.
— N-n-n-nie... t-t-to... ja... ja p-przepra... A-a-aronio-niowy P-podmuchu... ja... j-ja... ja t-tak b-bardzo... n-nie... j-ja... n-nie... p-prze... prze-przepra-praszam. — Niestety, wyszło jeszcze gorzej, niż za pierwszym razem, w końcu lepiej, żeby nie mówił nic, niż żeby gadał takie głupoty bez żadnego składu i ładu, prawda?
— A-aro-aronio... A-aro-aronio... w-wtedy... j-ja... prze-przecież... t-ty... j-ja... p-prze-przep... t-ty… — Im bardziej starał się powiedzieć coś sensownego, tym bardziej nie potrafił jakkolwiek się wysłowić.
— N-nie, to ja p-przepraszam. — Aroniowy Podmuch zrobił kilka niepewnych kroków w jego stronę. — N-naprawdę…
Klifiak zabrał kolejny, ciężki oddech, a końcówka jego ogona znacząco drgnęła. Opuścił łeb, absolutnie nie wiedząc, jak teraz zareagować. Co chwila otwierał i zamykał pysk, chcąc coś powiedzieć, ale nie wiedząc co. Nie był w stanie logicznie myśleć.
— J-ja… w-wy-wy-ybaczam. — Ostrożnie podniósł łeb, spoglądając Nocniakowi prosto w oczy.
Znowu nastąpiła ta krępująca chwila ciszy. Łabędzi Plusk co chwila zerkał nerwowo na boki i przebierał łapami w miejscu. W końcu wykonał chwiejny krok w stronę drugiego kocura. Jeszcze jeden. I jeszcze jeden.
— J-ja… t-to zna-znaczy m-my… s-spró-próbujmy o t-tym za-zapomnieć, uhm… n-nie… n-nie ch-chcę c-cię… c-cię s-stra-stracić A-Aronio. N-nie z-zno-owu. — Wreszcie złamał barierę, a bełkot wypłynął potokiem z jego pyska. Wciąż były to słowa wypowiadane w wielkich emocjach, bez większego pomyślunku, ale tym razem przynajmniej dało się coś z tego zrozumieć. A przynajmniej taką wojownik miał nadzieję.
Szukając aprobaty w pomarańczowych ślepiach, bardzo ostrożnie zbliżył się jeszcze bardziej do Aroniowego Podmuchu i delikatnie wtulił w jego futro. Z lekka obawiał się jego reakcji, ale żywił ogromną nadzieję, że takim ruchem nie zepsuł na samym starcie. Ku swojej uldze, po chwili poczuł, jak kocur również wtula się w niego, a futro Łabędziego Pluska powolutku zrobiło się mokre od łez. Ani trochę mu to nie przeszkadzało, a w błękitnych oczach również niedługo zaiskrzyły łzy. Tęsknił.
<Aronio?>
<3
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAA *pisk* no w końcu ❤❤
OdpowiedzUsuń