Ostatnie wschody słońca spędzała w kociarni w towarzystwie Żurawinowego Bagna, Poplamionego Piórka i Wchodzącej Fali. Czuła się niczym więzień strzeżona przez rodzicielkę i brata. Nie miała im tego za złe, cieszyła się, że martwią się o nią i towarzyszą w tych trudnych chwilach, ale to nie ich potrzebowała. Obydwa koty, których obecności najbardziej pragnęła nie chciały się z nią widzieć. Zlepiona Łapa ciągle ją zmywał, a Zimorodkowa Pieśń nie odzywała się do kotki od ostatniej ich rozmowy. Ciążyło jej to na sercu tak bardzo, że aż powoli zmieniało się to w podirytowanie. Egoistyczne mysie bobki zamiast jej pomóc, czy porozmawiać, wolały użalać się nad własnymi problemami. Nie widziały, że to ona ma balon zamiast brzucha i ledwo może chodzić? W czym niby jej problem był gorszy od jej? Jeszcze jakby tego było mało ciągle bolały ją łapy, więc każda wędrówka była prawdziwym wyzwaniem, a siedzenie cały czas w jednym miejscu było dla Sroki prawdziwą męczarnią. Kotka machnęła ogonem nerwowo. Była głodna, lecz nadal nikt nie raczył jej przynieś posiłku. Czyżby chcieli ją zagłodzić? Widząc liliowy łeb Żurawinowego Bagna, fuknęła na niego wkurzona. Ile jeszcze każe jej czekać?
— Jak tam dziś się czujesz? To dla ciebie — zapytał uprzejmie brat, który przywykł już do humorków siostry i rzucił jej nornicę.
Kotka chwyciła piszczałkę, patrząc z pod łba na liliowego. Ma w brzuchu do wykarmienia nie wiadomo ile kociąt, a on jej daje marną chudą nornice? Kocur wręcz prosił się o guza. Paroma szybkimi kęsami skonsumowała gryzonia i spojrzała oczekująco na brata.
— Spokojnie, mam tu jeszcze wróbla — dodał pośpiesznie, widząc spojrzenie siostry i położył stworzonko przed karmicielką. — No więc... Kiedy w końcu poznam moje siostrzenice?
Kotka zajęta konsumowaniem ptaka nawet nie zauważyła kiedy ten położył się obok niej. Oblizała pysk i odwróciła łeb w stronę brata.
— Skąd pomysł, że to kotki? — zapytała zdziwiona Sroka.
Sama nigdy nie zastanawiała się nad płcią kociaków, ilością, ani nad tym jak będą wyglądać. Czy będą szare w ciemniejsze kropki jak ona, czy może prawie jednolicie liliowe jak Zlepek? A może podobne do jej rodziców? Kotka widząc oczami wyobraźni gromadkę szaro-liliowych kociaków uśmiechnęła się ciepło. Jedno wiedziała na pewno, będąc jej i Zlepka kociakami nie mogłyby być brzydkie.
— Instynkt — odparł dumny z siebie kocur, wypinając pierś. — I myślę, że będzie ich... Z piątka?
— Piątka? Jestem aż taka gruba? — zaśmiała się kotka, by brat nie odkrył jak bardzo przerasta ją myśl piątki kociąt.
Kocur rozbawiony kiwnął łbem, lecz po chwili tego pożałował, widząc szykującą się do ataku Srokę. Kotka pacnęła Żurawinka w ucho, na co ten padł na ziemie, udając martwego. Jednak gdy siostra włożyła mu ogon do ucha, zerwał się gwałtownie z legowiska jak nowo narodzony. Cętkowana zaśmiała się beztrosko. Czuła się teraz niczym kociak wygłupiając z bratem. Żałowała, że Zimorodek nie mogła teraz z nimi być. W sumie rzadko kiedy rodzeństwo spędzało razem czas. Praktycznie nigdy nie rozmawiali w trójkę odkąd opuścili kociarnie. Kontakt jeszcze bardziej się urwał, gdy kotki zostały wojowniczkami. Sroka zaczęła trochę żałować, że wcześniej spędzała tak mało czasu z bratem.
— Nie mogę już się ich doczekać — mruknął rozmarzony Żurawinek, wstając. — Lecę na partol, przynieś ci coś? — zapytał troskliwie, kierując się do wyjścia.
— Wróbla jakby można — odparła szybko, nie mogąc się doczekać kolejnego posiłku.
Kocur kiwnął głową i wyskoczył ze żłobka. Sroka rozejrzała się znużona po legowisku. Było tu pusto bez Żurawinowego Bagna, a nie lubiła tu przesiadywać sama. Co prawda w drugim końcu legowiska leżała Wschodząca Fala, ale cętkowana nie znała za bardzo matki Cyprysowego Gąszczu. Co jeśli okaże się podobnie wkurzająca jak jej córka? Nim zdążyła odwrócić wzrok i udać, że śpi wieczna królowa posłała jej czuły uśmiech oraz machnęła do niej przyjaźnie ogonem.
— Wszystko w porządku, Sroczy Żarze? Jak się czujesz? Nic Cię nie boli? — zapytała troskliwie szylkretowa.
Zaczęło się. Sroka miała wrażenie, że praktycznie każdy członek klanu, miał przygotowaną kartkę z kwestiami, które ma do niej kierować. "Jak się czujesz?" "Nic cię nie boli?" "Wszystko w porządku?" kotka słyszała te trzy pytania ostatnio częściej niż swoje imię. Wiedziała, że karmicielka, chciała być uprzejma wobec je, więc postanowiła nie zlewać starszej kocicy. Nim jednak zdążyła otworzyć pysk, by odpowiedzieć, kotce poczuła silną falę bólu, a po niej kolejną. Kotka mimowolnie jęknęła i skuliła się.
— Zaczęło się — wysapała do karmicielki, mając nadzieję, że ta zawoła medyków.
***
Sroka obudziła się, czując rozchodzący się ból po całym ciele. Mało pamiętała z poprzedniej nocy, kiedy to właśnie zaczął się jej najgorszy koszmar. Nigdy wcześniej nie sądziła, że poród może być aż tak bolesny i krwawy. W opowiadaniach mamy brzmiał jak coś cudownego zarówno jak dla kotki i jak dla całego klanu. Sroczy Żar szczerze wątpiła, by którykolwiek kot cieszył się z jej wrzasków w nocy. Gdy odwróciła łeb w stronę wyjścia ze żłobka, odkryła leżące koło jej brzucha trzy małe kulki, które wiły się na wszystkie strony. Były takie nieporadne i słodkie, gdy na ślepo próbowały dostać się do pokarmu. Sroka ułatwiła im to zadanie przewracając się na bok. Kociaki wyczuły zamiary matki i zaczęły się czołgać w kierunku sutków. Sroczy Żar uśmiechnęła się mimowolnie do kociąt. Pomimo że na początku chciała zabić swoje dzieci, teraz czuła, że nie mogło jej się przytrafić nic piękniejszego niż ta biało-szaro-liliowa gromadka. Widząc wchodzącą do żłobka matkę, odsunęła ogon od kociąt, by sprezentować jej swoje potomstwo.
— Witam świeżo upieczoną mamę — mruknęła dumnie Poplamione Piórko, liżąc czule córkę po łbie. — Wiesz już jak je nazwiesz? — zapytała podekscytowana kocica.
Szczerze mówiąc Sroka nigdy wcześniej nie myślała nad tym aspektem. Wiedziała, że to karmicielka nazywa swe pociechy, jednak zupełnie nie zastanawiała się nad tym. Jedyne imiona jakie przychodziły jej do głowy to jej rodzeństwa i rodziców, lecz nie mogła ich tak nazwać. Jej kociaki musiały mieć własne oryginalne imiona. Kotka spojrzała na walczące pomiędzy sobą kocięta. Największy biało-szary odpychał brata i siostrę od mamy, jakby była jedynie jego własnością.
Szczerze mówiąc Sroka nigdy wcześniej nie myślała nad tym aspektem. Wiedziała, że to karmicielka nazywa swe pociechy, jednak zupełnie nie zastanawiała się nad tym. Jedyne imiona jakie przychodziły jej do głowy to jej rodzeństwa i rodziców, lecz nie mogła ich tak nazwać. Jej kociaki musiały mieć własne oryginalne imiona. Kotka spojrzała na walczące pomiędzy sobą kocięta. Największy biało-szary odpychał brata i siostrę od mamy, jakby była jedynie jego własnością.
— To będzie Bluszczyk — oznajmiła, wskazując na walecznego kocurka. — A to Jarzębinka — dodała, widząc jak koteczka, wchodzi rządzącemu się bratu na głowę.
— A ten nieporadny maluch? — spytała wojowniczka, widząc jak liliowy kocurek zostaje w tyle, jedynie miaucząc niezadowolony.
Kotka spojrzała na kociaka uważnie. Z całej trójki to on najbardziej przypominał jej Zlepioną Łapę swoim liliowym futerkiem i jasnymi plamkami na pysku. Sroka chciała jakoś nazwać kocię po ojcu, lecz nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. W końcu nie mogła nazwać go Zlepek, gdyż byłoby to zbyt oczywiste. Może Dąb? W końcu do ów powalonego drzewa uciekli z Zlepkiem. Albo Krab na upamiętnienie dzielnego boju ukochanego ze skorupiakami?
— A co powiesz na Kruk po dziadku? Kto wie, może pójdzie jego śladami i zostanie wspaniałym liderem? — podpowiadała jej Poplamione Piórko, chcąc mieć swój wkład w tak ważnym przedsięwzięciu.
Sroczy Żar tyknęła delikatnie kociaka łapą, który złapał się mocno kończyny i nie chciał się od niej odkleić.
— Wątpię, by był materiałem na przywódce — odparła mamie, przyglądając się liliowemu. — Już szybciej Żywica do niego pasuje — mruknęła lekko rozbawiona, próbując odzyskać łapę.
Kotka spojrzała na kociaka uważnie. Z całej trójki to on najbardziej przypominał jej Zlepioną Łapę swoim liliowym futerkiem i jasnymi plamkami na pysku. Sroka chciała jakoś nazwać kocię po ojcu, lecz nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. W końcu nie mogła nazwać go Zlepek, gdyż byłoby to zbyt oczywiste. Może Dąb? W końcu do ów powalonego drzewa uciekli z Zlepkiem. Albo Krab na upamiętnienie dzielnego boju ukochanego ze skorupiakami?
— A co powiesz na Kruk po dziadku? Kto wie, może pójdzie jego śladami i zostanie wspaniałym liderem? — podpowiadała jej Poplamione Piórko, chcąc mieć swój wkład w tak ważnym przedsięwzięciu.
Sroczy Żar tyknęła delikatnie kociaka łapą, który złapał się mocno kończyny i nie chciał się od niej odkleić.
— Wątpię, by był materiałem na przywódce — odparła mamie, przyglądając się liliowemu. — Już szybciej Żywica do niego pasuje — mruknęła lekko rozbawiona, próbując odzyskać łapę.
Zlepiona Żywica, przypomniała sobie jakie imię nadała ukochanemu i uśmiechnęła się do kociaka.
— Imię idealne — mruknęła cicho sama do siebie.
<Któryś z Klifiaków chce poznać kociaki?>
— Imię idealne — mruknęła cicho sama do siebie.
<Któryś z Klifiaków chce poznać kociaki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz