Mogłoby się wydawać, że skwar będzie mniej uciążliwy w gęstym lesie, gdzie niemal na każdym kroku drzewa iglaste rzucały cień. A jednak, pora suszy była nie do zniesienia. Przestrzelone cienkimi chmurami niebo w odcieniu głębokiego błękitu towarzyszyło dzisiejszemu słońcu, stanowiąc zarówno zmorę, jak i marzenie żywych istot.
Zza wysokich jaskrawych traw wyłoniła się ciemna dymna uczennica, która ignorując słońce górujące nad nią swoimi żarzystymi promieniami, przeszła z powolnego kroku do szybkiego biegu. Gdy mysz obróciła łeb na ślepą stronę, zaatakowała i przybiła żyjątko do ziemi, jednym kłapnięciem szczęki przebijając jego tchawicę.
Zadowolona z siebie, podniosła zdobycz i dumnie odmaszerowała do reszty patrolu łowieckiego.
— Szczerzysz się, jakbyś obskórowała Burzaka — prychnęła Jaszczurzy Syk, przewracając oczami na ten widok.
Wilcza Łapa postanowiła powstrzymać się od dodania od siebie niezbyt grzecznego komentarza, gdzie Jaszczurka mogła wsadzić sobie te słowa.
— Nie będę sobie psuć humoru — dodała tylko.
— Możemy już wracać? — spytała wreszcie zniecierpliwiona Jaszczur. Gęsi Wrzask miał widocznie inne plany, bo wyrywał się do przodu, oglądając las uważnie w poszukiwaniu kolejnego łupu.
— Czy mi się zdaje, czy pachnie tu trupem? — mruknęła. Zapach, a raczej smród dobiegał gdzieś z zarośli, ale Wilcza Łapa zniżając pysk do ziemi, zaczęła węszyć. Weszła do krzaków, krzywiąc się jedynie na uczucie igieł, które kłuły ją, przeciskając się przez gęstą sierść na szyi.
Zastygła w bezruchu, gdy dojrzała rozkładające się powoli ciało jakiegoś ptaka, który po głębszej analizie okazał się być wroną. Skrzywiła się, widząc czerwone mięso poprzetykane zza kruczoczarnych piór i oblatujące je powoli muchy, których dużo było w tym sezonie. Uroki lasu. Całe szczęście, że jedzenia było na tyle dużo, że nie musieli zastanawiać się nad tego typu posiłkami.
— Co ty odwalasz? — Jaszczurzy Syk spojrzała na nią ze zniecierpliwieniem i odrazą. — Zostaw to.
Wilczej Łapie pozostawało tylko przewrócić oczami.
— Wolałam to sprawdzić, niż żeby kolejny patrol nagle natknął się na cielsko jakiegoś kota. Nigdy nie wiadomo.
Jaszczurka sapnęła niezadowolona.
— Bezczelne są te bachory w dzisiejszych czasach...
— Nie widziałaś jeszcze, jak naprawdę potrafię być bezczelna — odgryzła się tylko, zmęczona łażeniem ciągle w upały. Jeśli jednak miała to robić, by zostać mianowana, nie zamierzała protestować. Przez gorsze rzeczy już przechodziła. Żałowała tylko ilości straconego czasu na słuchanie przekleństw Gęsiego i niepotrzebnych komentarzy Jaszczurki. Nie była w Klanie Wilka aż tak długo, a już czuła, że wariowała z nimi wszystkimi u boku... Czasem miała wrażenie, że tylko Szakal była normalna.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz