Złote futro ciągło się obok Mrocznej Gwiazdy, gdy wypowiadał te piękne słowa pochwały. Lider Klanu Wilka przemówił wcześniej z pieńka i obmówił kwestię zdrady Nocnej Tafli, nie ukrywając przy tym ostrych zdań i gróźb. Tak, jego siostra zasługiwała na śmierć. Nie dość, że zdrajczyni, to bratobójczyni. Próbowała zachwiać potęgą Klanu Wilka, gdy lider dokonywał niemal wszystkiego, by byli najlepsi.
— Kiedy patrzę na to, co zrobiłaś, myślę, że nie możesz mnie już niczym zaskoczyć. Ale za każdym razem pokazujesz mi, że się mylę. W ostatnim czasie zrobiłaś dużo dobrego. Nie jestem ślepy na pożytecznych wojowników. Nagradzam tych, którzy poświęcają się dla siły i potęgi Klanu Wilka. To też ci wynagrodzę.
Szakal skinęła łbem. Wiele od niego dostała. Zza czasów ucznia przywódca sekty dostrzegł w niej potencjał, a potem hojnie obdarował rangą mistrza, dając jej skrawek władzy, tej strasznej mocy. Kotka już zdążyła się przyzwyczaić do armii, którą rządziła, ale nadal nie mogła opanować wrażenia, że kierowanie ponad czterdziestoma kotami to ciężka robota. Czy ona sama podołałaby jako cudowna Szakala Gwiazda? Wątpiła. Z resztą wolała obecne imię. Bardziej jej jakoś pasowało.
— Zawsze myślę o Klanie Wilka. To mój dom, moja rodzina i jedyne miejsce, w którym jesteśmy wolni od brudnej ideologii Gwiezdnych. Klifiaki, Burzaki, Nocniaki... każdy po kolei nie widzi prawdy i tego, jak strasznych czynów dopuścili się ich zmarli, ale dzięki tobie może już niedługo ujrzymy nową erę. — Uśmiechnęła się słabo. Wiedziała, że tak naprawdę jeszcze długa droga do oświecenia ciemnogrodu. — I już przecież mnie nagrodziłeś, Mroczna Gwiazdo. Chociażby kultem, gdzie mogę z innymi służyć mrocznym duchom. Obyś żył jak najdłużej. Zapewne zapanuje chaos, gdy nadejdzie twój czas. W końcu nikt nie dorasta ci do pięt w polityce.
— Myślę, że to wciąż zbyt mało w porównaniu do tego, co robisz dla klanu. Wolę być sprawiedliwy — odparł — Niezwykle mnie raduje, że i ty rozumiesz na czym polega problem tej nieustannej pogoni za Gwiezdnymi, którzy zawsze mieli gdzieś żyjące koty. Rozumiem, że widzisz we mnie to samo, co ja widziałem w Jastrzębiej Gwieździe. Kota obeznanego w strategii i polityce, kogoś, kto trzyma klan w ryzach. Jestem jednak pewien, że Stokrotka poradzi sobie w tej roli. Nie wybrałbym kogoś, kto na to nie zasługuje. Jest spokojniejsza od co niektórych kultystów i wystarczająco odpowiedzialna. Będę obserwował z Mrocznej Puszczy, jak potoczą się dzieje Klanu Wilka. Twoja babcia i matka Stokrotkowej Polany to mądra kotka, która wychowała swoich potomków należycie. Gdybym miał być szczery... To wam ufam najbardziej. Jednak zawsze muszą być jakieś odrzutki. Jeśli nie Goryczkowy Korzeń, to Cienista Łapa.
Złota kotka z rodu Irgowego Nektaru zgadzała się z koncepcją Mrocznej Gwiazdy. Faktycznie większość kultystów zachowywała się jak dzikusy i szła za agresją, nie patrząc na skutki. Tacy nie mogli być przywódcami - ich popęd doprowadziłby do katastrofy. A Stokrotkowa Polana? Nadawała się idealnie. Choć zamyślona i biegająca we własnych myślach, dbała o własnych, a także znała się na ziołach, mogąc tym samym przeprowadzić tajemne rytuały i otrucia. Niebezpieczni bywali najlepsi. Szakal dawno się o tym przekonała.
Mimo tego stanęła, gdy imię znienawidzonej siostry przeszło przez wrażliwe, wywinięte uszy. Cienista Łapa. Bezmyślnie wyjęła pazury. Tak bardzo, tak... nie. Nie mogła popełnić jej błędu. Nigdy.
— Rozumiem. — Odwróciła wzrok. — Wiem, że to zabrzmi nieodpowiednio, ale dlaczego jeszcze trzymasz Cienistą Łapę? Tyle włóczy się pomiędzy naszymi uczniami i nie widzę u niej postępów. Wciąż przegrywa walki. — Wbiła teraz spojrzenie w mroźne oczy lidera. Nie mogła wiecznie uciekać przed nieuniknionym. — Tak, tak... powinnyśmy się wspierać, jednakże ja tego nie potrafię. Nie po tym, co wykonała.
— Nie, Szakali Szale. — przerwał jej. — Kazałem wam się wspierać, gdy wasze winy były jeszcze lekkie. Gdy była szansa na to, że staniecie w kulcie obie. Bo głupim jest spieranie się, gdy działa się w jednym celu. Jednak teraz, gdy Cienista Łapa wystąpiła przeciw nam wszystkim, zhańbiła swoje imię, postąpiła gorzej niż Kunia Norka... Nie oczekuję od ciebie, że będziesz ją wspierać. Po tym, co zrobiła, lepiej, jeśli się odetniesz, by nie zatracić się w słabości jak Goryczkowy Korzeń. Mogłaby przynieść chwałę kultowi, gdyby nie to, że zaczęła zadawać się ze zdrajczynią i się do niej przywiązała. A dlaczego wciąż trzymam Cienistą Łapę? Cóż, wiesz, co jest tysiąc razy gorsze od śmierci lub wygnania, Szakali Szale?
Podniosła głowę. Gorsze od śmierci? Wygnania? Wiele rzeczy do tego się wpisywało, ale kultystka domyślała się, co chciał usłyszeć lider. Musiała mu wlać w uszy piękną "pieśń" związaną z psychiką; z gasnącą nadzieją, nienawiścią.
— Patrzenie na to, co było twoją przeszłością i co mogło być bajeczną przyszłością. Bo będąc tutaj, wciąż ma się kontakt z matką, mną. Ona widzi, gdzie zaszłyśmy - ja zostałam mistrzynią, Stokrotkowa Polana zastępczynią. A Cienista Łapa? Zepchnięta na bok musi codziennie mierzyć się z wyniosłym spojrzeniem kultystów, które mówi jej, że zawiodła. Nigdzie nie ucieknie, będąc pod twoją władzą. To prawdziwa forma tortury. Wyrzuty sumienia pogonią ją na drugi kraniec świata, a nawet złapią w Mrocznej Puszczy.
— W punkt — Uśmiechnął się. — Jak zwykle, celnie strzelasz. Najgorsze jest patrzenie we własne odbicie, na własną porażkę. Poczekam, aż Cienista Łapa sama zrozumie i dotrze do tego, co zrobiła i jakie decyzje sprowadziły ją do tego miejsca. Poczekam, aż jej własne decyzje same odcisną swoje piętno i nie mogąc dalej znieść swojego życia popełni samobójstwo lub zakończy je w inny sposób. TO jest prawdziwa kara, bo kot doświadcza jej sam. Nie widzi, że ma konkretnego kata, który zadaje mu ból. On jest katem dla samego siebie. Widzi, że tylko i wyłącznie on sam przyczynił się do tego, jak skończył. Gdybym ją zabił lub wygnał, uznałaby to po prostu za karę. Uznałaby mnie za tego, który wymierza cios. Ale ona powinna uznać swoje własne wybory za przyczynę tego, gdzie się znalazła.
— Czy-
Zacięła się. Szakal otwarła oczy po raz pierwszy na świat, choć nimi posługiwała się latami, choć przysięgłaby, że widziała wszystko. Czyżby Cienista Łapa nie przeżyła wystarczająco dużo? Dokonała głupoty, racja, lecz to było wtedy, gdy miała ledwie czternaście księżyców. Ona zrozumiała błąd, problem tkwił w tym, że bezsensownie poddała się po jednej większej porażce. I za takie coś lider pragnął najgorszego cierpienia, na które zasługiwali bezczelni wiarołomcy? Przesadzał.
Mistrzyni zacisnęła zęby. Mówić czy nie mówić? Zawsze wolała się nie kłócić z przywódcą, bo źle się to kończyło. Ale może trzeba wreszcie postawić ten kluczowy krok. Rozwijać skrzydła, nie cofać się przed straszliwym autorytetem.
Szakal wchłonęła głęboko powietrze.
— A czy nie sądzisz, że wina leży w rodzinnym traktowaniu? Po większym wybryku każdy się od niej odwrócił. Owszem, można na jakiś czas ignorować Cienistą Łapę, lecz nie wiecznie. Gdyby moja mama choć raz z nią porozmawiała, jestem pewna, iż powróciłaby jej dobra energia, by służyć naszej sprawie.
Zrobiła wydech. Szła dalej.
— Z opowiadań babci słyszałam o zabójstwie dokonanym na kultyście przez Sosnową Igłę, a mimo tak ogromnego grzechu wciąż gości wśród nas. Czyż to nie jest niesprawiedliwe?
Jej serce mocno biło. Czekała na odpowiedź.
— Gdybym to ja rządził za czasów, gdy Sosnowa Igła dopuściła się tego czynu, postąpiłbym inaczej. Ale nigdy nie chciałem działać wbrew woli Jastrzębiej Gwiazdy. Skoro on pozwolił jej pozostać, to ja również. — wyjaśnił, spoglądając na kotkę spojrzeniem, z którego nie dało się wyczytać żadnych emocji — Rozumiem, że możesz czuć, że Cienista Łapa została potraktowana niesprawiedliwie, ale nie zapominaj, że zbrodnia na współklanowiczu nie równa się zbrodni wobec kotów z obcego klanu. To, co zrobiła Sosna, oddziaływało tylko na nas, ale to, co zrobiła Cienista Łapa, mając spełna cztery sezony, mogło skończyć się źle dla Klanu Wilka i tego, co usiłowałem zbudować. Zaatakowanie na zgromadzeniu członka innego klanu nie jest małą zbrodnią, Szakali Szale. Gdyby ówczesny lider Nocniaków to zauważył, spodziewalibyśmy się ataku, który w tamtym czasie poważnie mógł odbić się na kondycji Klanu Wilka. Zasłużyła na to, co dostała. Tylko cudem uniknęliśmy niechcianej wojny. Już wcześniej ignorowała fakt międzyklanowego pokoju na zgromadzeniu i prowokowała do bójek, a ja nie miałem zamiaru tolerować, by kiedyś doszło do zrujnowania tego, w co ja, mój mentor, twoja babka i wiele innych kotów budowało od księżyców.
— Więc dlatego nazwałeś ją Ruiną? Bo mogła zrujnować pracę pokoleń?
Lider przymknął oczy.
— Nazwałem ją Ruiną, bo rujnuje i sama jest zrujnowana. Sądzę, że wybrałem dobrze.
Szakali Szał pokiwała głową. Mówił sensownie, a jednak nadal miała ochotę zrzygać się u łap na samą myśl o śmierci siostry. Głupie współczucie! Po co ona w ogóle tak cackała się przy sprawie Cienistej Łapy? Czarnawa nie zrobiła dla niej nic - najpierw znęcała się, potem narzekała na siebie i własny los, dodatkowo manipulując uczuciami. Złotawa przestawała rozumieć, dlaczego jest taka... taka miękka. Dlaczego.
— Debil ze mnie. — mruknęła cicho — W życiu trzeba być silnym, a ja nadal uganiam się za słabymi jednostkami, analizując wszystko aż nazbyt dokładnie. Czy to źle świadczy o mojej osobie? — zapytała bardziej siebie niż towarzysza obok.
— Uczucia są... pierwotne. Winię zbyt umoralnione osóbki, które nie myślą logicznie. Nie koty, które starają się być silne. Niektórzy mają łatwiej, inni trudniej. Mój mentor nie czuł niczego od urodzenia. Nie musiał się martwić nad współczuciem, bo po prostu nie potrafił go odczuwać.
Zbliżali się do legowiska lidera. Mówiąc w skrócie - ich dłuższa rozmowa kończyła się. Młoda kultystka nie miała zamiaru wiecznie truć czyjejś dupy na temat własnych problemów. Nie wszystko należało zrzucać na barki innych. Mroczna Gwiazda i tak wyjaśnił jej bardzo wiele.
— Rozumiem i... dziękuję za rozmowę. — Ukłoniła się na koci sposób. — Powinnam zająć się wreszcie szkoleniem, Klan Wilka wciąż musi przeć do przodu.
Odeszła na bok, nie spoglądając już za siebie. Lider był wartościowy, świetny w swym fachu, a nadal... nie mogła uporać się z doznaniem, że gdzieś on sam popełnia błąd. Coś omija.
Szakal westchnęła. Może to dlatego, że wszyscy dokonują pomyłki albo ona sama szuka dziury w całym. Niepotrzebnie.
Czarne futro wplątane między zaschniętą krew leżało przed nią, nie podnosząc się. Dzisiaj znaleziono pod drzewem martwą kotkę; z rozbitą czaszką jak pęknięty kielich. Nikt nie rozumiał, co się wydarzyło. Głośne plotki trafiały do następnych ust, wypełniając gorące powietrze aurą strachu i ożywienia. Ale Szakal zdawała sobie sprawę, że to wizja Mrocznej Gwiazdy dokonała swego ujawnienia. Cienista Łapa stała się katem dla samej siebie i odeszła z tego świata, nie mówiąc do widzenia, żegnaj na zawsze.
Po pręgowanym pysku powoli spływały łzy. Żyły razem, ale zarazem osobno, przez prawie czterdzieści księżyców. Wspólnie poznawały zza dzieciństwa las, brały udział w uczniowskich zawodach, a potem... relacje rozpadły się. Szakali Szał oddaliła się od siostry po mianowaniu na wojownika i nigdy więcej do niej nie zagadała. Zignorowała odrzutka jak reszta rodziny. Czy zrealizowała prawidłową decyzję? To pytanie odbijało się echem, gdy reszta kotów pogardzała zwłokami. Nawet nie wiedziała, czy jej krewna zostanie pochowana z szacunkiem.
Wiatr zawiał w stronę mistrzyni, przynosząc zapach śmierci. Lider. Kotka wyprostowała się i starła łzy, by spojrzeć na powoli przychodzące mroźne oczy sądu i pysk, który nic nie wyrażał. Mroczna Gwiazda starzał się z dnia na dzień - jego czarne futro brązowiało od słońca, jakby co najmniej topniało od skwaru. Szakal była pewna, że niedługo pożegna pierwszego zza jej życia przywódcę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz