Chociaż niedługo miał zacząć wstawać świt, niebo wciąż było ciemne, choć rozjaśnione. Widniał na nim w pełnej swojej okazałości księżyc i szereg błyszczących gwiazd.
I to w tej chwili Bastet z przyrodzoną gracją przeskoczyła z jednego dachu na drugi, siadając na jego krawędzi. Widziała to, co działo się pod jej łapami. Widziała koty, które kryjąc się w zaułkach starały się przetrwać. Widziała grupę tropiących ich kotów, pełnych blizn i oznaczeń po licznych walkach.
Ilekroć patrzyła na to, co działo się w Betonowym Świecie, na śmierdzące ulice, na szalejącą zarazę i choroby, na powszechną śmierć, zaniedbanie i zdemoralizowanie - zastanawiała się - co właściwie ich tu trzymało? Co sprawiało, że tak pieczołowicie trzymali się tego brudnego ścieku, który powodował życie w ciągłej obawie? Co sprawiało, że choć byli świadomi tego zepsutego miejsca, nie potrafili od niego odejść, po prostu stąd zniknąć?
Ona też dziwiła się sama sobie. Miejsce okryte złą sławą, znienawidzone, pogardzane przez zwyczaje, a dla niej i wielu innych było domem.
Kąciki jej pyska podniosły się. Zamruczała, mrużąc oczy. Doszła tak daleko, wspięła się zgrabnie po hierarchii, zdobyła zaufanie Jafara poprzez swoje umiejętności. Teraz nie potrzebowała już litości.
To tak zabawne...
Wszyscy chcieli rządzić światem.
Wszystkim chodziło o władzę.
A w drodze do władzy pozbawiali siebie życia. W tak głupi sposób... Bo sądzili, że byli lepsi. Że byli mniej zepsuci od zepsutego miejsca, w którym się wychowali. Ale to tylko złudzenie, w które też kiedyś wierzyła.
Nigdzie nie było dla nich miejsca, więc byli tu. I jedyne, co łączyło każdego obecnego tu kota i każdy wrogi gang...
...to to, że wszyscy byli zepsuci.
Wycelowała wzrokiem w położony na niższej kondygnacji budynku niewielki balkon. Ale potem brązowe oczy dostrzegły sąsiedni dom. Łapy zaświerzbiły, serce zawołało, a ona rzuciła się w tamtą stronę, odbijając się łapami od krawędzi, nasycając się adrenaliną, ufając niosącym ją nogom, że nie poniosą jej na dół ku pewnej śmierci.
I tym była - czającą się w ciemnościach zmorą wszystkich wrogów Jafara.
Każdy z nich przed czymś uciekał, ale nikt nie wiedział, przed czym, a może przed kim. Ironia losu, że to właśnie ci najbardziej bojący się śmierci przeżywali najdłużej.
Światła oświetlały przesączone mrokiem, ciemne, niebieskie niebo. Czuła wiatr na swoim półdługim futrze, gdy balansowała po krawędziach i najwyższych punktach siedlisk dwunożnych. Mogła być szczurem kanałowym, ale to kochała. Kochała wieść życie w mieście, gdzie każda sekunda twojego życia była zagrożona. Nawet Jafar nie mógł być całkowicie spokojny. Miał wrogów, wielu wrogów. Wiedziała, że nigdy nie pozbędzie się ich wszystkich. Ale to nie wybijanie jeden co do jednego dawało przewagę. Przewagę dawał strach, strach przed cierpieniem, strach przed brakiem egzystencji, który zniechęcał te biedne duszyczki do zadzierania z niewłaściwymi osobami. Przewagę dawała ta słodka naiwność, ta zazdrość, która przejmowała kontrolę nad rozumem. Chcieli zemsty, więc rzucali się na swoich wrogów jak stado wron. Wrony jednak, w przeciwieństwie do nich, potrafiły się zemścić. I potrafiły myśleć. Oni posługiwali się tylko ślepą furią.
I to w tej chwili Bastet z przyrodzoną gracją przeskoczyła z jednego dachu na drugi, siadając na jego krawędzi. Widziała to, co działo się pod jej łapami. Widziała koty, które kryjąc się w zaułkach starały się przetrwać. Widziała grupę tropiących ich kotów, pełnych blizn i oznaczeń po licznych walkach.
Ilekroć patrzyła na to, co działo się w Betonowym Świecie, na śmierdzące ulice, na szalejącą zarazę i choroby, na powszechną śmierć, zaniedbanie i zdemoralizowanie - zastanawiała się - co właściwie ich tu trzymało? Co sprawiało, że tak pieczołowicie trzymali się tego brudnego ścieku, który powodował życie w ciągłej obawie? Co sprawiało, że choć byli świadomi tego zepsutego miejsca, nie potrafili od niego odejść, po prostu stąd zniknąć?
Ona też dziwiła się sama sobie. Miejsce okryte złą sławą, znienawidzone, pogardzane przez zwyczaje, a dla niej i wielu innych było domem.
Kąciki jej pyska podniosły się. Zamruczała, mrużąc oczy. Doszła tak daleko, wspięła się zgrabnie po hierarchii, zdobyła zaufanie Jafara poprzez swoje umiejętności. Teraz nie potrzebowała już litości.
To tak zabawne...
Wszyscy chcieli rządzić światem.
Wszystkim chodziło o władzę.
A w drodze do władzy pozbawiali siebie życia. W tak głupi sposób... Bo sądzili, że byli lepsi. Że byli mniej zepsuci od zepsutego miejsca, w którym się wychowali. Ale to tylko złudzenie, w które też kiedyś wierzyła.
Nigdzie nie było dla nich miejsca, więc byli tu. I jedyne, co łączyło każdego obecnego tu kota i każdy wrogi gang...
...to to, że wszyscy byli zepsuci.
Wycelowała wzrokiem w położony na niższej kondygnacji budynku niewielki balkon. Ale potem brązowe oczy dostrzegły sąsiedni dom. Łapy zaświerzbiły, serce zawołało, a ona rzuciła się w tamtą stronę, odbijając się łapami od krawędzi, nasycając się adrenaliną, ufając niosącym ją nogom, że nie poniosą jej na dół ku pewnej śmierci.
I tym była - czającą się w ciemnościach zmorą wszystkich wrogów Jafara.
Każdy z nich przed czymś uciekał, ale nikt nie wiedział, przed czym, a może przed kim. Ironia losu, że to właśnie ci najbardziej bojący się śmierci przeżywali najdłużej.
Światła oświetlały przesączone mrokiem, ciemne, niebieskie niebo. Czuła wiatr na swoim półdługim futrze, gdy balansowała po krawędziach i najwyższych punktach siedlisk dwunożnych. Mogła być szczurem kanałowym, ale to kochała. Kochała wieść życie w mieście, gdzie każda sekunda twojego życia była zagrożona. Nawet Jafar nie mógł być całkowicie spokojny. Miał wrogów, wielu wrogów. Wiedziała, że nigdy nie pozbędzie się ich wszystkich. Ale to nie wybijanie jeden co do jednego dawało przewagę. Przewagę dawał strach, strach przed cierpieniem, strach przed brakiem egzystencji, który zniechęcał te biedne duszyczki do zadzierania z niewłaściwymi osobami. Przewagę dawała ta słodka naiwność, ta zazdrość, która przejmowała kontrolę nad rozumem. Chcieli zemsty, więc rzucali się na swoich wrogów jak stado wron. Wrony jednak, w przeciwieństwie do nich, potrafiły się zemścić. I potrafiły myśleć. Oni posługiwali się tylko ślepą furią.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz