*jakiś czas temu*
Udało jej się W KOŃCU, NARESZCIE nauczyć tej cholernej pozycji łowieckiej. Czy była to zasługa jej mentora? No na pewno łapę do tego przyłożył… ale głównie to Szadź jej w tym pomogła, po wielu nieudanych próbach ze Śliwą. Skoczek udało się nawet coś już upolować na wyjściach wraz z wojowniczką, na które mentor się zgadzał, bo wisiało mu co robi jego uczennica, skoro mógł w tym czasie spać. Tymczasem córka Piegowatej Mordki odkrywała tajniki polowania wraz z koleżanką ze żłobka, samej wymyślając nowe metody na łapanie zwierzyny, takie, które zamieniały jej niepełnosprawność w atut.Właśnie podkradała się do myszy. Ostrożnie stawiała łapy, szczególnie uważając na przednie, krótsze kończyny. I gdy w końcu, była w odpowiedniej odległości, wprowadziła swą nową technikę łowiecką w życie.
Wyprostowała się, zmieniając pozycję na tę surykatkową. Następnie zrobiła krótki podbieg i nim mysz zdążyła uciec z zasięgu srebrnej, ta wyskoczyła w powietrze na dwóch łapach.
Wylądowała prosto na zdobyczy, przygniatając ją podczas lądowania swą łapą. Zwierzątko pisnęło i to było ostatnie, co z siebie wydało, bo nagły ciężar złamał mu kark. Skoczek odwróciła głowę, by posłać zadowolony uśmiech Srebrnej Szadzi.
***
Siedziała sobie spokojnie gdzieś z boku obozu, wylizując resztki mięsa pozostałe na kościach jej posiłku, gdy niespodziewanie dostrzegła, jak ktoś do niej podchodzi.Ale nie byle kto. Był to sam lider, Grzybowa Gwiazda. Ostatnio rozmawiali, gdy była jeszcze kocięciem, w dodatku młodym kocięciem. Kocur podszedł do niej powoli, ale już z samej jego mimiki mogła wnioskować, że był poddenerwowany. Widziała jego próby zachowania pozorów bycia spokojnym, ale detale zdradzały prawdę. Przez to ona sama zaczęła się denerwować, choć po sobie tego nie ukazała. W przeciwieństwie do Grzybowej Gwiazdy nauczyła się już w kocięstwie ukrywania niektórych emocji, by i o niej nie rozeszły się plotki.
— Możemy porozmawiać o twoim treningu Skacząca Łapo?
Jego pytanie było tym, czego się obawiała. Czy coś... było z nią nie tak? Chyba nie chciał jej zamienić na protektora? Prawda?!
— Oczywiście — skinęła głową z szacunkiem, ukrywając to, że jej serce zaczęło szybciej bić, a w umyśle powstało już parę czarnych scenariuszy. Od razu wyczuła na sobie spojrzenia przynajmniej kilku obecnych w obozie kotów po wstaniu. Przeczuwała, jakie plotki z tego powstaną. Że nie radziła sobie na treningu. Nie chciała, tak bardzo nie chciała, by wątpliwości współklanowiczy, czy da radę się pogłębiły. To mogło doprowadzić do jej degradacji… o ile lider już tego nie planował.
Brat Lamparciego Ryku zaprowadził ją do swojego legowiska, siadając na mchu i wskazując jej, aby sama też usiadła. Kotka nigdy wcześniej tu nie była, więc usiadła spokojnie i szybko otaksowała wnętrze spojrzeniem pomarańczowych oczu.
— Słyszałem, że jeszcze się nie poddałaś. Na pewno czujesz się na siłach, aby to kontynuować?
Pytał ją o zdanie. Czyli nie wszystko stracone.
— Jak najbardziej. — skinęła szybko głową, potwierdzając.
— Rozumiem... — Nastała cisza. Cisza, która wyżerała ją od środka. Sprawiała, że jej serce jakby przestawało bić, w oczekiwaniu na najgorsze. W końcu lider zebrał się w sobie, po czym miauknął. — Mam więc dla ciebie zadanie. Ściśle tajne. Nikt nie może się o tym dowiedzieć Skacząca Łapo, mam nadzieję, że to rozumiesz.
Na jego słowa jej oczy zaiskrzyły, a zarazem rozszerzyły w szoku. Dawał... zadanie? Jej? Niepełnosprawnej kotce? Dawał jej coś ważnego do zrobienia?! Ściśle tajnego w dodatku! Od razu skinęła głową, energicznie potwierdzając.
— Będę zaszczycona. – te słowa płynęły z jej serca. Będzie mogła pomóc. Pokazać swoją wartość liderowi. Zapewnić sobie to, że nie zostanie zdegradowana. Może nawet lepszy start w bycie wojownikiem, więcej kolejnych ważnych zadań. Mogła zdobyć dzięki temu szacunek, wyższą pozycję w klanie – czyli to, czego bardzo pragnęła.
— Podejrzewam, że w klanie jest zdrajca. Ktoś kto współpracuje z kotami, które mogą zrobić naszej społeczności krzywdę. Dlatego też potrzebuje oczu i uszu, które będą mnie informować o podejrzanym zachowaniu każdego. Nie mogę ufać dorosłym, Skacząca Łapo. Ty jesteś idealna do tej roli. Nikt nie zorientuje się, że stoisz na straży i wyłapujesz podejrzane słowa, kręcąc się w okolicy.
Grzyb…
Trafił w dziesiątkę.
Miał całkowitą rację. Nikt jej nie podejrzewał.
Nikt nie podejrzewał nigdy, jak wiele wiedziała. Jak wiele plotek znała. Jak wiele prawd z nich wyłuskała poprzez proste podsłuchiwanie i rozmowy. Że wiedziała o rzeczach, o których nie chciano, by wiedział ktokolwiek. Że znała się na sytuacji w klanie lepiej, niż niejeden wojownik.
Postanowiła najpierw jednak spytać lidera, czy jej podejrzenia były słuszne.
— Mówisz... o Ciernistym Spętaniu... i reszcie? — spytała cicho.
— Tak... Mogą wrócić i... Dopuścić się strasznej zbrodni. Nie wiem czy nie mają sojuszników wśród wojowników. Dlatego twoim zadaniem będzie informowanie mnie o tym, gdyby coś rzuciło ci się podejrzanego w oczy. Czy to słowa czy zachowanie.
Chyba już zaczynała podejrzewać, czym mogły być te straszne zbrodnie, krzywdy zadane ich klanowi.
Morderstwo lidera, może też zastępczyni. W końcu słyszała o zamachu na życie ich lidera, jak chyba każdy w klanie.
— Czy... mam też... mówić o plotkach, jakie... krążą... o... khm... — kaszlnęła — O tobie... Grzybowa Gwiazdo? — spytała.
Wiedziała, że temat będzie… co najmniej niekomfortowy dla kocura. Dlatego zaczynała się martwić, czy za poruszenie go nie straci głowy. W mniej dosłownym sensie, a bardziej politycznym. Głową tutaj była jej szansa na wspięcie się wyżej w hierarchii.
— Tak. Chcę wiedzieć o wszystkim. O tym kto je wypowiada, dlaczego i czy przypadkiem nie jest to dywersja, tworzenie gruntu pod zamach stanu. Dlatego też nieważne jakie rzeczy o mnie mówią, brutalna prawda jest lepsza niż niewiedza — powiedział, patrząc na nią zmęczonym wzrokiem. — Dzięki temu będę spokojny.
Chyba… nadal nie rozumiał, co sugerowała.
— A... słyszałeś te ostatnie... czy...? — poszła już o krok dalej, starając się mu uświadomić, iż coś już o nim krążyło. Co mu się raczej nie spodoba.
— Jakie ostatnie? Mów — zachęcił ją do tego ruchem ogona.
Dobra. Wyduś to z siebie Skacząca Łapo. Nie będzie tak źle… to nie ty to rozpowiadasz, ty tylko słuchasz…
— No cóż... od ostatniego zgromadzenia... nie wiem kto to rozsiał... ale... khm... mówią że... — na chwilę się zatrzymała w mówieniu — Lubisz lidera wilczaków aż za bardzo. Jeśli wiesz co mam na myśli. — znowu przez chwilę milczała, by dodać kontekst —Yyyy.... tak jak Wrzosowa Pogoń i Perliczy Grzebień.
Mimowolna zmiana mimiki pyska od razu została przez nią dostrzeżona. Nawet, jeśli wyglądał nieomal na kamiennego i tak widziała ruch mięśni pyska. A drganie jego powieki już było całkowicie nie do przeoczenia. Lider cały się spiął, jakby spełniał się najgorszy scenariusz.
— To nasz sojusznik. Utrzymuje z nim przyjazne stosunki, ale go nie lubię. Gdybym miał inny wybór, nie zadawałbym się z tym kocurem. Jest niebezpieczny.
Poczuła jak jego gniew zaczyna szukać w niej ujścia. Chcę zapewnić. Ją. Ale to nie ona to opowiadała!
— Ja to wiem! – od razu zapewniła Grzyba — Tylko... reszta chyba tak nie uważa... - mruknęła nieśmiało.
— Dobrze... Nie winię cię o to. Gdyby pojawiło się coś nowego od razu przyjdź i mi powiedz. Najlepiej korzystaj z wymówek, że rozmawiasz ze mną na temat swojego treningu, bo się martwię o twoje zdrowie i to czy podołasz wyzwaniu. Wtedy nie powinni nic podejrzewać.
Nie podobało jej się to. Nie chciała ukazać słabości przed klanem. Nie chciała plotek. Ale to mogło jej przynieść korzyści. A Grzybowa Gwiazda powierzał jej ważne zadanie. Jej obowiązkiem było pomóc Klanowi Klifu i je wykonać.
— Dobrze. — zgodziła się na przyjęcie zadania.
Na chwilę nastała cisza.
— Możesz odejść — Grzyb odprawił ją. Od razu po jego słowach pożegnała się i pośpiesznie wyszła z legowiska.
No to zaczynała się gra polityczna. A ona właśnie do niej dołączyła. Na razie jako… pionek. Ale zobaczymy, w jaką figurę się zamieni w trakcie gry.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz