Nie wierzył, że siostrzyczka powiedziała mamie, że ją okłamał! Jego małe ciałko zadrżało, widząc wzrok Zięby, którym przewiercała go na wskroś. To nie tak! To naprawdę nie tak miało wyglądać! Stres powoli ogarniał jego serduszko, które przyśpieszyło swoje bicie w jego klatce piersiowej. Wiedział, że mama będzie zła. Wiedział, że nie skończy się na upomnieniu. Nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Dlaczego Lew to zrobiła? Czy naprawdę była na niego aż tak obrażona i zła, że rozmawiał z tym panem? Powróciły do niego jej wcześniejsze słowa, a poczucie winy i wstyd tylko się pogłębiło. Jak nic wyglądał na winnego. Nie dało się tego ukryć, nie gdy Lew widząc, że nie zamierzał nic mówić, wszystko wyjaśniła mamie w najprostszy możliwy sposób.
— Rozmawiał z nierudym! — To jedno zdanie sprawiło, że Zięba wbiła w niego surowe spojrzenie. — I się mnie nie słuchał! Biegał z patykiem i mówił, że ten obrzydliwy biały kot nie zrobił nic złego! A właśnie zrobił! Nie powinien do nas nawet podchodzić! — Ruda skrzywiła swój nosek w odrazie.
— M-mamusiu... — pisnął czując jak napięcie tylko zaczęło wzrastać, a powietrze jakby się zagęściło. Z jego oczu pociekły łzy, a urwany płacz rozległ w żłobku. — Mamusiu, proszę. — Łkając próbował przytulić się do futra matki z nadzieją, że ta mu wybaczy. Kocica jednak wstała, nie pozwalając synowi na taki akt miłosierdzia, co spowodowało, że jego szloch się wzmógł.
— Zawodzisz mnie na każdym kroku, Piasku. Twoje zachowanie jest nie do zaakceptowania. Jak możesz tak upokarzać naszą rodzinę? Masz być chlubą, a nie rozczarowaniem. Najwidoczniej słowne upomnienia nie robią na tobie wrażenia...
— Nie, mamo. Proszę, nie! — Przytulił się do jej łapki, smarkając w jej futerko. Królowa nic nie robiła sobie na jego próby wymuszenia przebaczenia. Była nieczuła na jego płacz. Ból w jego serduszku tylko wzrósł, gdy mama odczepiła go od swojej kończyny, a następnie uderzyła. Pisnął, przewracając się na ziemię, a jego ryk został zagłuszony przez matczyny ogon, aby nikt nie usłyszał jego wołania o pomoc, gdy karała go za niegodny rudzielca czyn.
Po laniu kocica postawiła go do kąta, gdzie miał przemyśleć swoje zachowanie. Miał tam siedzieć i cierpieć, aż nie zrozumie swojego błędu. Nie mógł nawet się odwrócić. Musiał wpatrywać się w ziemistą ścianę i słuchać jak matka chwali Lew za jej donosicielstwo.
— Nie przejmuj się bratem — usłyszał jej głos. — Dobrze zrobiłaś, że o tym powiedziałaś. Czasami należy użyć siły, jeżeli rozmowa nic nie daje. A my przecież chcemy dla Piaska dobrze, prawda? Nie chcemy, aby się splugawił i zadawał z nierudymi.
— Tak, nie chcemy — potwierdziła siostrzyczka.
— W nagrodę zabiorę cię rano na spacer po obozie, zasłużyłaś — wymruczała Zięba.
W swojej wyobraźni widział jak matka otula córkę ogonem i układają się do snu. Jego cichy płacz z każdym uderzeniem serca cichł, a ogarniające go zmęczenie pragnęło zakończenia tych tortur. Zięba dopiero po jakimś czasie, gdy już tam umierał, zezwoliła mu wrócić do siebie. Z podkulonym ogonem, skierował szybko kroki do królowej, na swoje stałe miejsce pomiędzy jej łapami, zwijając się w smutny kłębek. Matka jeszcze otarła i wymyła jego pyszczek z zaschniętych glutów i śladów łez, by nie było po nich ani śladu, a następnie przytuliła go do swojej piersi. Zamknął oczka, oddając się dość szybko snu.
***
Tak jak mama obiecała Lew, rano zabrała ją w nagrodę poza żłobek. Tak bardzo zazdrościł siostrzyce zwłaszcza, że widział jak na zewnątrz pojawił się jakiś biały nalot. Nie wiedział co to, ciekawość go pchała, by odkryć co stało się z ziemią, ale bał się. Bał, że znów mama go ukarze. Znów da klapsy i postawi w kącie. Dlatego też nie ruszył się z mchu, który służył za posłanie mamusi, chowając swój nosek pomiędzy łapkami. Nie zwracał uwagi na to co robiła Iskierka. Był za bardzo smutny, aby myśleć o dokazywaniu i zabawach. Bo co jeśli i druga siostra powie zaraz mamie i ona znów go pobije? Z tymi myślami wyczekiwał powrotu obu kotek, który nastał po dłuższej chwili. Zięba niosła dla siebie śniadanie, a zadowolona i dumna Lew szła u jej boku niczym prawdziwa dama. Gdy tylko zbliżyła się w okolice, w których leżał, podniósł się ciężko na łapki i podszedł niepewnie do siostry. Co jeśli nadal na niego się boczyła?
— Lewku... — zaczął skruszonym głosem. — Przepraszam raz jeszcze. Proszę. Wybacz mi. Nie bądź już zła, proszę. Kocham cię siostrzyczko.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz