— Są plusy i minusy posiadania rodziny w klanie. A ty? Masz rodzeństwo? Nie tęsknisz za nim?
Przekrzywiła głowę i wydawała z siebie przeciągłe, zamyślone mruknięcie, jednocześnie próbując wyczuć przez sierść ciepło słońca.
— Nie słyszałam nigdy nic o rodzeństwie, więc nie sądzę, że jakieś jest. — wyjawiła, grzebiąc w pamięci, czy kiedykolwiek coś słyszała. Oczywiście, mogło jakieś być, skoro nie znała matki, ale jeśli nie znała rodzeństwa, to czy wciąż nim było? Widziała dużo kotów jako swoje przyszywane rodzeństwo, bo takie relacje wydawało jej się, że przypadkowo budowała. — Ale mam koty, za którymi tęsknię.
— Oh, kogo? Zostali tam, skąd przyszłaś?
Krucha z lekkim uśmiechem, który mimo ciągłej obecności trochę przygasł, znów wydała podobny do poprzedniego pomruk.
— Tak… tak jakby? — przekrzywiła głowę — Nie mógł za bardzo podróżować ze mną. Mleczko umarł niedługo po urodzeniu i tam go pochowałam, ale czasami o nim myślę. — chwilę nic nie mówiła, po czym przypomniała sobie, że Traszka nie wie o kim właściwie mowa, więc dodała, zmieszana — To… mój syn. Um.
Zapatrzyła się na mijane drzewa.
— Jejku, przepraszam. Mam nadzieję, że nie sprawiłam ci tym tematem przykrości!
— Awh, nie, spokojnie! — zapewniła i ściszyła głos — Tęsknię za nim, ale jednocześnie cieszę się, że nie musiał kontynuować życia w tamtym czasie. Ogólnie był za słaby i nie wiem, jak miałabym… — zamilkła, zamrugała, by unieść z powrotem ogon — Nie będę psuć nam dnia wspominkami starej baby! Gdzie chcemy iść! Możemy znaleźć jakieś kwiatki i je pozbierać do legowisk? — machnęła dziarsko łapą.
<Traszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz